Rozwój rolnictwa precyzyjnego, większa dbałość o środowisko i dalsze wprowadzanie koncepcji biogospodarki – to zdaniem naukowców największe wyzwania stojące przed rolnikami w najbliższych latach. O rozwoju obszarów wiejskich rozmawiają specjaliści w Kazimierzu Dolnym podczas 27. Kongresu Stowarzyszenia Ekonomistów Rolnictwa i Agrobiznesu.
– Założenia nowego Zielonego Ładu, przedstawione przez Komisję Europejską, muszą być wdrażane w racjonalny sposób – przekonuje zastępca dyrektora Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach Mariusz Matyka. – Mówią one o redukcji zużycia środków ochrony roślin o 50 procent, nawozów mineralnych o 20 procent. 25 procent użytków rolnych ma być zagospodarowane pod potrzeby produkcji ekologicznej. Są to dość wysokie wymagania, a nawet – można powiedzieć – trudne do zrealizowania. Analizy, które prowadzimy w Instytucie wskazują, że mogą one wpłynąć na zmniejszenie poziomu produkcji, dlatego nasze stanowisko jest takie, że te cele powinny być niższe. Zresztą Komisja też mówi o tym, że będą one zróżnicowane dla krajów członkowskich i na to liczymy. Przygotowujemy też uzasadnienie, że te cele powinny u nas być niższe, bo zużycie środków ochrony roślin i nawozów w stosunku do tych krajów w Unii Europejskiej, gdzie rolnictwo jest bardzo intensywne, jest mniejsze.
– Trzeba znaleźć antidotum na zmniejszenie stosowania chemicznych środków ochrony roślin, wprowadzając na przykład rolnictwo precyzyjne – mówi profesor Walenty Poczta z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. – Dzięki niej można wprowadzić nawozy do gleby czy bezpośrednio do roślin przy użyciu najnowocześniejszej techniki: mapowania pól, sensorów. To wszystko jest możliwe. Można wprowadzić bardzo nowoczesną mechaniczną ochronę roślin, nie taką, polegającą na tym, że idzie rolnik z rodziną i motyką usuwają chwasty. Można zrobić to mechanicznie. Jest odczyt chwastów przy pomocy narzędzi optycznych. Ale taka ochrona jest pięć razy droższa niż chemiczna.
– Aby stosować elementy rolnictwa precyzyjnego, trzeba przede wszystkim zwiększyć wiedzę o tych zagadnieniach – dodaje profesor Bogdan Klepacki ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie: – Zmienić się musi pewien model myślenia, z takiego bardziej ekstensywnego – czyli: „zwiększamy nakłady, będzie większa produkcja”. Teraz trzeba myśleć o tym, żeby zwiększać nakłady wiedzy, a zmniejszać nakłady rzeczowe. Bo okazuje się, że jest wiele metod umożliwiających zmniejszenie tego, co jednak nie zawsze do końca pomaga, co do jakości żywności, na przykład środków chemicznych. Można uzyskać tę samą produkcję, czy wręcz większą, inaczej stosując preparaty.
Pojawia się pytanie czy rolnictwo precyzyjne skierowane do dużych gospodarstw nie spowoduje degradacji i stopniowego upadku mniejszych producentów. – Nasze badania wskazują, że jest miejsce dla różnej wielkości gospodarstw – przekonuje profesor Stanisław Krasowicz z Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach: – Miejsce w zakresie pewnych kierunków produkcji jest dla gospodarstw mniejszych obszarowo, podejmujących bardziej pracochłonne, trudne do zmechanizowania kierunki produkcji, na przykład uprawa roślin jagodowych czy warzyw na niewielką skalę. Obserwuje się to między innymi w okolicach Kazimierza Dolnego. Pojawiają się tam winnice, uprawa rabarbaru, czego kiedyś tutaj nie było. Ale z drugiej strony te gospodarstwa też powinny przestrzegać pewnych zasad. W zakresie naszej działalności oferujemy również pewne technologie i rozwiązania dla gospodarstw mniejszych obszarowo.
– Wdrażanie nowego Zielonego Ładu to także duże wyzwanie stojące przed każdym z nas, czyli ograniczenie marnotrawstwa żywności – dodaje profesor Mariusz Matyka: – Mamy tu prostą zależność: czym wyższy poziom rozwoju gospodarczego, tym większe marnotrawstwo żywności. Każdy ma tutaj coś do zrobienia. Może to być ograniczenie produktów mięsnych na rzecz produktów roślinnych, czyli racjonalizacja diety, a może czasem nawet w ogóle rezygnacja z białka zwierzęcego. Drugą sprawą jest spożywanie żywności lokalnej. W tej chwili społeczeństwo przyzwyczaiło się do tego, że o każdej porze roku każdy produkt jest dostępny. Jednak to się oczywiście wiąże z transportem i z kosztami środowiskowymi. Jest dużo do zrobienia, jeśli chodzi o skracanie łańcuchów dostaw. Przecież jest wielu rolników w każdym regionie, producentów owoców, warzyw, do których można się wybrać. Wszyscy mamy dużo do zrobienia – zarówno nauka, rolnictwo, jak i konsumenci.
Przesłanie jest więc proste: pomidora lub ogórka lepiej kupić od znajomego rolnika. Po pierwsze, wspomagamy go finansowo, po drugie realizujemy założenia Zielonego Ładu, a po trzecie – chyba najważniejsze – to po prostu dobrze smakuje.
ŁuG/ opr. DySzcz
Fot. Łukasz Grabczak