Pielgrzymka to przede wszystkim trud wędrowania. I choć w tym roku ma ona charakter sztafety i pątnicy idą jeden dzień, to i tak ten trud jest odczuwalny.
ZOBACZ ZDJĘCIA: 43. Lubelska Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę – dzień szósty
Pęcherze i ból mięśni jest czymś naturalnym. Wsparciem jest służba zdrowia – czyli ci, którzy dbają o kondycję pielgrzymów. Karetki na szlaku pieszej pielgrzymki są od Lublina do Częstochowy.
– Nóżka boli, ale po to tu przyszedłem, żeby iść dalej – mówi jeden z pielgrzymów. – Najczęściej mamy do czynienia z pęcherzami, odciskami – to taka najczęstsza dolegliwość. Mamy na to maści i odpowiedni sprzęt. Nie ma nic, co nas zaskoczy – dodają inni.
– Czujemy trud pielgrzymowania, nawet jednego dnia, bo dopiero się rozchodzimy. Gdyby to był drugi lub trzeci dzień, byłoby inaczej. Śpiewamy, rozmawiamy. Teraz jest odpoczynek, msza, więc nabierzemy sił, przyjmiemy Pana Jezusa i idziemy dalej – mówi jedna z uczestniczek pielgrzymki.
– Jest takie ogólne zmęczenie i brak sił, ale generalnie jest super – podkreślają pielgrzymi. – Dla mnie akurat jest dobry dzień. Mimo burzy i deszczu wyspałam się. Czy boli? Jakieś tam plasterki są na nogach, ale idzie się – nie lekko, ale idzie. To czas na przemyślenie wszystkiego, nie trzeba o byle czymś z kimś gadać, nie trzeba sięgać po telefon, tylko kiedy pójdę do namiotu, zjem pyszną kolację, bo „trójeczka” fajnie gotuje, i można sobie pobyć z samym sobą. O to mi chodzi.
„Trójeczka” idąca od Lublina odczuwa trudy pielgrzymowania, szczególnie, że w nocy padało i nie wszyscy wstali suchą stopą. Dziś dzień przebiegał pod znakiem słońca, a pielgrzymi docierają do Sukowa (okolice Kielc). Jutro (10.08) kolejne cięższe podejście i msza św. w Chęcinach.
DaCh/ opr. DySzcz