Osoby wysoko wrażliwe to te, które intensywniej niż inni przetwarzają informacje i bodźce płynące z otoczenia. Szacuje się, że stanowią między 20 a 30 procent społeczeństwa. O tym zagadnieniu w kontekście dzieci mówią naukowcy na konferencji w Wyższej Szkole Ekonomii i Innowacji w Lublinie, gdzie trwa Tydzień Wysokiej Wrażliwości.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Tydzień Wysokiej Wrażliwości na WSEI
– To pierwsza konferencja na taką skalę. O problemie trzeba mówić, bo w przestrzeni nadal funkcjonuje wiele mitów na temat wysokiej wrażliwości – mówi dr Monika Baryła-Matejczuk z WSEI. – Wysoka wrażliwość to cecha temperamentu, czyli występuje u nas naturalnie i obserwujemy ją już we wczesnym dzieciństwie. Niemowlaki, które są bardziej wrażliwe na bodźce z otoczenia, są też bardziej reaktywne, czyli szybciej reagują, szybciej dają nam znać o swoich potrzebach, na przykład płaczem, aktywnością czy dyskomfortem.
– Nie jest to nowe zjawisko. To, co obserwujemy w wymiarze psychologicznym, występuje od wieków – zaznacza prof. Zbigniew Gaś, koordynator kierunku psychologia w Wyższej Szkole Ekonomii i Innowacji w Lublinie. – Zazwyczaj kończyło się na obiegowym zaetykietowaniu: to jest płaczliwe dziecko, a to jest nadwrażliwe, przejmuje się byle czym itd. Mamy trzy główne cele. Po pierwsze, cel czysto edukacyjny. Bowiem również wielu specjalistów nie zdaje sobie sprawy z tego, na czym ten problem polega i co można robić. Drugi cel to podzielenie się doświadczeniami. Po trzecie, chodzi o warsztat działania dla rodziców, pedagogów i psychologów. Takim dzieciom, a później ludziom dorosłym – bo z tego się nie wyrasta, to jest bagaż na całe życie – trzeba pomóc w tym, żeby nauczyli się radzić sobie z życiem, mimo że są tak wrażliwi.
– Nadmiar bodźców będzie męczył te dzieci – tłumaczy dr Małgorzata Artymiak z WSEI. – To, co dla innych dzieci będzie przyjemne, dla tych dzieci w pewnym momencie będzie nie do zniesienia. Występuje u nich nadmierna empatia, czyli przejmowanie emocji innych. Bajki czy filmy mogą stać się podłożem do rzeczywistego przeżywania czy uruchamiania wyobraźni. Dzieci się boją. Występuje nadwrażliwość na wiele bodźców: dźwiękowych, dotykowych, nawet zapachowych.
– Nasza praca z dziećmi to przede wszystkim uświadamianie i szukanie ścieżek, które pomogą dziecku lepiej funkcjonować w szkole – mówi Magdalena Gajewska-Oseła, psycholog w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Tomaszowie Lubelskim. – Zwróćmy też uwagę na to, że są to dzieci z ogromnym potencjałem. Ważne, by ich nie szufladkować, ale po prostu wspierać. Kiedy będą wyuczały się tych momentów przez stymulowanie, dzieci same będą obserwowały u siebie zachowania, takie sygnały, że ze mną już dzieje się źle albo potrzebuję odpoczynku, ciszy. To wcale nie jest nic złego. Chodzi też o naukę odkrywania tych potrzeb: „Jak moje ciało reaguje? Jakie myśli się pojawiają? I dlaczego się pojawiają?”.
– Ryzykowne są wszelkie poradniki, dlatego że w przypadku dzieci wysoko wrażliwych bardziej sprawdza się coś, co nazywamy podążaniem za dzieckiem – tłumaczy dr Małgorzata Artymiak. – Najważniejsze w pracy z tymi dziećmi jest rozpoznać ich potrzeby. Należy dopasować metody i narzędzia do potrzeb.
– Pracujemy, by wesprzeć pewne filary. Pierwsze są związane z budowaniem samooceny – wyjaśnia dr Monika Baryła-Matejczuk. – Bardzo ważne jest, żeby dziecko miało świadomość, że każdy z nas jest inny, w czymś wyjątkowy i z czymś będzie musiał w życiu pracować czy się mierzyć. Pracujemy również z trudnymi emocjami. Uczymy samoregulacji, tego, by wszystkie silne emocje, które się pojawiają, i wszystko, co dzieje się w myśleniu, nie przechodziło od razu na zachowanie. Chodzi o to, żebyśmy mieli świadomość tego, że co się w nas dzieje, natomiast na zewnątrz odpowiadali na oczekiwania społeczne i własne.
– To nie jest tak, że to dzieci zaburzone, deficytowe czy dysfunkcyjne – podkreśla dr Małgorzata Artymiak. – Staramy się przy każdej okazji o tym mówić. Wysoka wrażliwość nie jest dysfunkcją, nie jest zaburzeniem rozwojowym, nie jest efektem błędów wychowawczych (bo często też tak rodzice o tym myślą). Ważne jest, aby dać dziecku szansę, żeby na miarę swoich możliwości stopniowo uczestniczyło we wszystkim, co jest mu zadane w wieku rozwojowym, czyli chodziło do szkoły i kontaktowało się z rówieśnikami. Czasami to będzie wiązało się na przykład z tym, że dziecko będzie na urodzinach godzinę, a nie trzy. I wystarczy.
Materiały, które są prezentowane podczas konferencji i warsztatów, zostały opracowane w ramach wieloletnich badań realizowanych w międzynarodowym zespole we współpracy z ekspertami z: Uniwersytetu Alicante w Hiszpanii, Uniwersytetu Tor Vergata w Rzymie, Uniwersytetu La Laguna na Teneryfie, organizacji zrzeszających psychologów z Rumunii. Warsztaty dla psychologów, nauczycieli i rodziców potrwają do piątku (08.10).
RyK / opr. WM
Fot. Piotr Michalski