W Lublinie otwarto wystawę przedstawiającą historię 74 Polek wywiezionych do niemieckiego obozu koncentracyjnego Ravensbrück. Ekspozycja pokazuje dwa światy: wolności oraz obozowego piekła, gdzie na Polkach przeprowadzano eksperymenty pseudomedyczne.
Wystawę otwarto w 80. rocznicę wyjazdu specjalnego transportu do KL Ravensbrück oraz w 100. rocznicę urodzin prof. Wandy Półtawskiej, ostatniej żyjącej więźniarki poddanej pseudomedycznym eksperymentom.
– Do obozu trafiła elita polskich kobiet – mówi zastępca dyrektora Muzeum Narodowego w Lublinie Barbara Oratowska. – Młode dziewczęta, były to więźniarki polityczne, które działały w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego. To były harcerki, więc to nie były przypadkowe osoby. Ich powrót do kraju był po prostu z adnotacją „niepożądany”. Ravensbrück – tam trafiła elita polskich kobiet. Tam stworzono opór, tam młode dziewczyn się uczyły. Tam powstawała poezja – wylicza Barbara Oratowska.
– Praca ponad ludzkie siły, głód, szykany, tortury i eksperymenty pseudomedyczne – o tym wszystkim dowiadujemy się z tajnych listów samych więźniarek – dodaje dyrektor Oratowska. – Ten list jest pisany na wewnętrznej stronie koperty sympatycznym atramentem, czyli moczem. Te listy były wysyłane do rodzin lubelskich, ale nie tylko. Żeby nie stwarzać podejrzeń wysyłano także do osób zaprzyjaźnionych. To jest ewenement na skalę światową. Przekazywanie tych informacji o sytuacji dziejącej się w obozie – zaznacza.
Na Polkach wysłanych do Ravensbrück przeprowadzano też eksperymenty pseudomedyczne.
– De facto były to tortury – mówi dyrektor lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej Marcin Krzysztofik. – Przede wszystkim były to operacje kostno–mięśniowe. Wstrzykiwanie bakterii. Wiemy, że grupa więźniarek narodowości romskiej była poddawana w Ravensbrück sterylizacji. To były tortury, bo bardzo często te zabiegi przeprowadzano bez znieczulenia. Przyjmuje się, że te operacje były przeprowadzone na grupie osiemdziesięciu kobiet. Część z nich straciła życie w wyniku powikłań po tych zabiegach – dodaje.
W otwarciu wystawy w Lublinie brała udział m.in. prof. Wanda Półtawska, ostatnia żyjąca więźniarka z Ravensbrück poddana eksperymentom pseudomedycznym.
– W Ravensbrück byłam w gromadzie harcerek, moich koleżanek. Ja byłam wtedy drużynową. I te dziewczęta złożyły przysięgę, że są gotowe umrzeć za ojczyznę. I umarły, rozstrzelali 13 naszych koleżanek 18 kwietnia 1942 roku. Rozstrzelano dziewczyny, które nie mają krzyża na grobie – wspomina prof. Półtawska.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Otwarcie wystawy „Dziewczęta w KL Ravensbrück”
Na wernisażu wystawy byli obecni również członkowie rodzin więźniarek z Ravensbrück. Wśród nich córka Wojciechy Buraczyńskiej – Zeiske, Elżbieta Zeiske – Krawczyk.
– Pamiętam jak mama opowiadała o tym, jak szczury po nich chodziły. W pewnym momencie tego nie wytrzymała i wyszła. Powiedziała wszystko jedno, rozstrzelają ją, nie rozstrzelają, ale ona tam dłużej nie wytrzyma. To było straszne. Drugie to było takie wspomnienie o tym marszu kalek. Te wszystkie kaleki po eksperymentach poszły w marszu protestacyjnym do komendantury obozu po to, żeby już więcej nie brano Polek na operacje. I to był taki bardzo tragiczny moment – dodaje Elżbieta Zeiske – Krawczyk.
Obóz w Ravensbrück funkcjonował do 30 kwietnia 1945 roku. Według historyków przeszło przez niego 132 tysiące kobiet i dzieci różnych narodowości, w tym około 40 tys. Polek.
Ekspozycję „Dziewczęta w KL Ravensbrück” można oglądać w Oddziale Martyrologii „Pod Zegarem” Muzeum Narodowego w Lublinie przy ul. Radziszewskiego 4.
MaTo / opr. PrzeG
Fot. Piotr Michalski