12.11.2021 Halo komiks

12.11.2021 halo komiks 2021 11 18 151537

Pierwsza odsłona serii Fear Agent (wyd. Non Stop Comics) była niczym przygodowe kino spod znaku Indiany Jonesa, tyle że w kosmosie. Kolejne tomy to równie mocna kosmiczna dawka emocji, lecz z wyraźnym skrętem w stronę postapokalipsy rodem z Żywych trupów. To skojarzenie na miejscu, ponieważ za rysunki w Fear Agent odpowiada człowiek, który narysował pierwsze zeszyty sagi o zombich, czyli Tony Moore. W tomie trzecim, bardziej przyziemnym, czytelnik ma okazję cofnąć się do momentu kiedy wszystko się zaczęło. Wszystko, czyli nagły atak trzech kosmicznych ras na Ziemię. Na chwilę przed pierwszym uderzeniem złowrogich sił Heath Huston siedział sobie na werandzie wraz z ojcem, synem i żoną. Chwilę później świat wyglądał już nieco inaczej, a jego zaczęła napędzać żądza zemsty. Zdeterminowany agent strachu ze zwykłego kierowcy ciężarówki awansował na tego, który ma zadbać o przetrwanie gatunku. Wspominałem już nie raz, że obok Deadly Class, to właśnie Fear Agent jest flagowym dziełem scenarzysty Ricka Remendera. A to z kilku powodów. Przede wszystkim scenarzysta ubiera swoją fabułę w eleganckie, ale skromne szaty – wiadomo, że kiedy pojawia się kosmos, autorom uderzają do głowy różne niezwykle skomplikowane koncepcje. Remender stawia na prostotę, a przyozdabia ją świetnie napisanymi dialogami oraz niebanalną akcją, która pędzi od strony do strony. Pakując do tekstów mnóstwo niewymuszonego dowcipu, potrafi także poruszyć ważkie kwestie, takie jak chociażby współodpowiedzialność całego narodu za czyny jego służb wojskowych. Jednocześnie Fear Agent jest takim popkulturowym kociołkiem, w którym wielbiciele kultury popularnej będą mogli wynajdywać różne tropy i podążać nimi w dal. Strona wizualna to pełen profesjonalizm – obok wspomnianego Tony’ego Moore’a na kartach dwóch ostatnich tomów serii możemy oglądać prace Jerome Openy, Mike’a Hawthorne’a i Kierona Dwyera, znanego polskim czytelnikom chociażby z wydanego lata temu zeszytu Mroczny rycerz mrocznego miasta napisanego przez Petera Milligana. Fear Agent, co ważne, jest historią zamkniętą w trzech tomach, dlatego też czytelnik nie zostaje na koniec z pytaniem „co dalej?”. Wszyscy, którzy chcą sprawdzić czy zapijaczony i rozdarty rozrabiaka znajdzie w końcu odkupienie, mają ku temu najlepszą okazję.

Tymczasem porucznik Blueberry, którego przygody zostały wydane już w Polsce w całości, doczekał się serii opowiadającej o jego młodości. Za jej sterami ponownie stają autorzy, który zapoczątkowali westernowy serial, czyli Jean-Michel Charlier oraz Jean Giraud znany szerzej jako Moebius. Pierwszy tom zbiorczy tej historii zawiera trzy albumy: Młodość Blueberry’ego, Jankes o nazwisku Blueberry oraz Niebieski jeździec. Klasycy komiksu frankofońskiego raz jeszcze dostarczają materiał zrealizowany wedle prawideł sztuki obowiązujących w latach 70. ubiegłego wieku. Akcja serii rozgrywa się na Dzikim Zachodzie, a główny bohater uczestniczy w głośnych wydarzeniach historycznych. Do tego ciągle jest wplątywany w spiski i skomplikowane intrygi, co pozwala autorom na dramatyczne zwroty akcji i pełen wachlarz charakterystycznych dla westernów chwytów i zagrywek. „Jedynka” na grzbiecie sugeruje, że komiks mogą czytać wszyscy fani klasycznych dzieł – i faktycznie, nie trzeba znać wydarzeń z głównej serii, by docenić Młodość Blueberry’ego (wyd. Egmont Polska). To rzecz dla koneserów gatunku – troszkę podstarzała, ale dzięki temu przesiąknięta specyficznym klimatem.

Exit mobile version