– W czasie ataków na granicę RP funkcjonariusze służb białoruskich biorą udział w osłanianiu cudzoziemców – podkreślił w poniedziałek rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Jak dodał, działania obu grup wyglądają jak realizacja uzgodnionej taktyki.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych podał też zdjęcia opublikowane wcześniej przez resort obrony narodowej dokumentujące niedzielną próbę wkroczenia do Polski 150-osobowej grupy. Widać na nich m.in. czerwone wiązki lasera kierowane ze strony białoruskiej na polską, a także uzbrojonych białoruskich funkcjonariuszy stojących z migrantami przy granicy. Po polskiej stronie widać policjantów wyposażonych w kaski i tarcze.
– Fotografie z Dubicz Cerkiewnych. Wczoraj 150 agresywnych cudzoziemców próbowało wedrzeć się na terytorium Polski. Atak był nadzorowany przez Białorusinów. Białoruskie służby m.in. oślepiały naszych żołnierzy i funkcjonariuszy laserami – podkreśliło MON.
W czasie ataków na granicę RP funkcjonariusze służb białoruskich biorą udział w osłanianiu grup cudzoziemców próbujących nacierać na naszą granicę.
Obie grupy prowadzą wspólne działania, wyglądające jak realizacja uzgodnionej taktyki ataku. https://t.co/AWRGpPTMS8
— Stanisław Żaryn (@StZaryn) November 22, 2021
Rzeczniczka Straży Granicznej ppor. Anna Michalska relacjonowała, że do siłowej próby przekroczenia granicy doszło w niedzielę 21 listopada ok. godz. 19.00. – Atak rozpoczął się od rzucania kamieniami w kierunku polskich posterunków. Następnie było oślepianie latarkami i laserami, na concertinę położono drewnianą kładkę i w ten sposób migranci zaczęli się próbować przedzierać – powiedziała rzeczniczka SG.
Podała, że w rezultacie do Polski na odległość kilku metrów weszło 70 osób. Zostały one zatrzymane, poinformowane o obowiązku opuszczenia terytorium Polski i doprowadzone do linii granicy. W zdarzeniu nikt nie ucierpiał.
– Wszystko odbywało się pod nadzorem służb białoruskich, czyli funkcjonariusze oślepiali nas latarkami, pomagali przy przekraczaniu i zachęcali te osoby do przekroczenia granicy – zaznaczyła Michalska.
Na dołączonym w mediach społecznościowych SG nagraniu widać grupę osób z plecakami, które siedzą w lesie w pobliżu zasieków na polsko-białoruskiej granicy. Widać też oślepiające światło i użycie laserów z drugiej strony granicy.
Anna Michalska przekazała, że w ataku nie ucierpiał żaden funkcjonariusz, ani imigrant. W wyniku siłowego forsowania granicy w rejonie Dubicz Cerkiewnych do szpitala zabrano dwie rodziny – obywateli Iraku. Anna Michalska wyjaśniła, że „w jednym przypadku podczas użycia gazu łzawiącego przez kogoś po stronie białoruskiej – nie wiadomo, czy przez cudzoziemca, czy służby – dziecko cudzoziemców, ośmiomiesięczna dziewczynka, zaczęła się krztusić”. – Wezwaliśmy karetkę pogotowia. Matka z tym dzieckiem została zabrana do szpitala, a ojciec przebywa w naszej placówce. Te osoby zadeklarował że będą składały wniosek o objęcie ochroną międzynarodową – mówiła rzeczniczka.
Wczoraj tj. 21.11 na odcinku ochranianym przez Placówkę w Dubiczach Cerkiewnych ok. 150 agresywnych cudzoziemców próbowało wedrzeć się na terytorium Polski????.
Atak na polską granice nadzorowany był przez białoruskie służby.#zgranicy pic.twitter.com/aBYTO02lMw— Straż Graniczna (@Straz_Graniczna) November 22, 2021
Rzeczniczka SG przekazała również, że na innych odcinkach granicy polsko-białoruskiej nie było minionej doby dużych grup, które siłowo forsowały zasieki. Straż Graniczna zanotowała rzucanie np. kamieniami przez pojedyncze osoby.
Anna Michalska poinformowała też, że w niedzielę wobec 58 osób wydano postanowienie o opuszczeniu terytorium Polski, które uniemożliwia wjazd do strefy Schengen przez najbliższe 3 lata.
Rzeczniczka Straży Granicznej mówiła, że w ośrodkach dla cudzoziemców przebywa 1838 osób, z których ponad 1200 to obywatele Iraku. Straż Graniczna planuje w tym tygodniu deportację 20 migrantów – głównie obywateli Iraku. Wśród nich jest 10 organizatorów nielegalnego przekroczenia granicy. Anna Michalska powiedziała, że w pierwszym samolocie mogłoby się zmieścić 80 osób.
Wyjaśniła, że deportowani cudzoziemcy nie lecą sami, ale z przedstawicielami organizacji pozarządowych i pod ochroną funkcjonariuszy Straży Granicznej. – Jeżeli w grupie są w większości mężczyźni, to ta nasza ochrona musi być większa. Jeżeli to są rodziny, to oczywiście możemy sobie pozwolić na mniejszą ochronę – mówiła rzeczniczka. Dodała, że na pokładzie są zazwyczaj też lekarze, opieka medyczna i – jeżeli jest potrzebny – również psycholog.
Na razie nie wiadomo, kiedy miałby się odbyć pierwszy lot.
RL / PAP / IAR / opr. ToMa
Fot. @MON_GOV_PL