Witold Kopron: Każdemu dziadkowi życzę, żeby miał wnuczkę na medal

dsc 4156 2021 08 09 174800

Na igrzyskach olimpijskich w Tokio reprezentacja Polski zdobyła 14 medali. Jeden z nich – w brąz w rzucie młotem – przywiozła do Lublina Malwina Kopron. Dzisiaj (9.08) pochodząca z Puław młociarka odbierała w Lublinie gratulacje od przedstawicieli władz samorządowych, uczelni, klubu i kibiców. Malwinie Kopron towarzyszył dziadek – Witold Kopron, który jest jej trenerem – rozmawiał z nim Adam Rozwałka.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Konferencja prasowa z udziałem Malwiny Kopron – brązowej medalistki igrzysk olimpijskich w Tokio

Taki sukces wnuczki chyba smakuje znakomicie.

– Smakuje podwójnie, bo smakuje jako sukces trenera, a tym bardziej sukces dla rodziny i dla dziadka. To jest coś wspaniałego. Każdemu dziadkowi życzę, żeby miał tak wspaniałą wnuczkę, wnuczkę na medal – mówi Witold Kopron.

CZYTAJ: Malwina Kopron o brązowym medalu w Tokio: To największe osiągnięcie w moim życiu

Kilka lat temu Malwina Kopron wróciła z Poznania i trafiła pod skrzydła Witolda Koprona. Od tego momentu zaczęły się seniorskie sukcesy.

– Ona ze mną zaczynała stawiać pierwsze kroki w sporcie – mówi Witold Kopron. – Zaczynała od pływania, na które prowadzałem ją jako małą dziewczynkę, później były sporty walki, później było zainteresowanie lekką atletyką, a następnie okres juniorskich sportów. Chciał pójść do lepszego trenera, a ja cały czas jestem zdania, że trener Czesław Cybulski to jest guru naszego polskiego młota, to jest ojciec stworzenia takiej techniki rzucania młotem. Ale po igrzyskach olimpijskich w Rio przyjechała do mnie i przy jakimś wspólnym obiedzie powiedziała: „Dziadziu, ja teraz będą z tobą trenować”.

I był brązowy medal mistrzostw świata, a potem nastąpił spadek dyspozycji.

– U wielu zawodników tak jest, że po takim sukcesie międzynarodowym jest taki zastój – podkreśla Witold Kopron. –  To radość z tego, co się zrobiło. Dochodzi do takiego zadufania w sobie, a wiadomo, że sport wymaga wielkiej pokory. Trzeba to przeżyć i zrozumieć. Wielu zawodników tego doświadcza. Myśmy zaczęli szukać techniki, postawiliśmy na technikę. To zaczęło wychodzić i przynosi sukcesy. Trenowanie to nie jest taka łatwa sprawa. Tygodniowo trenujemy 11 razy. Tygodniowo oddajemy około 150 rzutów. Tygodniowo podnosimy około 50 ton. Pomnożyć to przez okres całego roku i wychodzą ogromne sumy. Do tego trzeba mieć zdrowie. Przeciążenia stawów, mięśni są ogromne. Trzeba znaleźć czas na odpoczynek, żeby nie doprowadzić organizmu do wyczerpania. Musi być odpowiedni odpoczynek, żeby można było podjąć następne wyzwanie.

Właśnie w tym roku pojawiła się ta stabilizacja na wysokim poziomie – 74-75 metrów. To dawało niemalże pewność dobrego rezultatu na igrzyskach.

– Ona w tym roku rzuciła chyba na sześciu imprezach powyżej 75 metrów, także to dawało pewność – zaznacza Witold Kopron. – Statystyki przed igrzyskami to nie jest rozdawanie medali. Okazuje się, że można i z siódmego miejsca wystartować i zdobyć medal. Amerykanki nie istniały prawie w tych zawodach, mimo że miały wyniki niesamowite. Białorusinka, która szczyciła się chyba szóstym wynikiem na świecie, nie zabłysła. Nie było jej. Inaczej wygląda natomiast ta stabilizacja rzutowa, którą się osiąga i cały czas daje pewność do osiągnięcia dobrego wyniku.

– Wiadomo, że zawodnik, który chce osiągnąć jakiś wynik, musi mieć charakter – podkreśla Witold Kopron. – Po męsku można by to inaczej nazwać. Ale musi mieć charakter. I ona nie jest słodką dziewczyneczką do prowadzenia. Ona jest przede wszystkim ambitna, pracowita i wie do czego dąży. Czasami się kłóci, dlaczego ten wynik nie przychodzi, czasami jest niecierpliwa i wtedy trzeba ją tonować, hamować. Czasami mówię, że koniec, że jutro nie ma absolutnie żadnego treningu, że musi odpocząć. Musi być wolne, żeby dać organizmowi odpocząć i wykonać zadanie.

I zadanie zostało wykonane – na medal – ten najważniejszy dla każdego sportowca – olimpijski.

POSŁUCHAJ: Monika Hemperek „Rzut po złoto”

CZYTAJ: Malwina Kopron: Jadę do Tokio walczyć o medal [FILM]

AR/ opr. DySzcz

Fot. Krzysztof Radzki

Exit mobile version