Udany dzień dla Polaków w Tokio: złoty Tomala, srebrna Andrejczyk i rekordowa Mirosław

net epa09401494 2021 08 06 173410

To był udany dzień dla reprezentacji Polski. Nasi sportowcy zdobyli dwa medale: złoty i srebrny. Oba wywalczyli przedstawiciele lekkiej atletyki, którzy mają już w sumie w dorobku osiem krążków.

– To jest lekkoatletyka. Myślę, że będzie jeszcze więcej. To rewelacyjny wynik – radość srebrnego medalisty z Moskwy Leszka Duneckiego jest jak najbardziej uzasadniona, ale po kolei: ci, którzy w nocy nie śledzili rywalizacji w chodzie na 50 km byli z pewnością zaskoczeni, gdyż w tej konkurencji triumfował Dawid Tomala, który dopiero po raz drugi ukończył ten dystans. Polak zaryzykował i to się opłaciło – uważa trzykrotny olimpijczyk w tej specjalności, zawodnik AZS-u UMCS-u Lublin Rafał Fedaczyński: – Wszyscy ruszyli bardzo ostrożnie, ponieważ była wysoka temperatura, upał, i liczyli na to, że ludzie będą odpadać i wszystko rozegra się na ostatnich 10 km. Dawid zaryzykował, ruszył sam i ta decyzja wydaje mi się, że zaważyła. Jakby wolniej szedł, to może na finiszu by przegrał z innymi zawodnikami. Z Dawidem trenuję od kilku lat. Ostatnie trzy lata jeździliśmy na zgrupowania i robiliśmy najważniejsze treningi. Spodziewałem się, że będzie w pierwszej ósemce, to już byłby wielki sukces dla niego. A że zdobył złoty medal, to ani on, ani ja, ani wszyscy w Polsce się tego nie spodziewali.

CZYTAJ: Dawid Tomala mistrzem olimpijskim w chodzie na 50 kilometrów!

Tomala zamknął pewną epokę, bo chód na 50 km był rozgrywany na igrzyskach po raz ostatni. Warto dodać, że ze względu na trudne warunki atmosferyczne chodziarze rywalizowali w Sapporo i wiele osób ten sukces skojarzyło z niespodziewanym triumfem, jaki w tym mieście niemal 50 lat temu odniósł skoczek narciarski Wojciech Fortuna: – Sapporo jest szczęśliwe dla Polaków. Japonia w ogóle jest szczęśliwa dla polskich sportowców. Ja Japonię kocham, przeżyłem tam swoje piękne chwile i myślę, że tak samo dzisiaj Polacy będą pamiętać o tym złotym chodzie – mówi Wojciech Fortuna.

Dwanaście godzin później cieszyliśmy się ze srebrnego medalu Marii Andrejczyk w rzucie oszczepem. Była jedną z faworytek i nie zawiodła. Zajęła drugie miejsce wynikiem 64 metry 61 centymetrów. Złoto wywalczyła Chinka Shiying Liu (66,34 m), a po brąz sięgnęła Australijka Kelsey-Lee Barber (64,56 m).

CZYTAJ: Maria Andrejczyk ze srebrnym medalem w Tokio!

Medalista mistrzostw Polski w rzucie oszczepem, zawodnik AZS-u UMCS-u Lublin Mateusz Kwaśniewski jest pełen uznania dla koleżanki z rzutni: – Super sprawa. Wiadomo, że chciałoby się, żeby było złoto, ale jednak Chinka rzuciła trochę dalej. Szkoda. Jestem naprawdę zadowolony, że Maria zdobyła to srebro. Miała naprawdę fajne rzuty, na poziomie. Na skutek perypetii zdrowotnych z barkiem Maria ponad miesiąc nie rzucała. Wróciła, zdążyła wyleczyć się przed igrzyskami.

Warto dodać, że to dopiero drugi polski kobiecy medal w rzucie oszczepem. Poprzednio na podium stała Maria Kwaśniewska w 1936 roku w Berlinie.

To nie koniec medalowej szansy w królowej sportu. Jutro w sztafecie 4x400m pobiegną „aniołki Matusińskiego”, ale także ich koledzy, którzy dziś po raz pierwszy od wielu lat uzyskali czas poniżej 3 minut. Jednak najwcześniej, bo już o północy, również w Sapporo, wystartują w maratonie trzy polskie biegaczki, a wśród nich Angelika Mach z AZS-u UMCS-u Lublin: – te warunki do biegania takich biegów długodystansowych są ciężkie, więc trzeba się bardziej nastawiać na takie szczegóły, żeby od początku zapewniać sobie chłodzenie podczas biegu, picie, czy podawanie jakichś kostek lodu, żeby się cały czas ochładzać i nawadniać – mówi Angelika Mach.

Może więc znów będzie miłe przebudzenie, chociaż szanse wydają się jeszcze mniejsze niż na złoto Dawida Tomali. Dziś było też czwarte miejsce w debiutujące w igrzyskach dyscyplinie, czyli wspinaczce sportowej, a wywalczyła je lublinianka Aleksandra Mirosław.

CZYTAJ: Tokio 2020: czwarte miejsce Aleksandry Mirosław

CZYTAJ: Aleksandra Mirosław z 4. miejscem i rekordem świata na igrzyskach w Tokio. Wspierali ją lubelscy kibice

AR/ opr. DySzcz

Fot. PAP/EPA/CHRISTIAN BRUNA

Exit mobile version