26 sierpnia do zamojskiego ogrodu zoologicznego przyjechała samica mrówkojada olbrzymiego. Maria (bo tak ma na imię) pochodzi z największej hodowli mrówkojadów w Europie z niemieckiego Dortmundu.
O nowej lokatorce ogrodu zoologicznego opowiada dyrektor Grzegorz Garbuz. – Marysia jest przyzwyczajona do ludzi, ponieważ jej matka nie miała pokarmu. Była pod jej opieką, ale musiała być karmiona smoczkiem. Jest spokojna i nie ma z nią jakichś większych problemów – mówi.
– W stosunku do drugiego mrówkojada Maria jest bardzo spokojna. Można przy niej pracować na pewno lepiej niż u samca, który jest na pozór bardzo agresywny. Maria dobrze się zaaklimatyzowała. Na razie robimy wszystko, żeby jej było u nas jak najlepiej – informuje Kamil Dragan, pielęgniarz w ogrodzie, zajmujący się mrówkojadami.
– Jestem tu pierwszy raz od 25 lat i trochę się tu zmieniło. Bardzo dobrze, że są nowe zwierzęta i jest coś do oglądania, poznawania – stwierdza jeden ze zwiedzających zamojski ogród zoologiczny. – Będę mogła opowiadać dziecku o wszystkich zwierzątkach, które są tutaj w zoo. O mrówkojadzie powiem, że żywi się termitami i na pewno jest niebezpieczny – dodaje inny.
– W naturze mrówkojad zjada termity, które wygrzebie z ziemi, z konarów. Tu żywi się specjalnie przygotowaną karmą z suszonych larw owadów, torfu, granulatów i serc wołowych, które są przygotowane i zblendowane w kuchni. Raz w tygodniu mrówkojady dostają jogurt naturalny, który uwielbiają – tłumaczy Kamil Dragan.
– Wydaje się, że to taka dziwna dieta. Ale chodzi o to, że nie jesteśmy w stanie zwierzęciu, które waży kilkanaście kilogramów, zapewnić diety wyłącznie z mrówek czy termitów tak jak w naturalnym środowisku. Bowiem za chwilę zabrakłoby nam mrówek w całym regionie. Dlatego dostają karmę, która musi być zbilansowana pod względem energetycznym i treściwym, żeby mogły się właściwie rozwijać i mieć odpowiednią kondycję – mówi Grzegorz Garbuz.
– Praca przy mrówkojadach jest tak naprawdę niebezpieczna. Przy pracach porządkowych wchodzimy w dwie osoby. Jesteśmy zaopatrzeni w tarcze. Mrówkojad przy pozycji do ataku staje na dwie łapy i ma potężne pazury. Jest też wtedy duży – ma 1,5-2 metry wzrostu – dodaje Kamil Dragan.
– Celem jest połączenie Marysi i Milo. Problem w łączeniu mrówkojadów wynika z tego, że są to samotniki. W warunkach naturalnych żyją samotnie na dużych przestrzeniach. Potrzebują znacznego areału, z racji wyspecjalizowanej karmy, którą pobierają. Dlatego w naturze też względem siebie bywają agresywne i przeganiają się z terytorium. W ogrodach zoologicznych te naturalne cechy są przytłumione, ponieważ nie muszą one walczyć o termitiery. Z racji tego, iż charakter pozostaje charakterem, łączenie zwierząt zawsze jest niebezpieczne i obarczone dużym ryzykiem. Będziemy to robili naprawdę spokojnie i rozważnie – dopowiada Grzegorz Garbuz.
Samicę mrówkojada olbrzymiego, gdy tylko wzrośnie temperatura, zobaczymy już wkrótce na wybiegu. O tym, czy Milo i Maria są parą, z pewnością poinformujemy.
AP / opr. LysA
Fot. AP