We wtorek (12.10) po południu w Brukseli upubliczniony został doroczny Lokalny Regionalny Barometr Unii Europejskiej – raport o sytuacji samorządów w 27 krajach członkowskich.
Tym razem raport zdominowała pandemia i jej skutki dla lokalnych oraz regionalnych społeczności w praktycznie wszystkich sferach życia. Jednym z obszarów, którym poświęcono najwięcej uwagi, była sytuacja zdrowotna i jej reperkusje.
– Dane z tej części raportu, także z perspektywy specyfiki naszego regionu, zaskoczyły nawet autorów – mówi Dorota Tomalak, współkierująca zespołem w Komisji Zasobów Naturalnych Komitetu Regionów. – Przed sporządzeniem raportu założyliśmy, że miasta okażą się bardziej odporne, ponieważ jest tam więcej łóżek w szpitalach, więcej lekarzy, jest łatwiej poprosić o pomoc, są sąsiedzi dookoła, czego często nie mamy na terenach słabiej zaludnionych. To było dla nas naprawdę duże zaskoczenie, kiedy dostaliśmy pierwsze wyniki. Pytaliśmy badaczy, czy są pewni, ponieważ statystycznie okazało się, że między miastem a wsią 4 jest punkty różnicy. Wyszło, że w 2020 roku było jednak o wiele bezpieczniej i zdrowiej mieszkać na terenach wiejskich. Między pierwszą falą, która złapała nas nieprzygotowanych, a drugą i trzecią falą był już czas na reakcję. Reakcja na terenach wiejskich była o wiele szybsza, o wiele kreatywniejsza. To sprawiło, że regiony wiejskie były w pewnym sensie lepiej przygotowane na to, żeby przyjąć na siebie uderzenie drugiej i trzeciej fali.
Inaczej jest ze szczepieniami. Tutaj akurat, jeżeli chodzi o tereny wiejskie – przynajmniej w Polsce – różnice są kolosalne w stosunku zarówno do sieci usług, które świadczą szczepienia, jak i tych, którzy tym szczepieniom się poddają.
– Zakładaliśmy, że na terenach wiejskich będzie większy problem ze szczepieniem, jeżeli chodzi o dotarcie do osób, które potrzebują szczepień. Okazuje się, że – statystycznie rzecz biorąc – tak nie jest. Największe problemy są w stolicach państw członkowskich – komentuje Dorota Tomalak. – Przypuszczamy, że ma to związek z tym, że są tam środowiska, które są dość zamknięte. Często są tam środowiska osób pochodzących z innych części świata czy Europy. Dochodzą też kwestie pewnych środowisk religijnych, do których jest dość ciężko dotrzeć. To właśnie na tym najniższym poziomie demokratycznym – samorządowym – wiemy, gdzie ci ludzie są. Dzięki zaangażowaniu polityków najniższego szczebla, władz lokalnych, władz terytorialnych możemy dotrzeć do grup, które jeszcze się wahają.
JB / opr. WM
Fot. archiwum