O kolejnym incydencie na polsko-białoruskiej granicy poinformowało dzisiaj (5.11) Ministerstwo Obrony Narodowej. Chodzi o prowokację z udziałem białoruskich żołnierzy, którzy mieli krzyczeć w kierunku polskich funkcjonariuszy, że użyją wobec nich broni.
O znaczeniu tego typu wydarzeń i możliwych dyplomatycznych narzędziach wpływu na Białoruś z rzecznikiem prasowym Ministerstwa Spraw Zagranicznych Łukaszem Jasiną (na zdj.) rozmawiał Tomasz Nieśpiał.
Na granicy polsko-białoruskiej doszło do kolejnych prowokacji. Jeden z żołnierzy białoruskich miał strzelać z pistoletu sygnałowego. Z kolei nieco dalej pięciu Białorusinów krzyczało, że zastrzeli polski żołnierzy. To dzisiejsza informacja Ministerstwa Obrony Narodowej. Czy to incydent, prowokacja czy jednak coś poważniejszego?
– Te wszystkie trzy słowa są dobre – mówi Łukasz Jasina. – To i incydent, i prowokacja, i coś poważniejszego. Choć i incydent, i prowokacja to bardzo poważne rzeczy same w sobie. Oczywiście całkowicie popieramy to, co powiedzieli nasi koledzy z Ministerstwa Obrony Narodowej. Stoimy za nimi murem. Oni wiedzą, jak jest tam na granicy. W pełni podzielamy ich opinię, że to wielka groźba dla polskiego bezpieczeństwa, dla granicy polsko-białoruskiej. Niestety podzielamy także ich opinię, że to trwa stanowczo zbyt długo. Że strona białoruska nie powstrzymuje się od tego, mimo ostrzeżeń, jakie dostaje również za naszym pośrednictwem. Dość regularnie (w tym tygodniu raz) wzywamy charge d’affaires Białorusi, pana Aleksandra Czesnowskiego, do MSZ. Reakcja strony białoruskiej była podobna. Nasz dyplomata, Marcin Wojciechowski, został wezwany wczoraj. Strona białoruska wydała odpowiednie oświadczenie. Powiem tak: ja, jako polski urzędnik państwowy, wierzę jednak troszeczkę bardziej polskiemu Ministerstwu Obrony Narodowej i samemu sobie. Mamy bardzo wiele innych sytuacji na granicy już od dwóch miesięcy i nie widzimy ze strony białoruskiej chęci do rozwiązania tej kwestii.
Dziś Białorusini nazywają te informacje polskich władz insynuacjami.
– Cóż, gdy ktoś kłamie, to wtedy musi oskarżyć o kłamstwo innych i wtedy jest mu łatwiej. Znamy to chociażby z psychologii społecznej. Ja po prostu daję Państwu słowo honoru, że jest tak, jak mówi strona polska – podkreśla Łukasz Jasina. – Widzimy to od 2,5 miesiąca. Widzimy przepychanych przez granicę ludzi, widzimy ludzi, którzy są wypuszczani do lasu przez stronę białoruską niemalże na śmierć, widzimy naruszanie polskiej granicy, widzimy, co dzieje się w Mińsku. Myślę, że argumenty raczej świadczą o tym, że to strona białoruska jest tym negatywnym elementem.
Tego typu incydentów i prowokacji w ostatnich dniach było kilka. Według przedstawicieli MON-u należy się spodziewać, że będą kolejne.
– Żadna noc nie jest do końca przespana, również przez rzecznika MSZ – przyznaje Łukasz Jasina. – Bo dowiadujemy się tych rzeczy stosunkowo szybko. Tak, musimy się w to uzbroić. To również ważna rzecz dla Lubelszczyzny. Granica białoruska dotyka także naszego województwa. Tu znajduje się część gmin, które mają stan wyjątkowy. Tutaj także takie prowokacje mogą się zdarzyć.
Jakie powinny być reakcje polskich władz? Dziś mamy wykorzystywane instrumenty dyplomatyczne. Do kiedy to wystarczy?
– Niestety jesteśmy tutaj po trudniejszej stronie, bo my nie prowokujemy i nie atakujemy, my możemy się bronić – zaznacza Łukasz Jasina. – Instrumenty dyplomatyczne starczą do samego końca. Zawsze będziemy próbowali ich używać. Nie mówię tu tylko o relacjach z Białorusią i tych dwóch charge d’affaires. Mówię tu też o instrumentach w Unii Europejskiej, w NATO. Staramy się zwrócić większą uwagę naszych partnerów na to, co się dzieje.
Rzecznik Komisji Europejskiej, mówiąc ostatnio między innymi o tych incydentach, powiedział, że Polska dobrze sobie z tym radzi, ale to kwestia bilateralna.
– Komisja Europejska nie jest sojuszem wojskowym. Warto to zauważyć, zwłaszcza dla tych, którzy myślą, że będzie następowała jakaś militaryzacja części uprawnień – mówi Łukasz Jasina. – To nie jest agresja militarna, więc jak na razie nie ma potrzeby używania artykułu 5, jeśli chodzi o NATO. Polska o to nie prosi. Ale mamy duże wsparcie. Liczę na jeszcze mocniejsze poparcie. Ale co my możemy robić? To już raczej nie narzędzia dyplomacji. My jesteśmy właśnie od takiego wzywania, poprawiania polskiej polityki w krajach Bliskiego Wschodu czy Maghrebu, gdzie bardzo mocno informujemy o tym, co się dzieje. Tutaj już działa Straż Graniczna, MSWiA, MON. To już jest budowanie ogrodzenia. To ciężka codzienna praca służb, które wyłapują takich ludzi.
Mamy podpis prezydenta pod ustawą o zabezpieczeniu granicy. Nie wszystkim się to podoba. Część opozycji obawia się, że te ponad miliard złotych, które mają być przeznaczone na zaporę, może być wydane w sposób nieprzejrzysty. Padają argumenty czy porównania do zakupu respiratorów.
– Zawsze będą padały takie porównania. Myślę, że każda kolejna polska władza miała taką nieprzejrzystą sytuację, więc można się nimi przerzucać w nieskończoność – mówi Łukasz Jasina. – Nie da się inaczej budować takiego muru, nie da się go budować w sposób w pełni skomunikowany z mediami, bo to od razu będzie wiadome wszystkim, którzy znajdują się po drugiej stronie. Liczę na to, że to wszystko będzie przeprowadzone w dobry sposób. Ale to jest moje zaufanie urzędnika państwowego do procedur. My w MSZ tego muru akurat nie budujemy. To wieć bardziej pytanie do kolegów z pozostałych formacji i resortów.
Pytanie, co wydarzy się po 2 grudnia, po momencie, kiedy stan wyjątkowy przestanie obowiązywać i już kolejnego nie będzie. Czy państwo polskie i polskie służby, także dyplomatyczne, są przygotowane na ten moment?
– Jesteśmy przygotowani, przynajmniej my. Jesteśmy przygotowani zarówno na to, że w dniu 2 grudnia te procedury się zakończą, jak i że będzie ewentualna działalność w kierunku ich przedłużenia – mówi Łukasz Jasina. – Jesteśmy w stanie informować o tym naszych partnerów, jesteśmy w stanie tłumaczyć światu, który znajduje się poza granicami Polski, dlaczego to albo już jest jakoś załatwione, albo niestety jeszcze nie.
ToNie / opr. WM
Fot. www.gov.pl/web/dyplomacja