Światowy Dzień Ubogich zjednoczy w Lublinie przy jednym stole potrzebujących. Do wspólnego obiadu w niedzielę 14 listopada zasiądą wolontariusze, duszpasterze, bezdomni i niepełnosprawni, dzieci z zaniedbanych dzielnic miasta, a także uchodźcy i byli więźniowie. Wspólne świętowanie to inicjatywa Centrum Wolontariatu przy współpracy z lubelskimi restauracjami.
– To nie pierwsza tego typu akcja, w której bierzemy udział. Mamy doświadczenie, dlatego już rozpoczęliśmy przygotowania do niedzielnego wydarzenia – mówi szef kuchni Jarosław Sak. – W naszej kuchni już w sumie zaczynamy przygotowania do niedzielnego obiadu. Będziemy gościć u nas 110 osób. Każda z nich zje pożywny posiłek, składający się z zupy, drugiego dania i oczywiście deseru. W czasie pandemii – to było 2020 roku – przez 2 tygodnie gotowaliśmy posiłki dla bezdomnych. Wcześniej były to jakieś jednorazowe, mniejsze akcje, typu gotowanie zup dla bezdomnych w czasie zimy.
– Takie akcje to bardzo duża satysfakcja. Dzielimy się tym, co możemy im dać, czyli swoją pracą. Myślę, że pomoc materialna nie jest tak do końca wskazana, bo wiem, że ludzie są w różnych sytuacjach życiowych, niektórzy nie radzą sobie z tym, co dostaną, jeżeli są pieniądze, a taki właśnie ciepły posiłek w czasie zimy czy nawet sama rozmowa pomagają – uważa Jarosław Sak.
– Jest to bardzo potrzebny dzień, zwłaszcza w naszym regionie, gdzie skala ubóstwa jest praktycznie najwyższa w Polsce i w Unii Europejskiej – podkreśla ks. Mieczysław Puzewicz, duszpasterz osób wykluczonych w archidiecezji lubelskiej. – Wynika to oczywiście z bardzo różnych przyczyn. Tych ludzi ubogich można by liczyć w dziesiątki tysięcy. Są całe dzielnice ubogie chociażby Tatary czy Bronowice czy Dziesiąta, tak, że nawet ta nasza inicjatywa nie obejmie wszystkich osób ubogich. My zaprosiliśmy 500 osób do restauracji na wspólny obiad – chodzi o obecność, chodzi o to, żebyśmy zasiedli obok z osobami, które doznają społecznego wykluczenia. Są to osoby, które wychodzą z bezdomności, byli więźniowie, uchodźcy, dzieci zaniedbanych ulic, osoby niepełnosprawne. Taki znak wspólnego ucztowania jest bardzo wymowny.
– Mówi się, że osób ubogich mamy od 20 do nawet według niektórych badań 30% – dodaje Maciej Budka, dyrektor Lubelskiego Oddziału Okręgowego PCK. – Z tego jakaś część znajduje się w skrajnym ubóstwie. To jest problem bardzo złożony – ile ubogich, tyle sytuacji różnego rodzaju i przyczyn tych sytuacji. Największym wyzwaniem jest to, jak pomóc danej osobie, żeby z tego po prostu wyszła. Zauważyliśmy przede wszystkim, że głównym problemem było dziedziczenie biedy. To jest brak pewnych wzorców, przyzwyczajenia. Jeżeli rodzice żyli w biedzie, dzieci były niejako przyzwyczajone do tego bytu i one powielały te schematy i te błędy. Mamy w tym momencie bardzo dużo takiej biedy, która wynika z psychicznego niedostosowania się do otaczającego nas świata – chodzi o problemy psychiczne, bierność, apatia. Są choroby, które powodują, że dużo pieniędzy trzeba wydać na leczenie, inne sytuacje, które sprawiają, że w pewnym momencie musimy dużo pieniędzy zorganizować, a robimy to po najprostszej linii i wpadamy w spiralę zadłużenia.
