– Co najmniej 40 zabitych i 120 rannych zostało w czwartek przewiezionych do szpitali w Kabulu w wyniku podwójnego zamachu bombowego pod lotniskiem – podał w czwartek „New York Times”.- W samobójczych zamachach bombowych w Kabulu zginęło 12 amerykańskich żołnierzy, a 15 zostało rannych – poinformował oficjalnie Pentagon. Do przeprowadzenia zamachu przyznało się Państwo Islamskie.
Jak podał rzecznik Pentagonu John Kirby, jedna z eksplozji miała miejsce pod Abbey Gate, jednym z głównych wejść na lotnisko, gdzie gromadzili się ludzie. Do drugiego wybuchu doszło pod hotelem Baron, ok. 300 metrów dalej. Hotel ten był używany przez służby brytyjskie do wstępnego sprawdzania Afgańczyków przeznaczonych do ewakuacji.
Szef Centralnego Dowództwa wojsk USA generał Kenneth McKenzie poinformował, że samobójcy zamachowcy odpalili ładunki wybuchowe w dwóch miejscach – przy jednym z wejść na lotnisko oraz w pobliżu hotelu, gdzie przyjmowano wnioski o ewakuację. – Chcę, aby było jasne, że mimo iż jesteśmy pełni smutku z powodu amerykańskich i afgańskich ofiar śmiertelnych, kontynuujemy naszą misję ewakuowania obywateli USA, obcokrajowców, posiadaczy specjalnych wiz i zagrożonych Afgańczyków – powiedział generał i podziękował za ofiarność amerykańskim żołnierzom i przekazał kondolencje rodzinom ofiar. – Państwo Islamskie nie zatrzyma nas w wykonywaniu naszej misji. Mogę to zapewnić – dodał generał. McKenzie przyznał, że w Afganistanie nadal istnieje zagrożenie kolejnymi atakami.
Państwo Islamskie Prowincji Chorasan (IS-Ch), które przyznało się do zorganizowania ataków w Kabulu, to brutalna i fanatyczna filia Państwa Islamskiego (IS), skłócona z talibami, których uznaje za niewystarczająco radykalnych – podają w czwartek media w USA i W. Brytanii. – Jest to najbardziej radykalna i agresywna spośród wszystkich islamistycznych organizacji działających w Afganistanie. Bojownicy IS-Ch zostali zrekrutowani spośród afgańskich i pakistańskich dżihadystów, a zwłaszcza dezerterów z ruchu talibów, którzy uważali, że nie są oni wystarczająco radykalni – wyjaśnia BBC.
Media przypominają, że dżihadyści z tego ruchu są szczególnie okrutni. 8 maja zaatakowali szkołę dla dziewcząt w Kabulu. Zginęło co najmniej 68 osób, w większości były to dziewczynki. Była to szkoła Hazarów – szyickiej mniejszości etnicznej, którą sunnickie IS-Ch obiera za cel. W maju 2020 roku jego bojownicy zaatakowali hazarską klinikę położniczą i zabili 24 osoby, w tym niemowlęta, matki i personel medyczny. W odróżnieniu od talibów, zainteresowanych tylko przejęciem pełnej władzy w Afganistanie, IS-Ch stanowi część globalnej siatki terrorystycznej, która stara się obierać za cele ataków przedstawicieli Zachodu, organizacji międzynarodowych i humanitarnych – tłumaczy BBC.
Dokładna liczba ofiar zamachu nie jest znana. Lokalny reporter „New York Timesa” przekazał, że do szpitali w Kabulu przewieziono 40 ofiar śmiertelnych i 120 rannych. Podał też, że większość rannych była w stanie krytycznym. Te same dane przekazały inne źródła, powołując się na wiadomości z afgańskiego resortu zdrowia.
Według wcześniejszych informacji, przekazanych agencji Reutera przez przedstawiciela talibów, zginęło co najmniej 13 osób, w tym kobiety i dzieci, zaś 52 zostały ranne. Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid potępił zamach, dodając jednak, że doszło do niego w strefie, gdzie USA odpowiadały za bezpieczeństwo.
Materiały wideo z miejsca zdarzenia, pokazujące ofiary zamachu w otwartym kanale ściekowym pod murami lotniska, sugerują że liczba zabitych może być liczona w dziesiątkach.
Czwartkowy zamach był poprzedzony wieloma ostrzeżeniami ze strony m.in. ambasady USA, a także przedstawicielstw innych krajów, które ostrzegały własnych obywateli oraz Afgańczyków przed gromadzeniem się pod bramami lotniska. Mimo to i mimo zamkniętych bram, przed wejściami w ciągu dnia gromadziły się tłumy. W środę w nocy doszło do ataku snajperskiego na jednego z afgańskich strażników, co wywołało wymianę ognia między Afgańczykami i wojskami koalicji. Według CNN atak miał sprawdzić reakcję sił na miejscu. Stacja dodaje, że amerykańskie źródła na miejscu nie wykluczają kolejnego ataku.
Zamach nie przerwał całkowicie ewakuacji z lotniska w afgańskiej stolicy. Od czasu wybuchów przynajmniej jeden samolot opuścił pas startowy.
– Lotnisko w Kabulu opuścili wszyscy polscy dyplomaci – poinformował wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Tym samym zakończyła się misja ewakuacyjna, którą prowadziło tam Wojsko Polskie.
Wiceszef polskiej dyplomacji podkreśla, że dalsze prowadzenie ewakuacji byłoby niebezpieczne: Nie chcieliśmy dłużej narażać zdrowia i życia naszych konsulów, tak więc w dniu dzisiejszym rano wylądował ostatni samolot z cywilami. W tym momencie w Kabulu nie ma żadnego polskiego dyplomaty, są oni już w bezpiecznym miejscu – zapewnił wiceszef MSZ. Jak dodał, polscy dyplomaci już od czwartkowego poranka nie pojawiali się w miejscu zagrożenia. – Dzięki Bogu udało się uchronić życie i zdrowie naszych ludzi – mówił wiceszef MSZ.
– Podkreślam raz jeszcze: polskich dyplomatów w Kabulu już nie ma, także i tych osób, które chcieliśmy ewakuować nie ma w Kabulu. Operacja ewakuacyjna także i naszych sił przebiega zgodnie z planem – przez Uzbekistan, następnie do Warszawy. Jestem przekonany, że najpóźniej w piątek wszyscy nasi ludzie, wszyscy nasi obywatele, będą już bezpieczni w Warszawie – powiedział Przydacz.
– Nasi żołnierze, którzy prowadzili ewakuację osób z Afganistanu są bezpieczni, są poza Kabulem, już w drodze do Polski – poinformował w czwartek w Polsat News wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz. Zaznaczył, że to najważniejsza informacja, bo zamach, do którego doszło w czwartek miał miejsce przy bramie do lotniska, gdzie działali żołnierze i przede wszystkim konsulowie. – Odbywało się tam swoiste wyciąganie tych, którzy chcieli opuścić Afganistan. Trudne zadanie, ale udało się je przeprowadzić – dodał Skurkiewicz.
Jak mówił, informacje o możliwym wybuchu pojawiały się i były kolportowane. Mówił też o nich podczas porannej odprawy ze współpracownikami zajmującymi się ewakuacją. – Były informacje służb, że w ciągu tych 12 godzin może do tego dojść – podkreślił. – To była godzina 11.00 przed południem, więc służby miały tutaj bardzo dobrą, punktową informację – ocenił Skurkiewicz.
RL / PAP / IAR / opr. ToMa
Fot. PAP/EPA/AKHTER GULFAM