Dzisiejsza (12.08) noc dostarczy wrażeń miłośnikom astronomii. Warto zadrzeć głowę, bo na niebie będzie można podziwiać maksimum roju meteorów o nazwie Perseidy. Potocznie to zjawisko nazywamy nocą spadających gwiazd, a także „łzami św. Wawrzyńca”.
– Perseidy to spalające się w górnych warstwach atmosfery, około 80 kilometrów nad Ziemią, szybko lecące ziarna pyłu pochodzącego z okresowej komety 109P/Swift-Tuttle. Ta kometa ma okres obiegu wokół Słońca około 130 lat – mówi członek lubelskiego oddziału Towarzystwa Miłośników Astronomii, Jarosław Pawelec. – Orbita tej komety przecina orbitę Ziemi. Nie mija jej, tylko przecina. To powoduje, że pył emitowany przez kometę w okresach obiegu wokół Słońca, kiedy zbliża się do Słońca, który gromadzi się wokół orbity komety, co jakiś czas wpada w sierpniu w atmosferę ziemską. Perseidy są aktywne mniej więcej od drugiej połowy lipca po drugą połowę sierpnia, z tym że maksimum tego roju wypada zwykle koło 12 sierpnia. Bierze się to stąd, że rozkład pyłu wzdłuż orbity komety nie jest równomierny. Gdy Ziemia przesuwa się na swojej orbicie wokół Słońca, to przechodzi po prostu przez stopniowo zagęszczający się obłok. Tworzy on jak gdyby chmurę wokół orbity komety.
– Przyjdziemy na plac Litewski lub Zamkowy, żeby oglądać to zjawisko. Pomyślimy o jakimś życzeniu do spełnienia – zapowiadają mieszkańcy. – Moje dzieci bardzo na to czekają. Może się uda coś zobaczyć, bo wyjeżdżamy akurat za miasto. Co roku czekam na noc Perseidów. Lubimy z mężem obserwować gwiazdy.
– Perseidy nazywa się również łzami św. Wawrzyńca – jednego z diakonów rzymskich, który 10 sierpnia 258 roku poniósł śmierć męczeńską w Rzymie. Z postacią tego świętego męczennika wiąże się właśnie rój Perseidów. Od niego bierze swoją nazwę – wyjaśnia ks. prof. Marcin Wysocki z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Znamy tu dwie legendy. Jedna mówi, że św. Wawrzyniec został umęczony za czasów cesarza Waleriana, płonąc na ruszcie. Jedna teoria mówi, że gdy płonął, płakał nad grzechami ludzi. Stąd właśnie łzy św. Wawrzyńca. Druga teoria mówi o przeciwnym podejściu do całej sytuacji. Św. Wawrzyniec miał nie płakać, tylko cieszyć się w czasie męczeństwa. Pomagał nawet oprawcom przewracać swoje ciało na ruszcie, powodując łzy wśród swoich prześladowców. Mieli złościć się, że umiera nie tak, jak oni by chcieli.
– Teoretycznie maksymalna liczba zjawisk, które można zaobserwować, czasem przekracza ponad 100 meteorów na godzinę. Haczyk jest taki, że musimy mieć dobre warunki obserwacji, czyli bardzo ciemne niebo – zaznacza Jarosław Pawelec. – W tym roku warunki będą dobre, bo – przynajmniej pod Lublinem – zapowiada się dobra pogoda. Księżyc zachodzi wcześniej, bo przed 22. Najwięcej meteorów będziemy obserwować w drugiej połowie nocy, dlatego że wtedy tzw. radiant roju w gwiazdozbiorze Perseusza będzie już wysoko nad horyzontem. Radiant wyznacza kierunek, z którego ziarna pyłu nadlatują z kosmosu. Oczywiście obserwujemy je na całym niebie.
– W dzisiejszym zabieganym świecie fajnie poobserwować spadające gwiazdy – uważa jedna z mieszkanek.
– Każdy ma swoje marzenia i ja na pewno też pomyślę swoje. Każdemu życzę, by jego marzenie się spełniło. Dobrze jest pomarzyć – dodają kolejne mieszkanki.
Aby oglądać meteory, potrzebne jest bezchmurne niebo. Im ciemniejsze niebo, tym więcej meteorów mamy szansę zobaczyć, dlatego najlepiej wybrać się w miejsce pozbawione miejskich świateł. Perseidy będzie można śledzić jeszcze przez kilka dni, oczywiście jeśli dopisze pogoda.
LilKa / opr. WM
Fot. archiwum