„Urzekliśmy jurorów grochówką na dziczyźnie”. Lubartowska zupa na podium mistrzostw w Giżycku

img 20210812 wa0000 2021 08 12 200023

Grochówka przygotowana przez Stowarzyszenie „Sąsiedzi” z Lubartowa okazała się najlepsza w II Otwartych Mistrzostwach Gotowania Grochówki w Kuchniach Polowych w Giżycku w Twierdzy Boyen. W nagrodę zwycięska ekipa oceniana przez jurorów związanych z popularnym show kulinarnym, Master Chef, otrzymała Złotą Chochlę.

CZYTAJ: Lubartowska grochówka najlepsza na mistrzostwach w Giżycku

 – Zaczynamy tak naprawdę od tego, że musimy zalać wszystkie kotły, podpalić pod kuchnią – mówi główny kucharz stowarzyszenia, Dariusz Górny. – Zaczynamy od wywaru. Potrzebujemy kości, najlepiej wędzonych. Ostatnio wędzimy sami, mamy wędzarkę. Najlepsze są do tego kości schabowe czy żebra, czasami zdarza się i wołowina. Ostatnio robiliśmy również dziczyznę, więc kości z pieczonego dzika są jak najbardziej wskazane. Oczywiście do tego wszystkiego groch, jak to do grochówki, w odpowiednich ilościach, żeby zupa nie była ani za gęsta, ani za rzadka. Potrzebna jest duża ilość warzyw korzeniowych oraz zioła, takie jak majeranek, tymianek czy lubczyk. Grochówka musi być na dobrym czosnku.

– Zaczynaliśmy ponad 10 lat temu – opowiada Jacek Bednarski ze stowarzyszenia „Sąsiedzi” –  Wpadliśmy na pomysł, że chcielibyśmy mieć swoją kuchnię polową. Przeczytaliśmy gdzieś o przetargu, że wojsko sprzedaje taką kuchnie. Zaczęło się to od rekonstrukcji, gdzie po raz pierwszy postanowiliśmy ugotować 50 litrów zupy. Powiem szczerze, że ta zupa to tak naprawdę nie była grochówka, tylko fasolowa z takim dużym jasiem. Było dużo wody, ale jakoś przyprawiliśmy i udało się to wydać. Od tamtej pory cały czas poprawialiśmy receptury. W tamtym roku w Giżycku gotowaliśmy taką zupę według przepisu z 1920 roku. Pochodziła chyba z Grudziądza, z jakiegoś pułku Marszałka Piłsudskiego. Dodawano do niej liść dębu i boczek wędzony. I tak poprawialiśmy tę recepturę, aż w końcu doszliśmy do naszej mistrzowskiej grochówki.

– Urzekliśmy jurorów naszą grochówką na dziczyźnie – mówi prezes stowarzyszenia „Sąsiedzi”, Sławomir Dudziak. – W tym roku zdecydowaliśmy, że będzie to grochówka na dziczyźnie i tym wygraliśmy ten konkurs. Zajęliśmy pierwsze miejsce. Pierwsze nasze przepisy były ze starych wojskowych przepisów. Z biegiem czasu delikatnie zmodyfikowaliśmy je pod kątem mięsa, odeszliśmy w kierunku dziczyzny. Udaje nam się i, jak widać, ludziom to smakuje.

Stoimy przy urządzeniu służącym do przygotowania najlepszej w Polsce grochówki. – Mamy 4 kotły: 100 l, dwie 50 l i 80 l. Obok tego jest jaskółeczka do gotowania wody, kiedy jest nam potrzebny wrzątek. Otwieramy kocioł. Pod spodem z tyłu kuchni mamy palenisko, zamykamy i gotujemy – wyjaśnia Dariusz Górny.

Ostatnio modne są automaty do gotowania, ale to w żaden sposób nie przypomina automatu. – W automacie nigdy nie wyjdzie tak jak na opalaniu drewnem. Wiadomo, że w kuchni opalanej drewnem – mimo że kotły są szczelne – zawsze będziemy czuć ten dymek. W garnku tego nie osiągniemy, tym bardziej w automacie elektrycznym – dodaje Dariusz Górny.

Zwycięskiej grochówki można spróbować na wielu wydarzeniach w Lubartowie i powiecie lubartowskim, teraz jej sława zaczęła sięgać całego kraju.

JPi / opr. AKos

Fot. Jerzy Piekarczyk

Exit mobile version