Rośnie liczba zachorowań na boreliozę w województwie lubelskim. Od początku roku do sierpnia zarejestrowano ponad 700 takich przypadków. W analogicznym okresie ubiegłego roku zarejestrowano ich ponad 500.
– Od lat obserwujemy wzrost zachorowań na boreliozę w całej Polsce – mówi rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie Katarzyna Wnuk. – Jeśli chodzi tylko o miesiące wakacyjne w 2021 r. ogółem w województwie lubelskim zarejestrowano 318 zachorowań na boreliozę. W analogicznym okresie w 2020 r. ogółem odnotowano 234 zachorowania. Ten czas kiedy mamy np. prace ogrodnicze, przebywamy częściej na świeżym powietrzu, gdzieś w lasach, sprzyja takim zachorowaniom – dodaje Katarzyna Wnuk.
– Borelioza jest chorobą zakaźną, bardzo niebezpieczną dla ludzi i zwierząt – mówi prof. Łukasz Adaszek z Katedry Epizootiologii i Kliniki Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Jest to choroba przenoszona przez kleszcze z gatunku przede wszystkim, w naszych warunkach klimatycznych, Ixodes ricinus. To jest kleszcz, który bardzo pospolicie występuje na terenie Polski. U zwierząt, u psów, pierwszym objawem boreliozy jest wzrost temperatury, czyli gorączka. Później mogą pojawić się zaburzenia w chodzie, czyli obrzęki stawów, bolesność stawów, tzw. kulawizna wędrująca. Pierwszym dosyć charakterystycznym objawem, który występuje u ludzi, jest rumień w miejscu ukąszenia przez kleszcza. Ma podwójną obwódkę. Ten rumień w późniejszym czasie też zmienia swoją lokalizację – wyjaśnia prof. Adaszek.
– Jeżeli dojdzie do zakażenia stawów, pojawiają się typowe objawy stanu zapalnego stawów – mówi Joanna Krzowska-Firych, kierownik Kliniki Leczenia Chorób Zakaźnych Instytutu Medycyny Wsi w Lublinie. – Z bolesnością, z obrzękiem, nadmiernym uciepleniem. Jeżeli pacjent na tym etapie choroby zrobiłby badania, to będą podwyższone parametry zapalne. Może być płyn w stawie. Jeżeli to jest układ nerwowy, to takie ostre objawy ze strony opon mózgowo – rdzeniowych, mózgu, albo objawy ze strony nerwów obwodowych. W tej chwili hospitalizujemy w klinice pacjenta, u którego w przebiegu boreliozy doszło do porażenia nerwu twarzowego – dodaje Joanna Krzowska – Firych.
– Problem w diagnostyce polega na tym, że te bakterie bardzo ciężko się hoduje – podkreśla prof. Łukasz Adaszek. – Takie standardowe badanie bakteriologiczne w zasadzie nie jest wykorzystywane w diagnostyce, ponieważ te bakterie wymagają i specjalnych podłoży do namnażania, i specjalnych warunków. Trudno jest je uzyskać w typowych laboratoriach bakteriologicznych. Jeżeli chodzi o badania serologiczne, bakterie borelia mogą dawać reakcje krzyżowe z innymi bakteriami o podobnej budowie. Jeżeli dojdzie do zakażenia np. u ludzi bakteriami legionella czy u zwierząt bakteriami leptospira, to bardzo często te inne bakterie powodują pojawianie się przeciwciał, które w testach serologicznych mogą być uznawane za przeciwciała przeciwko boreliom. Zatem ta diagnostyka też kuleje – stwierdza prof. Adaszek.
– Kolejne niebezpieczeństwo boreliozy jest takie, że pacjenci, którzy mają rozpoznaną boreliozę, wszystkie swoje dolegliwości wiążą z tym, że to złe samopoczucie jest konsekwencją boreliozy – zauważa Joanna Krzowska–Firych. To jest bardzo duże niebezpieczeństwo dlatego, że borelioza nie wyklucza innych chorób. W klinice staramy się szczegółowo diagnozować pacjentów, bo to są chorzy obciążeni innymi niebezpiecznymi chorobami. Pacjenci z chorobami układu krążenia, z chorobami neurologicznymi niemającymi związku z boreliozą. Tę inną chorobę staramy się w jak najwcześniejszym stadium rozpoznać i leczyć – podkreśla.
Jak informują lekarze, kiedy mamy dodatnie wyniki badań na boreliozę, warto skonsultować się jeszcze z lekarzem zakaźnikiem.
Wzrost zachorowalności na boreliozę specjaliści wiążą między innymi z wydłużoną aktywnością kleszczy, która obecnie trwa cały rok.
MaTo / opr. PrzeG
Fot. archiwum