W Lublinie uczczono pamięć żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego wywiezionych do łagrów NKWD.
– Pierwszy transport, który wyruszył z Lublina, sformowano w 1944 roku, a do sowieckich łagrów trafiło między innymi 900 żołnierzy. Odjechali z rampy w okolicach ulicy Nowy Świat – mówi pełnomocnik wojewody lubelskiego do spraw ochrony dziedzictwa narodowego i spraw kombatantów Waldemar Podsiadły. – Były to transporty z żołnierzami Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, a więc formacji walczących o niepodległość ojczyzny w czasie II wojny światowej. Wraz z przybyciem Armii Czerwonej postanowiono, że te najbardziej patriotyczne jednostki trzeba zneutralizować, wywieźć z kraju, żeby zapewnić sobie tutaj niepodzielne rządzenie. Dla jednej trzeciej stało się to praktycznie wyrokiem śmierci, bo warunki pobytu w tych obozach nie różniły się niczym od obozów koncentracyjnych – była mordercza praca i niedożywienie.
ZOBACZ ZDJĘCIA: 77. rocznica deportacji Borowiczan
– Było to paradoksalne, bo oni powinni się cieszyć z tego, że wygonili okupanta niemieckiego, powinni dumnie nosić ordery – niektórzy bardzo wysokie, bo niektórzy byli odznaczeni Virtuti Militari. A nagle okazało się, że oni są wrogami. Niestety wielu z nich – według naszych dokumentów ponad 650 osób – straciło życie i zostało na rosyjskiej ziemi – mówi Dorota Adach, prezes Stowarzyszenia Środowisko Borowiczan – Sybiraków.
– Przyjechałam ze Świętokrzyskiego. Jestem w drodze od godziny 4, żeby być na tej uroczystości – mówi Teresa Romańska-Faściszewska, żona Borowiczanina – Sybiraka. – Męża, AK-owca, członka Kedywu, zabrali pod koniec października. W listopadzie odwieziono go do Borowicz. Wrócił w 1946 roku. Udało mu się wrócić, ale niestety był schorowany. Chyba miał w sobie hart ducha, bo skończył studia i został świetnym chirurgiem. Łagry odcisnęły piętno na jego życiu. To samo dotyczyło psychiki. Pamiętam rozmowę z Martą Herling-Grudzińską w Kielcach o syndromie „złagrowanego człowieka”. To jest taka asceza w życiu, czyli dobra materialne zupełnie nie są ważne. Jest też taki element wielkiego szacunku dla jedzenia i dla chleba, którego nie wolno zmarnować. Wiąże się to również z otwarciem na człowieka biednego. To są ludzie skażeni łagrami. Mąż mówił, że najgorsze sny, jakie miewał, a miewał rzadko, to te, że jest właśnie tam.
Dokładna rocznica wywózki z Lublina polskich żołnierzy do łagrów w rejonie Borowicz przypada 18 listopada. W sumie jesienią 1944 roku NKWD aresztowało i wywiozło do Borowicz łącznie prawie 5000 polskich żołnierzy.
TSpi / opr. WM
Fot. Piotr Michalski