Kiedy debiutował w 2015 roku albumem „Coming Home”, okrzyknięto go objawieniem w muzyce i następcą Sama Cooke’a. To on połączył klasyczny soul z elementami R&B, a jego piosenki przeniosły słuchaczy do lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Leon Bridges, bo o nim to mowa podarował nam ostatnio kolejny, trzeci już album „Gold-Diggers Sound”. I co tu dużo mówić – to kolejny świetny krążek tego artysty. Myślę, że mogę się posłużyć zdaniem pewnego krytyka, który po debiucie napisał „Nie mogę obiecać, że nie zakochacie się w tych ponadczasowych piosenkach”. Nic się nie zmieniło do dziś!
AM