Nie ma drugiego w sezonie zwycięstwa Górnika Łęczna, nie ma nawet czwartego z rzędu remisu. Zamiast tego porażka z Górnikiem Zabrze 1:2 w 16. kolejce Ekstraklasy.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Górnik Łęczna – Górnik Zabrze
A zaczęło się przecież świetnie, bo w 7. minucie wrzutkę Alexa Serrano z rzutu wolnego przedłużył Tomasz Midzierski, a z piątego metra formalności dopełnił Janusz Gol. Z prowadzenia łęcznianie cieszyli się jednak zaledwie przez cztery minuty. O swojej bajecznej technice przypomniał Lukas Podolski. Pozostawiony sam na 18 metrze mistrz świata z 2014 roku uderzył lewą nogą w taki sposób, że bramkarz zielono-czarnych tylko odprowadził piłkę, która zanim zatrzepotała w siatce odbiła się jeszcze od słupka.
Zabrzanie przycisnęli. Sytuację sam na sam z Maciejem Gostomskim przegrał Jesus Jimenez, a po rzucie rożnym w poprzeczkę główkował Krzysztof Kubica. W odpowiedzi niezłą sytuację stworzył Serhij Krykun, uderzył jednak zbyt lekko i piłkę pewnie złapał Grzegorz Sandomierski.
Potem znów dominowali goście. Wynik remisowy długo utrzymywał się dzięki skutecznym interwencjom Gostomskiego, który jednak ponownie skapitulował w 45. minucie. Odskrzydlającą akcję wykończył Robert Dadok i tuż przed przerwą Zabrzanie wyszli na prowadzenie 2:1.
Po przerwie tempo rywalizacji spadło. Goście nie grali już tak wysoko, nieco więcej miejsca zostawiając łęcznianom. Ci jednak przez bardzo długi czas nie potrafili w żaden sposób zagrozić bramce Sandomierskiego. Grę drużyny trenera Kamila Kieresia nieco rozruszały zmiany. Pojawili się między innymi Paweł Wojciechowski i wracający po kontuzji Bartosz Śpiączka. Beniaminkowi nie udało się jednak stworzyć żadnej sytuacji do zdobycia gola i mecz zakończył się porażką gospodarzy 1:2.
Spotkanie podsumowuje trener Górnika Łęczna Kamil Kiereś:
Zawiedziony końcowym rezultatem był obrońca łęcznian Kryspin Szcześniak: – To był ciężki mecz. Fajnie, że udało się zdobyć bramkę jako pierwsi, ale niestety to nie wystarczyło. Bramka w końcówce pierwszej połowy trochę podcięła nam skrzydła. Próbowaliśmy wyrównać w drugiej połowie, ale się nie udało.
Gdyby łęcznianie zdobyli dziś choć punkt przynajmniej do jutra zepchnęliby na ostatnie miejsce w tabeli Legię Warszawa, a tak sami z dorobkiem 9 punktów wciąż są czerwoną latarnią rozgrywek i ich sytuacja robi się coraz trudniejsza.
We wtorek drużyna Kamila Kieresia rozegra wyjazdowy mecz w Pucharze Polski z Koroną Kielce, a potem przed zimową przerwą czekają ją jeszcze trzy mecze ligowe, w których koniecznie trzeba będzie poszukać zdobyczy punktowej.
JK
Fot. Wojciech Szubartowski