Na problem z szacowaniem strat w uprawach rolnych spowodowanych przez dziki skarżą się rolnicy z gminy Kodeń, która objęta jest stanem wyjątkowym. Jak twierdzą, odpowiedzialne za to koła łowieckie nie mogą tego robić.
W gospodarstwie Stanisława Kałużyńskiego z Kodnia straty w uprawach kukurydzy wyniosły 50 tysięcy złotych: – Zwierzyna poczyniła olbrzymie szkody w uprawach w pasie wzdłuż Bugu. Zresztą te szkody występowały co roku, ale większych problemów nie było, dlatego że koła prowadziły chyba właściwą gospodarkę łowiecką, powoływane były komisje, szacowane straty i wypłacane stosowne odszkodowania.
CZYTAJ: Wójt gminy Kodeń: przedłużenie stanu wyjątkowego negatywnie odbije się na rolnikach
Teraz sytuacja się zmieniła. Koła łowieckie nie szacują strat: – Dlatego, że oni nie mogą w tej strefie przebywać, nie mogą prowadzić właściwej gospodarki. Tym się tłumaczą – mówi Stanisław Kałużyński. – Stan dzika rośnie, ale ten dzik migruje. Szkody w naszych uprawach powodują dziki, które przepływają przez Bug z Białorusi i te szkody są w tym roku wyjątkowo duże.
Jakie jest stanowisko Polskiego Związku Łowieckiego? Mówi rzecznik prasowy PZŁ Dominik Szary: – Jeśli chodzi o kwestię związaną z szacowaniem szkód, myśliwi są oczywiście do tego zobligowani, ale w czasie trwania na danym obszarze stanu wyjątkowego, muszą posiadać pozwolenie na wejście na taki obszar. Niestety, do tej pory przy każdym zgłoszeniu o tym, że myśliwy chce przyjechać i szacować szkody, nie zostały wydane takowe pozwolenia przez straż graniczną. Trwają rozmowy z ośrodkami władzy, aby tę sprawę zmienić z jednej strony, a z drugiej ustalić też kwestię tego, kto będzie odpowiadał za wypłacanie tych odszkodowań. Bo szacowanie to jest jedno, a jeszcze są kwestie odszkodowawcze, czyli kto będzie za to odpowiadał.
– W sprawie dotyczącej kontroli szkód łowieckich prowadzonych przez koła łowieckie w uprawach gospodarstw rolnych, ten problem przekażę do wyjaśnienia straży granicznej, ponieważ to oni decydują o tego typu sytuacjach, a ta jest wyjątkowa – stąd też takie przekierowanie – mówi wojewoda lubelski Lech Sprawka.
Chcieliśmy poznać stanowisko Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w tej sprawie. Jak zapewnił nas rzecznik straży, takie informacje otrzymamy jutro (30.09).
– W mojej ocenie to rozporządzenie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego nie doprecyzowuje wielu rzeczy – mówi łowczy z Bialskiego Towarzystwa Łowieckiego Ponowa Artur Soszyński. – Myśliwi, którzy nawet mieszkają na tym obszarze objętym obostrzeniami, nie mają prawa wyjść z bronią na polowanie, czyli realizować planów łowieckich, do czego jesteśmy zobligowani. W mojej ocenie, za straty spowodowane przez zwierzynę w takich przypadkach powinien odpowiadać Skarb Państwa. Jeżeli stan wyjątkowy będzie wprowadzony na 60 dni, to dla nas będzie to wyjątkowo niekorzystne.
– W ostatnich dniach obserwujemy wzrost dynamiki prób nielegalnego przekraczania granicy, i to zarówno na odcinku województwa podlaskiego, jak i lubelskiego, dlatego też biorąc pod uwagę coraz większą dynamikę tego procesu, jak również coraz bardziej agresywne zachowania ze strony białoruskiej straży granicznej, są wszelkie przesłanki do tego, żeby stan wyjątkowy przedłużyć o kolejne 60 dni. Dlatego też myślę, że w tym kierunku pójdą decyzje na terenie zarówno województwa lubelskiego, jak i podlaskiego – podkreśla wojewoda Lech Sprawka.
Stan wyjątkowy w województwie lubelskim został wprowadzony w 68 miejscowościach przygranicznych. W województwie lubelskim wprowadzono go na początku września w gminach Kodeń, Rokitno, Hanna, Sławatycze, Janów Podlaski, Konstantynów i Zalesie.
MaT/ opr. DySzcz
Fot. www.nadbuzanski.strazgraniczna.pl/ archiwum