Konne patrole lubelskich terytorialsów pomagają w ochronie granicy z Białorusią. Są one szczególnie przydatne w trudno dostępnym terenie, jakim jest brzeg Bugu.
Na razie jest to program pilotażowy Wojsk Obrony Terytorialnej. W działania zaangażowano terytorialsów jeźdźców. Jednym z nich jest Marcin Pawlak.
– Mój koń wabi się Avanti. Współpracujemy od nieco ponad 2 lat. Wybór Avantiego był podyktowany zgodnością charakterów: spokojnych, ale walecznych. Avanti ma już za sobą kilka zmian – opowiada Marcin Pawlak.
– Na razie jest to program pilotażowy – mówi oficer prasowy 2. Lubelskiej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej kpt Damian Stanula. – W związku z sytuacją na granicy z Białorusią postanowiliśmy użyć koni. Okazuje się, że sprawdzają się bardzo dobrze. Zwierzęta nie potrzebują paliwa jak pojazdy. Mogą dojść w trudno dostępne tereny. Jeżeli chodzi na przykład o patrole obok Bugu, na samej krawędzi Bugu quady nie mogłyby dojechać w pewne miejsca.
– Po pierwsze, koń będzie przemieszczał się cicho, po drugie szybciej niż samochód – zaznacza Marcin Pawlak. – To na pewno jest przewaga konia, że w czasie działań patrolowych możemy działać w zupełnej ciszy. W terenie niezurbanizowanym samochód jest słyszalny z dość dużej odległości i umożliwia ukrycie się. Konno jesteśmy w stanie pojawić się praktycznie niezauważeni, niesłyszani. Samochód czy quad tego nie zapewnią. Koń to 500 kilogramów o temperaturze około 38 stopni, więc to też naturalny grzejnik. Dzięki patrolom konnym zachowujemy też świeżość, możemy wejść do działań.
– Ta praca jest wymagająca – podkreśla kpt Damian Stanula. – Sam patrol to dopiero część pracy, bo konia należy najpierw przygotować do służby. Później jest sam patrol i na koniec konia trzeba oporządzić po patrolu.
– Koń niesie na grzbiecie spory ciężar: oprócz wyposażenia jest jeździec, który też sporo waży. Łącznie to niemal 100 kilogramów – mówi Marcin Pawlak. – Przekupstwo jest potrzebne, żeby nawiązać nić przyjaźni z Avantim. Jest znanym żarłokiem. Kupiłem siodło o roku produkcji 1953, ale na wzorze siodła z 1936 roku. W momencie, gdy je kupowałem, miało stan magazynowy. Kupowałem je 20 lat temu. Już swoje przeżyło, ale myślę, że spokojnie posłuży jeszcze 20 lat.
– Służba z wykorzystaniem konia jest dużą przyjemnością – dodaje Marcin Pawlak. – Zwłaszcza, że wcześniej tradycje kawalerii kultywowałem tylko w formie rekonstrukcji historycznej, a teraz mam możliwość wcielać je jako coś żywego, współczesnego. Myślę, że każdy jeździec kawalerzysta miałby ochotę przeżyć prawdziwą kawaleryjską przygodę.
Konny patrol na granicy trwa osiem godzin. Konie dziennie przemierzają kilkadziesiąt kilometrów.
Terytorialsi wspierają pograniczników również poprzez patrole piesze czy obserwacje terenu dronami. Działania wojskowych prowadzone są w ramach operacji „Silne Wsparcie”.
ZAlew / opr. WM
Fot. ZAlew