Czwartej fali koronawirusa możemy spodziewać się we wrześniu. Dzienna liczba zakażeń może dochodzić nawet do 10 tys. dziennie – powiedziała prof. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk Kierownik Zakładu Biologii Molekularnej Wirusów w Instytucie Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego.
We wtorek badania potwierdziły 221 nowych zakażeń koronawirusem, zmarło 7 osób z COVID-19 w tym 4 z powodu COVID-19, natomiast 3 osoby z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami.
– Obecnie 80 proc wykrytych przypadków w Polsce stanowi wariant Delta, zdefiniowany – jako wielokrotnie szybciej transmitujący się i namnażający się wirus. W związku z tym, można się spodziewać, że przebieg choroby jest dynamiczniejszy, bo w organizmie szybciej się namnaża. Dotyczy to także transmisji między ludźmi. Możemy, zatem spodziewać się, że wzrost zakażeń będzie bardzo wyraźny – powiedziała prof. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk.
Wskazała, że dynamika zakażeń w Polsce była dotychczas podobna do tej w Stanach Zjednoczonych. – Obecnie liczba zakażeń dochodzi tam do stu kilkudziesięciu tysięcy dziennie, co przekłada się na znaczną liczbę hospitalizacji i śmierci na COVID-19. W większości są to osoby niezaszczepione – zwróciła uwagę wirusolożka.
– Populacja w naszym kraju jest ok. dziesięciokrotnie mniejsza, więc i liczba dziennych zakażeń oraz hospitalizacji była dotychczas, analogicznie, dziesięć razy mniejsza. Myślę, że tak będzie i tym razem. I mam nadzieję, że nie będzie takich liczb, jak w poprzednich falach zakażeń. Jednak obawiam się, że w Polsce w czasie czwartej fali możemy spodziewać się do 10 tys. zakażeń dziennie – oceniła prof. Bieńkowska-Szewczyk.
W Polsce wykonano ponad 35,43 mln szczepień. W pełni zaszczepionych – preparatem J&J lub dwiema dawkami dopuszczonych w UE szczepionek – jest ponad 18,17 mln osób. Pierwszą dawkę przyjęło ponad 18,84 mln osób – wynika z wtorkowego zestawienia na stronach rządowych.
– Mamy wciąż prawie połowę populacji niezaszczepionej, możemy zatem spodziewać się, że czwarta fala zakażeń nastąpi. Kiedy do niej dojdzie, tego dokładnie nikt nie wie. Są modele matematyczne, które wskazują, że będzie to lada chwila. Ja jednak myślę, że wzrost rozpocznie się dopiero we wrześniu wraz z powrotem ludzi z wakacji i podjęcia przez nich pracy w zamkniętych pomieszczeniach oraz powrotem dzieci do szkół – powiedziała.
– Najmłodsi rzadko chorują, ale są szybkimi roznosicielami wirusów – dodała.
W ocenie prof. Bieńkowskiej-Szewczyk teraz też jest niebezpiecznie pod względem epidemiologicznym w miejscach, gdzie ludzie korzystają z transportu. Jako przykład wskazała zatłoczone pociągi, autobusy, tramwaje.
– Cząsteczki wirusa nie zmieniają się pod wpływem pogody, ale jeśli jesteśmy dużo na powietrzu; nie jesteśmy przemęczeni, to nasz układ immunologiczny lepiej pracuje, co przekłada się na mniejszą liczbę zakażeń w okresie letnim – wyjaśniła.
RL / PAP / opr. WM
Fot. archiwum