Kosmiczna odyseja (wyd. Egmont Polska) – nie mylić z 2001: Odyseją kosmiczną Stanleya Kubricka – to kolejny element układanki związanej z amerykańskim artystą komiksowym Mike’em Mignolą, który trafił na polski rynek. Jakiś czas temu polscy czytelnicy mogli obcować z wydanym w cyklu DC Deluxe zbiorem Uniwersum DC według Mike’a Mignoli, teraz dostajemy dopełnienie dzieł powstałych w wyniku współpracy z amerykańskim potentatem komiksowym. W odróżnieniu od Uniwersum DC według Mike’a Mignoli, Kosmiczna odyseja nie jest zbiorem różnych form publikowanych na przestrzeni lat, a zwartą miniserią wydaną pod koniec lat 80. XX wieku. Scenariusz do tej space opery z udziałem największych herosów i równie pokaźnego łotra DC napisał Jim Starlin, tusz na rysunki Mignoli nałożył Carlos Garzon, zaś kolorem to wszystko oblał Steve Oliff. Ten komiks będzie na pewno niezwykle wyjątkową historią dla wielbicieli kosmicznego świata DC, pełnego akcji, epickich scen, paniki na niebie, niespodziewanych przymierzy i obfitującego w znane z kart komiksowych zeszytów postaci. Dla mnie, kronikarza i obserwatora progresu artystów, jest to jednak głównie materiał niezwykle interesujący ze względu na możliwość obcowania z pracami młodszego Mike’a Mignoli. Przeglądając Kosmiczną odyseję czułem, że to wielki Mike trzyma tu ołówek, ale nie jest to jeszcze ten kanciasty rys znany z Hellboya, lecz forma pośrednia pomiędzy flagowym dziełem artysty a wcześniejszymi przygodami w korporacji, w której – siłą rzeczą – musiał trzymać się pewnych rygorystycznych redaktorskich przykazań. Te sceny, w których Mike rysuje – że się tak wyrażę – realistycznie – wyglądają niezwykle elegancko, ponieważ mimo narzuconego rygoru przebija z nich styl artysty, który z pełną mocą eksploduje dopiero przy Hellboyu. Dla fanów Mike’a Mignoli Kosmiczna odyseja jest rzeczą niezbędną. Każda strona jest tu warta obejrzenia, a może nawet przestudiowania. Mignola pokazuje tu, że fotograficzny realizm w tym gatunku to ślepy zaułek, a superbohaterowie wyglądają najlepiej, kiedy są brylaście zniekształceni. Świetnie, że polski edytor dał nam możliwość dołożenia tej pozycji do wielkiej kolekcji komiksów Mike’a.
Dziewięć lat temu podczas Festiwalu Komiksowa Warszawa za darmo rozdawany był sympatyczny czarno-biały zeszyt Piotra Nowackiego zatytułowany Om. W tym roku, dzięki kulturze gniewu jaszczurowy bohater stworzony przez słynnego Jaszcza powrócił w nowym wydaniu. Wszyscy, którzy czytali ten komiks w roku 2012 mogą być zaskoczeni, bo mimo, że jest to reedycja, to stworzona tak pomysłowo i odświeżona tak elegancko, że sprawia wrażenie, jakbyśmy obcowali z czymś zupełnie nowym. Piotr Nowacki zremasterował historię, dodał nieco nowości, twardą oprawę, elektryzujące dodatki, pokolorował wszystko i zaprosił zacnych gości do zilustrowania angażujących wzrok jednoplanszowych obrazków. Czytelnicy mają więc okazję obejrzeć jaszczowego bohatera w wykonaniu Łukasza Mazura, Tomasza Leśniaka, Michała Śledzińskiego, Bereniki Kołomyckiej oraz Marcina Podolca. Podkreślam, że nie jest to typowa galeria na końcu komiksu, a zmyślnie wkomponowane w historię kadry. Om to komiks niemy, w którym akcja pędzi z kadru na kadr, ponieważ – jak głosi podtytuł – główny bohater ma duży apetyt na przygodę. Bardzo fajna propozycja dla młodego, a być może nawet najmłodszego czytelnika, pragnącego poobcować z wystrzałowymi przygodami. Tak jak Kosmiczna odyseja jest albumem niezbędnym w kolekcji komiksów Mike’a Mignoli, tak Om. Apetyt na przygodę to absolutny musiszmieć dla kolekcjonerów komiksów Piotra Nowackiego.