Polska sztafeta kobiet 4×400 m zdobyła srebrny medal igrzysk olimpijskich w Tokio. Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart-Witan, Małgorzata Hołub-Kowalik z AZS-u UMCS-u Lublin i Justyna Święty-Ersetic wynikiem 3.20,53 poprawiły rekord kraju. Wygrały Amerykanki – 3.16,85.
Brązowy medal wywalczyły Jamajki – 3.21,24.
W eliminacjach pobiegła jeszcze Anna Kiełbasińska, która również dostanie srebrny medal. Wszystkie dziewczyny, które pobiegły w sobotnim (7.08) finale wcześniej zdobyły złoto w sztafecie mieszanej 4×400 m.
Polki same od samego początku powtarzały, że przyjechały do Tokio po medal. Wielu ekspertów zastanawiało się, czy same sobie nie nakładają zbyt dużej presji.
– My wiemy, na co nas stać. Wiemy, na co jesteśmy przygotowane i zapewniam was, że zdobędziemy tu medal. Po to tu przyjechałyśmy, wiele poświęciłyśmy dla tego jednego momentu – mówiła parę dni temu Hołub-Kowalik.
Zresztą kobieca sztafeta 4×400 m w ostatnich latach dojrzewała i krok po kroku docierała do światowej czołówki. Mają na koncie dwa medale mistrzostw świata – srebro sprzed dwóch lat w Dausze i brąz z Londynu (2017). Są też mistrzyniami Europy 2018.
W Tokio na starcie stanęła mistrzyni Polski Kaczmarek, która właśnie w tym roku szturmem weszła do drużyny. Już wcześniej mówiono, że ma wielki talent, była młodzieżową mistrzynią Europy w biegu na 400 m, ale jak sama mówiła – nie potrafiła się odblokować. Pałeczkę oddała niemal jednocześnie z Jamajką, a do walki ruszyła Baumgart-Witan.
Trenująca ze swoją mamą Iwoną bydgoszczanka miała bardzo trudny rok. Nabawiła się kontuzji ścięgna Achillesa, przez wiele miesięcy stosowała trening zastępczy. Płakała, że nie wie, czy zdąży na igrzyska. Oszczędzała się na każdym kroku. W sezonie indywidualnie wystartowała zaledwie trzy razy. To wystarczyło, by wywalczyć sobie miejsce w sztafecie, a w Tokio zaprezentowała się znakomicie.
Na trzeciej zmianie pobiegła „mama 400-metrówek” Hołub-Kowalik. To ona „wprowadza” wszystkie młode zawodniczki do drużyny. Opiekuje się nimi, dba o dobrą atmosferę w zespole. Jest jedną z najbardziej pogodnych lekkoatletek w kadrze. I w tym sezonie jako jedyna wystąpiła we wszystkich imprezach. W sobotę też pokazała się ze znakomitej strony. Na jej zmianie zmierzono jej 49,89 – najlepszy czas wśród Polek.
Robotę miała zakończyć wieloletnia liderka tej grupy, mistrzyni Europy Święty-Ersetic. Jej występ do samego końca stał pod znakiem zapytania. Na ostatniej prostej, na zgrupowaniu już w Japonii nabawiła się kontuzji mięśnia czworogłowego. Zrezygnowała z biegu indywidualnego na rzecz właśnie sztafety. I to się opłaciło. Na metę dotarła jako druga, tylko Amerykanki okazały się lepsze.
To pierwszy medal dla Polski w historii startów sztafet 4×400 pań w igrzyskach, dotąd najwyższym miejscem była piąta lokata sprzed 17 lat. To też dziewiąty medal olimpijski wywalczony przez lekkoatletów w Tokio, a czternasty dla Polski.
RL/ PAP/ opr. DySzcz
Fot. PAP/EPA/CHRISTIAN BRUNA