Powraca problem szkód wyrządzonych przez bobry. Problem ten aktualny jest w całym kraju, ostatnio nasilił się zwłaszcza w gminie Biała Podlaska.
– Bobry po raz kolejny spowodowały zalania pól i łąk – skarży się Andrzej Danielewicz, rolnik z Wilczyna. – Prowadzę ekologiczne gospodarstwo rolne. Przeszkadzają mi w tym bobry i to bardzo mocno, bo prowadzę hodowlę koni. Część łąk nie została wykoszona. W rowach, gdzie płynie woda, bobry zrobiły dużo tam, jest nawet jedno żeremie. Łąki zostały zalane, woda się po nich rozlała i nie można było ich skosić. Rosnące w okolicy rowów drzewa olchowe też są już zniszczone, położone na ziemię.
– Problem z bobrami mamy już od kilku lat – przyznaje Marek Sawczuk, sołtys wsi Kaliłów i radny gminy Biała Podlaska. – U mnie jest zalana łąka, są zrobione 3 czy 4 tamy. Są porobione nory. W tamtym roku mało się nie przewróciłem, jadąc ciągnikiem. Chyba będę musiał wycofać z dopłat część łąk czy pól, które mam przy rowie. Agencja wymaga bowiem, że muszą być wykoszone czy zaorane, a nie mogę tego zrobić. Mam nawet ciężki sprzęt, ciągniki, a nie ma sposobu, żeby dojechać kilkadziesiąt metrów do rowu, bo jest grzęzawisko, są jamy.
– Bóbr jest zwierzęciem chronionym, które przez długi czas w Polsce było mocno zagrożone – mówi prof. Paweł Buczyński z Katedry Zoologii i Ochrony Przyrody UMCS w Lublinie. – Jeszcze około 30 lat temu bóbr występował praktycznie tylko w Polsce Północnej, głównie na Suwalszczyźnie. Stąd ochrona. Bobry, po pierwsze wskutek poprawy jakości wody w Polsce, same rozeszły się z Suwalszczyzny w różne regiony. Po drugie były introdukowane w wiele regionów, czyli wprowadzane tam sztucznie. Oczyściły nam się rzeki i bobry udały nam się nadzwyczajnie. Zwierzęta te bardzo mocno przekształcają środowisko. O tym wszyscy wiemy. Budują tamy, jeżeli mogą. W przypadku dużych rzek z kolei ryją nory w skarpach i to powoduje, że są kłopotliwe. Tamy powodują, że są zalewane łąki i pola. Z kolei ewentualne uszkadzanie instalacji przeciwpowodziowych zwiększa zagrożenie powodziowe. Nie do końca wiadomo, co z tym robić. Na pewno z punktu widzenia przyrodniczego działalność bobrów jest korzystna. Nasz kraj cierpi na deficyty wody. Retencjonowanie wody w przyrodzie to ogromna usługa ekosystemowa, którą ten bóbr – inżynier środowiska – nam oddaje. Z drugiej strony oczywiście wchodzi w paradę ludzkiej gospodarce.
– Mamy sygnały od mieszkańców naszej gminy, że jest problem z bobrami – przyznaje wójt gminy Biała Podlaska, Wiesław Panasiuk. – Wychodząc naprzeciw ich skargom, na ostatniej radzie gminy podjęliśmy decyzję o wystosowaniu pisma do dyrektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o wyrażenie zgody na odstrzał co najmniej 50 sztuk bobrów.
– Jeśli chodzi o odstrzały, to z bobrami sprawa jest trochę skomplikowana – tłumaczy Paweł Duklewski, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. – Jako że są to zwierzęta chronione, należy uzyskać odpowiednie zgody. Trzeba złożyć do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie wniosek o możliwość takiego odstrzału i potem przeprowadzić taki odstrzał, co też nie jest łatwą sprawą. Bobry jako zwierzęta dość płochliwe po prostu potrafią uciec i schować się przed myśliwym. Nawet jeżeli myśliwemu udałoby się odstrzelić całą rodzinę bobrów, to musimy pamiętać, że to, iż w danym miejscu przebywała bobrza rodzina, oznacza, że jest ono dla nich korzystne pod względem ekosystemowym. Wkrótce – w ciągu najbliższego sezonu bądź dwóch – to miejsce zostanie zasiedlone przez kolejną bobrzą rodzinę. I zaczynamy sytuację od początku.
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nie rozpatrzyła jeszcze wniosku gminy Biała Podlaska o odstrzał bobrów.
Dodajmy, że rolnicy, którzy ponieśli straty spowodowane przez bobry, mogą też starać się o odszkodowanie wypłacane przez Skarb Państwa. Wnioski w tej sprawie powinny być również wysłane do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
MaT / opr. WM
Fot. pixabay.com