Aleksandra Mirosław z lubelskiego Klubu Wspinaczkowego Kotłownia zajęła 4. miejsce we wspinaczce sportowej na igrzyskach olimpijskich. Natomiast wspinanie na czas ukończyła bijąc rekord świata!
15-metrową ścianę pokonała w czasie 6,84 sek. Tym samym pobiła rekord świata, który wynosił do tej pory 6,96 sek.
CZYTAJ: Tokio 2020: czwarte miejsce Aleksandry Mirosław
Tak cieszyli się znajomi i przyjaciele, którzy przyszli jej kibicować w Centrum Wspinaczkowym Kotłownia.
– Oglądałam wszystkie trzy biegi. Widać było, że pierwszy to rozgrzewka, drugi był mocniejszy, a trzeci to petarda – mówi Joanna Wołoszkiewicz. – Wszyscy jesteśmy cali w emocjach. Potrzebujemy chwili, żeby opadły. Warto było wziąć urlop i tu przyjechać, by to wszystko zobaczyć.
CZYTAJ: Maria Andrejczyk ze srebrnym medalem w Tokio!
– Ola jest najlepsza! Mamy rekord świata. To kosmiczny rekord, z bardzo dużym zapasem – cieszy się Anastazja Czapkowicz. – Myślę, że ten rekord świata jeszcze trochę się utrzyma. Dziewczyny będą miały z czym walczyć. Przejechaliśmy razem z mężem 80 km. Kibicujemy razem w Kotłowni. Czujemy się trochę, jakbyśmy byli razem z Olą w Tokio. Strefa kibica po prostu oszalała. Osobiście oglądałam jej start na przejściu dla pieszych. To ogromna radość.
– Wspinałam się lata temu. Nawet chodziłam na treningi razem z Olą – opowiada Katarzyna Plewińska. – Jednak miałam wieloletnią przerwę, w tym roku trochę wróciłam. Te zawody podsycają apetyt na jeszcze więcej. Ola od zawsze była bardzo zacięta. Robiła wszystko, by dojść do celu. Tak ją zapamiętałam. To osoba z charakterem. Bardzo się stresowałam, ale przy pobiciu rekordu była ogromna radość.
– Potwierdziła tylko to, co potrafi – stwierdza Robert Rejewski. – Ostatnie 7 miesięcy przygotowań były ciężkie. Walczyła z kontuzją. Przepięknie zrealizowała cały plan. Jest profesjonalistką. Skupia się na osiągnięciu celu, dba o dietę. Jest w stu procentach poświęcona realizacji celu.
CZYTAJ: Dawid Tomala mistrzem olimpijskim w chodzie na 50 kilometrów!
– Jeśli chodzi o wspinaczkę po bieżni, to tempo było szokujące – przyznaje Rafał Plewiński z Lublina. – Niektórzy nie przebiegliby na czworaka takiego dystansu, który zawodniczki pokonują, wspinając się do góry.
– Bardzo cieszymy się, że to nasza rodaczka, i to z Lublina – dodaje. – Moja żona, gdy zaczynała wspinaczkę parę lat temu, w czasach gimnazjalnych, poznała Olę i mówiła mi o jej determinacji. Widać, że oddając temu całe serce, da się dojść daleko. Będąc tu, w miejscu inspirującym do tego, zaczynam mieć ochotę się wspinać.
– Myślę, że dużo to wniesie dla całego środowiska wspinaczkowego w Polsce. Ola pokazała, jak piękny to sport – podkreśla Robert Rejewski.
– Ola zdobyła rekord świata. To niesamowity występ – cieszy się Michał Ginszt, prezes Klubu Wspinaczkowego Kotłownia. – Znalazła się minimalnie poza podium. Jest trochę niedosyt po tej trudności. Było widać, że jeden dodatkowy punkt był do urwania, co dałoby Oli brązowy medal. Jednak czwarte miejsce to też świetny sukces.
– Cieszymy się, że za trzy lata w Paryżu czasówki będą w oddzielnej klasyfikacji medalowej, a nie jako część trójboju – mówi Anastazja Czapkowicz.
– Dla nas byłoby korzystniej, gdyby te wszystkie trzy dyscypliny były osobno – przyznaje Michał Ginszt. – Jednak lepiej, że jest wspinaczka w formie trójboju, niż gdyby nie było jej na igrzyskach. Cieszymy się, że nasza dyscyplina mogła zadebiutować w Tokio. Świetnie, że Ola miała szansę zaprezentować się z jak najlepszej strony w swojej koronnej dyscyplinie. Super start w eliminacjach dał jej awans do finału olimpijskiego. W Paryżu wspinaczka zostanie oddzielona od prowadzenia i boulderingu. Daje to Oli duże szanse i stawia ją – po zdobyciu rekordu świata – jako faworytkę przyszłych igrzysk.
Zawody polegały na połączeniu trzech konkurencji: sprintów, boulderingu oraz prowadzenia.
Przypomnijmy, że Aleksandra Mirosław zdobyła mistrzostwo świata w konkurencji na czas w 2018 i 2019 roku.
LilKa / opr. WM
Fot. PAP/Leszek Szymański