Aleksandra Mirosław z Klubu Wspinaczkowego Kotłownia Lublin awansowała do finału we wspinaczce sportowej na igrzyskach olimpijskich. Przyjaciele z klubu dopingowali ją w Centrum Wspinaczkowym Kotłownia.
CZYTAJ: Igrzyska olimpijskie: lublinianka Aleksandra Mirosław w finale wspinaczki sportowej
– To świetna sprawa – mówi Michał Ginszt, prezes Klubu Wspinaczkowego Kotłownia. – Ola przychodzi tutaj, trenuje z nami, prowadzi sekcje dziecięce, jest bardzo zżyta z klubem. Fajnie, że w tak licznej ekipie możemy ją dopingować i wspierać w tym najważniejszym dla niej czasie. Zdecydowanie jest najszybsza, co udowodniła po raz kolejny swoim startem. Ola fantastycznie biega na czas, czyli ma 15-metrową ścianę przebiec w jak najkrótszym czasie. Do tego są jeszcze dwie konkurencje. Pierwszą z nich jest bouldering, gdzie do pokonania są specjalne, krótkie trasy o dużym stopniu trudności, a do asekuracji używa się tylko materaca. Drugą wspinanie na prowadzenie, czyli koronna dyscyplina wspinaczkowa: 15-metrowa ściana, jedna trudna droga wspinaczkowa, gdzie za pomocą asekuracji linowej trzeba zdobyć jak najwyższy punkt, a najlepiej to skończyć tę ścianę.
– To wielki sukces. Mamy finał, siódme miejsce Oli – mówi Anastazja Czapkowicz. – Trochę było nam gorąco jak czekaliśmy na wyniki, ale jest wielka radość. Koronna dyscyplina, bieganie na czas – bardzo blisko rekordu świata, 6,97 i nowo ustanowiony rekord olimpijski. Myślę, że będzie się chwilę trzymał, chyba że w piątek Ola przyciśnie i pokaże nam, że biega jeszcze szybciej.
– Olę kojarzę, jak z dziesięć lat temu była jeszcze takim brzdącem i się wspinała. Cudownie zobaczyć ją na olimpiadzie – mówi Paweł. – Jest teraz pierwsza w eliminacjach olimpijskich w czasówce, dwukrotną mistrzynią świata, wielokrotnie wygrywała pojedyncze konkursy w Pucharze Świata. Dzisiaj potwierdziła swoją światową klasę.
– Kibicuję, a przy okazji trochę trenuję – mówi Krzysiek. – Na pewno dużo pracy trzeba włożyć, żeby osiągnąć jakieś efekty. Jestem pod wrażeniem tego, co pani Mirosław osiągnęła.
– Są trzy dyscypliny, które są bardzo różne. Jest wspinaczka na czas; wspinaczka boulderowa, która jest trudna, bardzo wymagająca siłowo i technicznie; i jest wspinaczka z liną, prowadzenie, które jest bardzo wytrzymałościowe, ale jednocześnie łączy ze sobą technikę, wytrzymałość i trudność. Trzeba być wszechstronnym – stwierdza Anastazja Czapkowicz.
– Tak naprawdę wspinaczka mogłaby być trzema różnymi dyscyplinami, bo zawodnicy i zawodniczki mają różne predyspozycje i nigdy nie jest tak, że każdy jest najlepszy we wszystkich trzech konkurencjach – dodaje Paweł. – To jest po prostu niemożliwe. Zbyt się od siebie różnią. To tak, jakby jeden biegacz chciałby biec i sprint, i na 1000 m, i na 10 000 m. Żaden nie będzie dobry we wszystkim. Na kolejnej olimpiadzie ma to już zostać rozdzielone. Ma to dużo sensu.
– Jest super, mamy awans, więc w piątek największe emocje. Na pewno na Kotłowni będziemy też ostro kibicować całą rzeszą kibiców z klubu i nie tylko. Liczymy, że medal się pojawi. Jakby doszedł do tego rekord świata, byłoby miło – mówi Michał Ginszt.
Aleksandra Mirosław ostatecznie zajęła 7. miejsce. Finał zmagań kobiet we wspinaczce sportowej na igrzyskach olimpijskich już w piątek (6.08).
CZYTAJ: Udana środa w Tokio. Kolejne cztery polskie medale na igrzyskach
LilKa/ opr. DySzcz
Fot. KW Kotłownia/ FB