– Od sierpnia 2021 roku zatrzymaliśmy 311 przemytników migrantów – przekazał w środę (24.11) rzecznik Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka. Wskazując, że ci coraz częściej decydują się na używanie wypożyczanych w Polsce aut, zaapelował o ostrożność do firm z tego sektora.
Podczas środowej konferencji w Szudziałowie (województwo podlaskie) insp. Mariusz Ciarka poinformował, że ubiegłej nocy odwiedził funkcjonariuszy pełniących służbę na polsko-białoruskiej granicy. – Widać bardzo wysokie morale. Oni wiedzą, dlaczego są na granicy – podkreślił. – Nie spodziewałem się, że aż tak bardzo swoją rolę znają zarówno funkcjonariusze służb, jak i żołnierze. To jest widok, który na pewno wzrusza – dodał.
CZYTAJ: Straż Graniczna: żołnierz ranny podczas nocnego ataku migrantów
Jak poinformował, ubiegłej nocy doszło do zatrzymania jednego przemytnika oczekującego na osoby, które miały nielegalnie przekroczyć granicę. – Łącznie od sierpnia zatrzymaliśmy takich przemytników 311 – przekazał. Jak podkreślił, za każdym razem w takiej sytuacji kierowany jest wniosek o areszt, a pojazd, którym przewożeni są migranci, jest zabezpieczany. Jak podkreślił, cena za przewiezienie jednej osoby do Niemiec waha się od kilkuset do nawet kilku tysięcy dolarów.
Rzecznik KGP zaapelował przy tym do polskich firm wypożyczających samochody. – Zauważyliśmy, że taktyka przemytników zmieniła się i nie wykorzystują już oni swoich samochodów, którymi przyjeżdżali nawet z Niemiec, ze Szwecji, z krajów Europy Zachodniej, ale wypożyczają te samochody na terenie Polski – wskazał. Jak dodał, warto, by firmy „zastanawiały się, komu te samochody wypożyczają”. Jak podkreślił, w sytuacji zabezpieczenia pojazdu przez służby firma nie będzie mogła nim dysponować. – Podpowiedź do właścicieli tych firm: niech pobierają odpowiednią kwotę jako zabezpieczenie na wypadek, gdyby ten pojazd utracili w różnych okolicznościach – powiedział Ciarka.
CZYTAJ: Grupa migrantów próbowała przepłynąć pontonem przez graniczny Bug
Policjant wskazywał też, że po raz kolejny ulega zmianie taktyka strony białoruskiej w sprawie migracji. – Można powiedzieć, że ona wróciła do tych zdarzeń sprzed siłowego przekroczenia granicy, jakie mieliśmy w Kuźnicy. Z powrotem pojawiają się przemytnicy, pojedyncze osoby starają się przejść przez granicę – mówił insp. Mariusz Ciarka.
Podkreślił, że zmieniło się również podejście migrantów, którzy coraz częściej są agresywni. – O ile wcześniej takich obrazków nie było widać, tak teraz – można powiedzieć, ramię w ramię z funkcjonariuszami białoruskimi – migranci atakują naszych funkcjonariuszy i żołnierzy zarówno słownie, jak i fizycznie, rzucając kamieniami, oślepiając latarkami i laserami – mówił. Jak stwierdził, taka sytuacja była do tej pory niespotykana, a kryzys znany z Europy Zachodniej miał zupełnie inne oblicze. – Ci ludzie chcą przekroczyć granicę przy zaangażowaniu aparatu państwowego reżimu białoruskiego – zaczynając praktycznie od szeregowych funkcjonariuszy, a kończąc na władzach centralnych – powiedział insp. Mariusz Ciarka.
CZYTAJ: Mateusz Morawiecki: Dopływ nowych migrantów prawie się zatrzymał
Kryzys migracyjny na polsko-białoruskiej granicy został wywołany przez reżim prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki. Chodzi o zorganizowaną akcję sprowadzania migrantów na Białoruś, by ci potem próbowali nielegalnie przekroczyć granicę z Polską. W ostatnich dniach regularnie dochodziło do prób siłowego forsowania granicy oraz prowokacji ze strony służb białoruskich.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. @PolskaPolicja