– Każdy człowiek, którego spotykamy na swojej drodze, niesie swój bagaż doświadczeń, bagaż emocji i różnych trudnych rzeczy, które idą za takim codziennym życiem i też za odnajdywaniem się w nowej rzeczywistości – tłumaczy Magdalena Zarembska, koordynator programu pomocy uchodźcom „W drodze”. – Bo czy mówimy o uchodźcach, czy o całej rzeszy ludzi, którzy tutaj u nas znajdują pomoc, to są to osoby, które coś w swoim życiu zmieniają. Żeby jakakolwiek zmiana miała taki długoterminowy, długofalowy skutek, osoba musi osiągnąć coś sama. To co możemy zrobić, to dostarczyć pewnych narzędzi, wspomóc zasoby i towarzyszyć im w drodze do lepszego życia.
– Najtrudniej jest pomagać tym, którzy są bardzo długo na ulicy. Dobrze jest wyjść do takiej osoby z sercem, zainteresować się. Nie zawsze ta pomoc da jakieś wymierne efekty, takie, że widzimy, że ta osoba się zmienia. Czasem się zmienia, a czasem po prostu zostaje tak jak jest. My wychodzimy z założenia, że by budować cywilizację miłości, im też po prostu trzeba pomagać. Oni bardzo potrzebują naszego wsparcia – mówi Aneta Urlich, pracownik Stowarzyszenia Centrum Wolontariatu, zajmuje się osobami bezdomnymi i wychodzącymi z bezdomności.
– Od wolontariatu dostałem mieszkanie – mówi Jacek, bezdomny. – Teraz nie pracuję, ponieważ w zamian pomagam codziennie tutaj w wolontariacie. Odwdzięczam się za to, mam cały czas zajęcie, pomagam innym, którzy są na ulicy. Powoli wychodzę z tego.
– Próbuję stanąć na nogi – dodaje bezdomny Zbigniew. – Jest ciężko i ciężko jest pracę znaleźć. To miejsce daje dach nad głową i powrót do społeczeństwa
– Dzięki księdzu Mietkowi trafiłem też pod skrzydła fundacji – mówi Łukasz – Tutaj drugi dom się znalazło, gdyż wszyscy są życzliwi, podchodzą z otwartą dłonią, że nie jestem jakimś gorszym.
– Przy Centrum Wolontariatu mamy kilkunastu podopiecznych, razem wykonujemy prace porządkowe – wyjaśnia Konrad Szafrański, kierownik Przedsiębiorstwa Społecznego „Siejemy dobro”. – Ludzie mają piękną historię: byli murarzami, kierowcą TIR-a, wykładowcą na uczelni. Co dzień obserwuje, jak oni się zmieniają, jak się cieszą z tego, że ktoś im powierza jakieś zadanie. Bardzo często ludzie nam zlecają porządkowanie działek, kościołów, sprzątamy piwnice. Powiem szczerze – tak jak ich obserwuję od dłuższego czasu, to robią to dokładnie, starannie. Ta praca później przynosi efekty, bo ludzie nas polecają. To jest niesamowite, że ci ludzie nie potrzebują tych pieniędzy, ale potrzebują tego czasu z nami. Chcą towarzyszyć, cieszą się, że są przydatni.
– Przez dziesiątki lat mojej służby takim osobom nauczyłem się jednego, że najważniejsza jest obecność, zeby tacy ludzie nie pozostawali sami – podkreśla ks. Puzewicz. – Na przykład osoby, które doświadczają bezdomności – dla nich największym problemem nie jest brak żywności czy ubrań, ale brak osób wokół nich. To są też osoby niewysłuchane przez nikogo. Rzeczywiście pieniądze są potrzebne, ale zachęcam, żeby nigdy nie dawać ich wprost takim osobom, zwłaszcza bezdomnym, ponieważ one czasami się wyspecjalizowały wysoce w sztuce wyciągania pieniędzy, ale przeznaczają je na alkohol. Co innego, gdy kupimy komuś nie wiem buty, chleb, albo też przeznaczymy takie pieniądze na wiarygodne organizacje, które mają przemyślane sposoby pomagania takim osobom.
Światowy Dzień Ubogich ustanowił w Kościele papież Franciszek. Będzie świętowany po raz piąty.
RyK / opr. GRa
Fot. pixabay.com