Sekundniki przy sygnalizacji świetlnej sprawdzają się w Świdniku, ale w Lublinie miasto nie chce stosować takiego rozwiązania na dużych skrzyżowaniach. Urzędnicy uważają, że obecny system wystarczająco upłynnia ruch w mieście. Innego zdania są mieszkańcy Lublina.
– Korzystają na tym zarówno kierowcy jak i piesi. Czują się bezpieczniej – chwalą świdniczanie.
– Po dwóch latach zapytaliśmy kierowców w mediach społecznościowych no i muszę przyznać, że były same pozytywne opinie, świadczące o tym, że ten ruch jest faktycznie upłynniony. A taki był nasz zamiar – podkreśla Bartłomiej Pejo, wicestarosta świdnicki.
– Zastosowanie sekundników ma przede wszystkim jedną zasadniczą wadę, która sprawia, że ich montaż w Lublinie nie ma uzasadnienia – mówi Justyna Góźdź z biura prasowego w kancelarii prezydenta Lublina. – Żeby sekundniki wiarygodnie wskazywały czas pozostały do zmiany świateł, sygnalizacja musi działać w trybie stałoczasowym, czyli niezależnie od natężenia ruchu na skrzyżowaniu. Takie rozwiązanie w Lublinie systematycznie zastępowane jest nowoczesną sygnalizacją opartą na systemie czujników wykrywających ruch i tym samym dostosowujących się do natężenia. Warto również zwrócić uwagę na koszt zastosowania sekundników. Jeśli mówimy o małym i prostym skrzyżowaniu lub przejściu, to ten koszt waha się w granicach kilkunastu tysięcy złotych. W odniesieniu do większego skrzyżowania, np. al. Solidarności, Lubomelskiej i Kompozytorów Polskich, wydatek ten byłby już wielokrotnie większy – dodaje.
– Wystarczy pojechać do Świdnika czy do Stalowej Woli. W małych miasteczkach naprawdę to upłynnia ruch. Było to kiedyś stosowane na al. Kraśnickiej. Jak się trzymało jedną szybkość, całą Kraśnicką się przejeżdżało, a teraz światła w ogóle nie są zgrane. Praktycznie staje się na każdych światłach i korki się tworzą. Jeżdżę zawodowo ciężarówką, w niektórych miastach to jest i naprawdę ułatwia to jazdę. Jestem za tym, żeby to weszło – mówią mieszkańcy Lublina.
– Warto o tym wspomnieć, że działa sekundniki mogą działać też przy sygnalizacji zmiennoczasowej – zaznacza Bartłomiej Pejo. – Ta zmiana czasu światła zielonego czy czerwonego dla kierowców jest uzależniona od tego, czy pieszy znajduje się na przejściu dla pieszych. Jest tzw. „wzbudzacz”. Jeżeli pieszy podchodzi do przejścia, zawsze pali się to światło czerwone dla pieszego. W momencie, kiedy wciśnie przycisk, po dwunastu sekundach zapala się światło zielone dla pieszego. No i automatycznie oczywiście czerwone dla kierowcy. Jeżeli pieszego nie ma przed przejściem, to cały czas z założenia powinno się palić światło zielone dla kierowców. Często niektóre samorządy podnoszą ten aspekt, że sekundniki nie są w stanie działać przy sygnalizacji zmiennoczasowej. My udowodniliśmy, że są w stanie. Oczywiście skoordynowanie sekundnika z modułem instalacji świetlnej wymagało trochę pracy – dodaje.
– Ewentualne zastosowanie sekundników w Lublinie będzie rozważane na etapie prac projektowych, dotyczących rozbudowy obecnego systemu zarządzania ruchem, jedynie na skrajnych skrzyżowaniach lub przejściach dla pieszych o stosunkowo mniejszym natężeniu ruchu – deklaruje Justyna Góźdź. – Podjęte w tym temacie decyzje będą na pewno poprzedzone wnikliwą analizą ruchu, wypadkowością, a także zostaną skonsultowane z policją.
– Moim zdaniem to jest bez znaczenia, czy są te sekundniki, czy nie, bo i tak światło musi się zmienić, i tak – podsumowuje jeden z lublinian.
Świdnik planuje wyposażyć następne sygnalizacje w nowe sekundniki na ul. Racławickiej i al. Lotników Polskich. Takie wyświetlacze pokazują kierowcom, za ile sekund zapali się zielone lub czerwone światło.
RyK / opr. PrzeG
Fot. archiwum