„Masz nadmiar – przynieś, masz ochotę na coś do jedzenia – częstuj się!” to główna idea Jadłodzielni, która powstała w Kazimierzu Dolnym. To pierwsze takie miejsce w nadwiślańskim miasteczku. Już dziś w Jadłodzielni znalazły się pierwsze produkty: pieczywo, jogurty, warzywa i owoce.
– Zauważyłem, że w Kazimierzu marnuje się bardzo dużo żywności – mówi pomysłodawca Jadłodzielni Michał Stachyra z Fundacji KZMRZ: – W Kazimierzu jest mnóstwo restauracji, hoteli, które produkują nadmiar żywności. Inspirując się food sharingiem, jadłodzielniami, które powstały w całej Polsce zobaczyłem, że w Kazimierzu nie ma takiego miejsca i postanowiłem, że warto je zbudować, wykorzystując właśnie te nadmiary. Chodzi o to, żeby te restauracje i hotele zaczęły dzielić się jedzeniem, a nie je wyrzucać. To ma też spowodować racjonalizację jedzenia, zastanowienie się nad tym czy nie za dużo kupujemy.
– Zawsze z szacunkiem przywołujemy słowa Norwida, że w naszej polskiej tradycji kruszynę chleba podnosiło się z ucałowaniem z szacunku dla tego Bożego daru – mówi proboszcz kazimierskiej parafii, ks. Tomasz Lewniewski: – Dzisiaj cieszymy się dobrobytem i to nam zabiera wrażliwość na pokarm. Mówimy, że już miliony ton chleba rocznie w Polsce znajduje się na śmietnikach. I dlatego, w duchu chrześcijańskim, to miejsce jest błogosławione. Uczymy się szanować ten chleb, nie wyrzucać go, ale ofiarować go dalej.
– Zdecydowanie brakowało takiego miejsca – mówi zastępca burmistrza Kazimierza Dolnego, Bartłomiej Godlewski: – Myślę, że Kazimierz jest miastem, które jest dla wszystkich. Mamy zamożnych ludzi, którym nic nie brakuje, mamy ludzi ubogich, którzy tak naprawdę proszą innych o chleb. Dla nich taka oddolna inicjatywa jest naprawdę czymś wspaniałym. Pozwala im godnie żyć. Myślę, że takie charytatywne działanie może łączyć wszystkich mieszkańców. Może też być sygnałem zarówno dla przedsiębiorców, jak i zwykłych mieszkańców, że można żyć mając jakiś cel i pomagać innym.
– W jadłodzielni jest regulamin, co powinno się wkładać, a czego nie powinno – mówi Michał Stachyra: – Można wkładać produkty, które sami chcielibyśmy jeść, czyli zawekowane, porządnie zapakowane, nadające się do spożycia. Nie można wkładać na przykład surowych mięs czy ryb, bo nie znamy ich terminu ważności. Oczywiście nie wolno zostawiać ani alkoholu, ani rzeczy zepsutych. Na razie tym miejscem opiekuje się tylko Fundacja KZMRZ, ale liczymy też na wsparcie mieszkańców i wolontariuszy, którzy będą się zajmować tym miejscem. Bowiem jest to inicjatywa, która ma też wspomóc i zbudować silną społeczność obywatelską. Żeby ludzie w Kazimierzu zobaczyli, że można pomagać, a nie tylko jesteśmy skupieni na handlu, na komercji.
– Jeśli chodzi o patrona tego miejsca w Kazimierzu, myślę, że możemy śmiało przywołać brata Alberta Chmielewskiego, świętego, który był powstańcem styczniowym w oddziale kazimierskim, jako młody człowiek, student. Może tej wrażliwości na biedę, którą później miał, uczył się właśnie tutaj, w Kazimierzu. Obyśmy wszyscy umieli się tym chlebem dzielić – mówi ks. Tomasz Lewniewski.
Kazimierska Jadłodzielnia jest zlokalizowana na przystanku PKS przy ulicy Tyszkiewicza. Czynna jest całą dobę.
MaK/ opr. DySzcz
Fot. archiwum