Fundacja dla Przyrody pomaga nietoperzom w Lublinie. W dolinie Bystrzycy, na odcinku od Parku Ludowego do Zalewu Zemborzyckiego, zawisną budki dla tych latających ssaków, a także pojawią się tablice edukacyjne.
Dziś (12.10) członkowie Fundacji pracowali przy ścieżce rowerowej obok terenów dawnego LKJ-u.
– Widząc taką budkę, ludzie bardzo często pytają, dlaczego nie ma z przodu otworu. Jest tak dlatego, by ptaki lub ssaki nie miały do niej dostępu – wyjaśnia Marek Kołodziejczyk z Fundacji dla Przyrody. – Otwór znajduje się całkowicie od dołu. Jest to wąska szczelina, przez którą nietoperz się wdrapuje i wpełza do środka. Ma tam cieplutko i przyjemnie. Jak dodatkowo słoneczko oświetli budkę w ciągu dnia, naprawdę jest mu tam dobrze.
– W Lublinie mamy łącznie 17 gatunków nietoperzy. To jeszcze nie jest zamknięta liczba, mogą pojawiać się nowe – mówi Michał Piskorski, chiropterolog, zajmujący się badaniem i ochroną nietoperzy. – Oczywiście nie wszystkie gatunki, bo nie wszystkie są zdolne do występowania w miastach. Niektóre wręcz miasta preferują, są synantropijne i lubią sąsiedztwo człowieka. Lubią siedliska przejściowe, czyli częściowo zagospodarowane, częściowo naturalne. Na styku takich miejsc często kumuluje się więcej gatunków. Z takich najpospolitszych, które tu spotykamy, jest kilka gatunków karlików: karliki większe, karliki drobne, karliki średnie. Szczególnie częste są borowce, jesienią występują również mroczaki posrebrzane. Oprócz tego występują gacki i związane typowo z wodą nocki rude, które żerują bezpośrednio nad taflą wody.
– Bywają tu i żerują wzdłuż doliny Bystrzycy – mówi Michał Stepuch z Fundacji dla Przyrody. – Tędy też migrują na swoje zimowiska: tak lokalnie, na miejsca, gdzie jest stała temperatura. Są to jakieś piwnice i tego typu miejsca, o ile coś tutaj znajdą. Te budki, które my wieszamy, są schronieniami dziennymi. Po nocnym żerowaniu nietoperze szukają miejsca schronienia. A że dziuplastych drzew, czyli naturalnych miejsc schronień, nie ma, to substytutem są tego typu budki.
– Jednym z założeń naszego programu jest odczarować te mity, które są z nimi związane: że wplątują się we włosy, że mogą powodować zagrożenie – zaznacza Michał Piskorski. – Wszyscy wiemy, że niestety pandemia koronawirusa mogła być wywołana przeniesieniem tego wirusa z nietoperzy. Możliwe, że został przeniesiony najpierw na inne zwierzęta, a dopiero później na człowieka. Jednak polskie nietoperze zupełnie nie mają styczności z koronawirusami. Są bezpieczne. Oczywiście są to dzikie zwierzęta, nie należy ich dotykać w razie spotkania, dlatego że będą się bronić. Wtedy mogą nieintencjonalnie ugryźć człowieka. Zupełnie nie są spokrewnione z gryzoniami, dlatego niegdyś popularna nazwa „latająca mysz” jest nieadekwatna. Jest też mit o krwiożerczości. Nietoperze krwiopijne to kilka gatunków, które występują tylko w Ameryce Środkowej i Południowej.
– Staraliśmy się umieścić budki przy ścieżkach rowerowych i pieszych, żeby w momencie spacerów czy wieczornych przejazdów w ciągu lata (wtedy często nietoperze polują) można było obserwować, jak wykonują swoje niesamowite akrobacje przy latarniach, łowiąc owady. Chcemy uświadomić ludziom, że nietoperze potrafią złapać nawet 15 tysięcy komarów. To naprawdę spore liczby. Warto je chronić – przekonuje Marek Kołodziejczyk.
W ramach projektu zostanie powieszonych 90 budek i postawionych 5 tablic informacyjnych. Projekt czynnej ochrony nietoperzy w dolinie Bystrzycy jest dotowany przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Lublinie, a tablice informacyjne sfinansował Urząd Miasta.
LilKa / opr. WM