Rolls-Royce wśród fortepianów. Niezwykły instrument w lubelskiej szkole muzycznej

240910901 5986517138089446 1109535538327694176 n 2021 09 02 194726

Szkoła Muzyczna im. Tadeusza Szeligowskiego w Lublinie może poszczycić się niezwykłym instrumentem. Prosto z fabryki w Hamburgu przyjechał fortepian koncertowy Steinway D-274 nazywany Rolls-Roycem wśród fortepianów koncertowych.

– Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, że udało się nam ten instrument kupić, dzięki wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz miasta Lublin. Fortepian koncertowy tej marki mają filharmonie na całym świecie, między innymi Carnegie Hall czy Filharmonia Berlińska. Ten fortepian jest także w Filharmonii Lubelskiej i nasi uczniowie, korzystając z uprzejmości filharmonii, niejednokrotnie ćwiczyli na tym instrumencie – mówi Iwona Borcuch, dyrektor Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. Tadeusza Szeligowskiego w Lublinie. – Ta marka występuje też na Konkursie Chopinowskim. Wybierana jest przez pianistów, a my możemy się poszczycić czterema absolwentami, którzy startowali w Konkursie Chopinowskim i mam nadzieję, że mając taki instrument będziemy mogli przygotować kolejnych do następnych konkursów.

– Instrument przyjechał dopiero wczoraj – mówi Małgorzata Rados, nauczyciel przedmiotów teoretycznych w Szkole Muzycznej im. Tadeusza Szeligowskiego w Lublinie. – Pan technik, który jest certyfikowanym technikiem firmy Steinway, przygotowywał go i teraz musi „zaprzyjaźnić się” z naszą salą koncertową. Wszystko będzie regulowane przez pana technika, żeby ten instrument służył nam jak najdłużej.

– Przede wszystkim to jest manufaktura – podkreśla Iwona Borcuch. – To instrument robiony ręcznie. Nawija się struny, struga się młotki. Stąd zapewne jego tak wysoka cena i niesamowite brzmienie, bo wszystkie emocje towarzyszące człowiekowi podczas produkcji tego fortepianu, są w tym instrumencie. Może brzmi to abstrakcyjnie, ale chyba coś w tym jest. Pan nam tłumaczył oprowadzając po fabryce, że jak ktoś jest smutny, inaczej te kołki struga, a jak jest zły, kołki mają jeszcze inną energię. Myślę więc, że piękne brzmienie tego fortepianu wynika z tego, że jest to ręczna robota.

– Przez wiele lat byliśmy w budynku, który nie miał sali koncertowej, ale w momencie kiedy pojawiła się wspaniała sala koncertowa przy naszej szkole ze znakomitymi warunkami akustycznymi, okazało się, że nie mamy takiego instrumentu, który pasowałby swoją jakością brzmienia do jej wymogów – zaznacza Małgorzata Rados. – To jest olbrzym. To „274” to jest długość tego fortepianu. Szerokości ma 156 cm, a wagi 480 kg. To się przekłada na jakość brzmienia. Chodzi o to, żeby ten fortepian miał tak nośny dźwięk, aby mógł wypełnić swoim brzmieniem salę, w której mogłoby być nawet 2-3 tysiące widzów. Ten typ D powstał dosyć dawno, bo pojawił się jeszcze pod koniec XIX wieku, w 1884 roku. Różnił się od współczesnych instrumentów, ale nie aż tak bardzo, bo sama konstrukcja podstawowa była identyczna. Natomiast przez te wszystkie lata fabryka Steinwaya dopracowywała typ D. Wprowadzono ramę żeliwną, co spowodowało polepszenie jakości dźwięku. Ten instrument daje bogactwo barwy. Jeżeli mamy ucznia, który jest dobrym muzykiem, to jego taki instrument uskrzydla. On potrafi zagrać jeszcze piękniej; to rzutuje na interpretację.

– Rozpropagował tę markę fortepianu Ignacy Jan Paderewski, który grał na nim na wszystkich scenach świata – zaznacza Iwona Borcuch.

– Steinway wyjechał w pewnym momencie z Niemiec do Stanów Zjednoczonych, ale w Niemczech została fabryka – podkreśla Małgorzata Rados. – Druga została zbudowana w Nowym Jorku. I zarówno w Nowym Jorku, jak i w Hamburgu są budowane instrumenty tego samego typu, natomiast one inaczej brzmią. Nowojorski ma bardziej ciemną barwę, a hamburski jaśniejszą.

– Wybieraliśmy spośród dziewięciu fortepianów – mówi Iwona Borcuch. –  Uprzedzano mnie, że każdy będzie inny. W głębi duszy myślałam, że na tym poziomie mistrzostwa to każdy fortepian byłby bardzo dobry, ale rzeczywiście – każdy był inny.

– Będziemy chcieli pokazać ten instrument nie tylko społeczności szkolnej, ale także mieszkańcom Lublina – zapowiada Małgorzata Rados. – Są plany koncertów bardziej otwartych na inne środowiska. Mamy plan na organizację konkursów muzycznych. Chcielibyśmy zaprosić kogoś, kto zaprezentuje nam ten instrument w pełnej „gamie kolorystycznej”.

Ze szkołą skontaktowała się także wnuczka Tadeusza Szeligowskiego, która wyraziła chęć współpracy przy organizacji koncertu. 

Starania o fortepian trwały kilka lat. Instrument kosztował 865 tysięcy złotych.

LilKa/ opr. DySzcz

Fot. Szkoła Muzyczna im. Tadeusza Szeligowskiego w Lublinie/ FB

Exit mobile version