Ponad 35 litrów krwi zebrano podczas terenowej akcji krwiodawstwa w Grupie Azoty Puławy. W tym roku było to już piąte tego typu wydarzenie organizowane w spółce z inicjatywy miejscowego Klubu Honorowych Krwiodawców „Dar Życia”.
Akcja była odpowiedzią na deficyty w bankach krwi i lubelskich szpitalach.
– Potrzeby są bardzo duże. Współpracując z regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Lublinie, mam na bieżąco wiadomości o zapasach krwi. Jak człowiek się temu dokładnie przyjrzy, to w całej Polsce brakuje, jak nie jednej, to kilku grup krwi – mówi Tomasz Ogrodnik, koordynator akcji zbiórki krwi w Grupie Azoty Puławy.
– Ostatnio mamy duże braki krwi. Deficyty są nie tylko tradycyjnie w grupach ujemnych, ale teraz wszystkie grupy są bardzo potrzebne. Najmniej oczekujemy dawców grupy AB, bo mamy zapasy z racji tego, że ludzi grupy AB w populacji jest mało. W związku z tym i biorców jest mało. Trzeba tak gospodarować krwią, żeby się nie marnowała, bo nie po to przychodzi dawca. Robimy to racjonalnie i okresowo wstrzymujemy pobieranie grupy AB. Bardzo chętnie natomiast prosimy osoby z tą grupą o oddawanie osocza. Jeśli chodzi o ozdrowieńców, to ich osocze nadal jest potrzebne. Wiemy, co się zbliża i nam grozi w tym momencie, jaka jest sytuacja. Zachęcamy do oddawania – tłumaczy Teresa Błachnio, kierownik terenowego oddziału w Puławach.
– Krwiodawstwo zawsze opierało się mniej więcej w połowie na młodzieży, zarówno szkolnej, jak i akademickiej. To nie jest przypadek, że jak był rok szkolny, czy akademicki, to nigdy krwi nie brakowało. Jeździliśmy wtedy i w szkołach czy na uniwersytetach zbieraliśmy bardzo dużo krwi. W wakacje automatycznie to wszystko odpadało. Co roku w wakacje jest problem. W tym momencie, mimo że skończył się okres wakacyjny, to mamy związane ręce. Wiele szkół pracuje obecnie na przysłowiowe pół gwizdka, część klas jest na kwarantannie, część nie. My do takich placówek nie możemy pojechać, bo grozi to zakażeniem. Tu jest pies pogrzebany – wyjaśnia Piotr Cenkiel, lekarz kwalifikujący.
– Przyjechałem z żoną, ona jest zakwalifikowana i oddaje, a ja niestety miałem trochę problemów zdrowotnych. Musiałem odczekać dwa tygodnie, to się niestety przesunęło. Oddałem krew w szpitalu we wrześniu i muszę jeszcze poczekać 10 dni do kolejnej donacji – mówi Norbert Muciek.
– Krwiodawstwo zaczęło się od pobytu w wojsku. W tamtych czasach za oddanie krwi należał się urlop. 3 dni za oddanie pełnej krwi, 5 dni za osocze. Wciągnąłem się w to, bo nie chciało się tam siedzieć. Z tego względu zacząłem oddawać. Pierwszym razem poszło bardzo ładnie i dobrze się czułem. Od tamtej pory miałem przerwę za granicą, ale po powrocie do Polski stwierdziłem, że będę kontynuował tę przygodę z krwiodawstwem – opowiada Piotr Kowalczyk.
– Jest bardzo duża grupa pracowników Zakładów Azotowych, którzy oddają krew. Ja się też do nich zaliczam. Staram się zawsze, jak tylko mogę, uczestniczyć aktywnie w akcji. Pierwsza donacja to było jeszcze liceum. Potem długa przerwa. Właściwie dzięki akcjom organizowanym w Zakładach Azotowych Puławy wróciłem do oddawania krwi, z czego bardzo się cieszę – mówi Andrzej Skwarek, członek zarządu Grupy Azoty Puławy.
– Jak wszyscy wiemy, krew jest niezastąpiona. Wykorzystywana jest do wszelkich zabiegów chirurgicznych i operacyjnych, interwencyjnych. Wykorzystywana jest w wypadku anemii, do leczenia noworodków – dodaje Teresa Błachnio.
– Zapraszamy i zachęcamy, bo wiemy, że każda jednostka – 450 ml – jest na wagę życia, nie złota – dopowiada Tomasz Ogrodnik.
W dzisiejszej akcji wzięło udział 90 osób. Kolejne takie wydarzenie na terenie Grupy Azoty Puławy planowane jest 17 grudnia.
ŁuG / opr. LysA
Fot. ŁuG