Rekord opadów w ponad 150-letniej historii pomiarów zanotowano w sierpniu na stacji meteorologicznej w Puławach. Taka sytuacja ma niekorzystny wpływ na rolnictwo, bo na wiele plantacji nie da się wjechać ciężkim sprzętem.
– W ciągu miesiąca spadło aż 250 milimetrów wody – mówi obserwator z puławskiej stacji Tomasz Jóźwicki. – To był najwyższy wynik, został pobity ten z 2007 roku. Wtedy było 228 milimetrów. Teraz norma została przekroczona o ponad 360%. 5 sierpnia zmierzony opad domowy wyniósł tutaj 70 milimetrów. Jest to drugi wynik od czasu rozpoczęcia prowadzenia pomiarów. Myślałem, że tu też został pobity rekord, ale dokopałem się do historycznych danych archiwalnych i okazało się 29 lipca 1963 roku spadło 73,3 milimetra w ciągu doby – dodaje.
– Pogniły kartofle, bo mają za dużo wody. Było sucho, a teraz mają za dużo wody i już w ziemi gniją – tłumaczy pan Zygmunt. – Nasi przyjaciele mają całą plantację borówki zalaną i nie mogą zebrać plonu. Widzę sąsiadów, co zbierają maliny i też mają kłopot, bo ten deszcz przeszkadza w zbiorach – twierdzi inna rolniczka.
– Rzeczywiście w części wschodniej kraju było znacznie więcej opadów niż w zachodniej Polski, a zwłaszcza w województwach małopolskim, podkarpackim, lubelskim, części południowej mazowieckiego i podlaskiego. Ten rejon miał największe opady. Jak rozmawiamy z rolnikami województwa zachodniopomorskiego, to narzekają, że tam brakuje opadów i nadal występuje susza – informuje Andrzej Doroszewski, kierownik zakładu Agrometeorologii i Zastosowań Informatyki IUNG Puławy.
– W tej chwili wszystko będzie zależało od dalszego przebiegu pogody, bo główną rośliną, na którą oddziałują te opady sierpniowe, jest rzepak. Zalecalibyśmy tutaj poczekać z agrotechniką, żeby dobrze doprawić glebę. Oczywiście mogą być spadki w plonie, ponieważ rzepak może nie zdążyć się przygotować. Potrzebuje on około 115 dni, żeby dobrze wejść w okres zimowania. Jeśli chodzi o stosowanie odmian mieszańcowych, które mają większy wigor, te działania trzeba już wykonywać, jeśli tylko jest możliwość wejścia w pole. A czasami takiej możliwości nie ma, na przykład gdzieś w obniżeniach terenowych – tłumaczy Dariusz Krzywiec z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli.
– Jesteśmy przy deszczomierzu Hellmanna. Pada deszcz, woda spływa do takiego pojemniczka, a potem ten pojemniczek wyjmujemy, wlewamy do menzurki wodę i wtedy odczytujemy, ile milimetrów spadło – dopowiada Tomasz Jóźwicki.
– Jeżeli chodzi o zasoby wodne dla roślin, to znacznie gorsza sytuacja jest, jeśli jest nadmiar wody, niż jej brak. Bo jeśli nawet występują niedobory wody, to rośliny wykształcają lepiej rozwinięte korzenie i ciągną tę wodę. Ale jeżeli woda stoi, a ma to miejsce właśnie w naszym rejonie, korzenie zaczynają gnić i rośliny po prostu nie przeżyją tych warunków – dodaje Andrzej Doroszewski.
Specjaliści z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego wskazują, że kluczowe będą najbliższe tygodnie. Jeśli opady nie będą intensywne, wiele upraw uda się uratować.
ŁuG / opr. LysA
Fot. pixabay.com