Setki wiernych pożegnały w Wąwolnicy księdza infułata Jana Pęzioła. Emerytowany kustosz Sanktuarium Matki Boskiej Kębelskiej, archidiecezjalny egzorcysta oraz autor książek zmarł 22 grudnia w wieku 89 lat. Dziś (27.12) spoczął na miejscowym cmentarzu parafialnym.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Ostatnie pożegnanie ks. infułata Jana Pęzioła
– Był to jeden z najważniejszych kapłanów naszej archidiecezji – mówi metropolita lubelski, arcybiskup Stanisław Budzik. – Odprowadzamy człowieka niezwykłego. Odprowadzamy go w dzień jego imienin. Zawsze tutaj było małe święto w tym kościele. Był bardzo podobny do św. Jana Apostoła, bo św. Jan był umiłowanym uczniem Pańskim. I tak było też z naszym infułatem. Wąwolnica dzięki niemu i jego osobowości – a był tu w sumie 43 lata – bardzo wiele zyskała. Stała się miejscem znanym, gdzie ciągle przybywa wielu pielgrzymów. I to nie tylko od wielkiego święta, wielkiego odpustu, ale regularnie.
– To ksiądz, którego trudno będzie zastąpić. Wielki człowiek – mówią mieszkańcy.
– Postać w olbrzymi sposób zasłużona. Nie sposób wyrazić słowami tego, co zawdzięczamy księdzu Janowi – mówi wójt gminy Wąwolnica Marcin Łaguna. – Warto wspomnieć, że cała jego działalność w Wąwolnicy przypadła na okres pontyfikatu Jana Pawła II. Nie będę się hamował, żeby go porównać chociażby do postaci Jana Pawła II czy kardynała Wyszyńskiego, bo to był ten format człowieka, ten format osoby związanej całe życie z prawdą, etyką, niesieniem pomocy osobom, które tego szczególnie potrzebowały.
– Był człowiekiem przede wszystkim modlitwy – mówi Wiesława Dybała, członkini regionalnego Towarzystwa Przyjaciół Wąwolnicy. – Kiedy się nie przyszło do kaplicy, można było bardzo często księdza infułata spotkać.
– Spędziliśmy bardzo dużo czasu u niego. Zawsze zapraszał nas na herbatkę i ciasteczko – mówi Edyta Furtak-Łuka, członkini regionalnego Towarzystwa Przyjaciół Wąwolnicy. – Do chwili obecnej mam w pamięci te spotkania. Były bardzo ciepłe, pouczające i dające siłę do działania. Kiedyś dostałyśmy takie ogromne podziękowanie i na pierwszych kartach były nasze nazwiska. I ja powiedziałam, że jestem taką skromną osobą, a on odparł: „Dziecko, dzięki tym malutkim paluszkom, dzięki tobie i tym czterem osobom, to coś powstało. Zapisałaś się na kartach historii i musisz tam być”. To było takie wzruszające.
– Były to wspaniałe, cudowne lata, w których mogliśmy razem z księdzem infułatem pracować, żyć i działać. Uczyłem się od niego prawdziwego życia, takiego przesłania, że ci, którzy zawierzają Maryi, zawsze zwyciężają, zawsze wygrywają. I on jest takim przykładem. Mamy wzór świętości; tego, że można być świętym – mówi proboszcz parafii pod wezwaniem Świętego Wojciecha w Wąwolnicy ksiądz Jerzy Ważny. – Jeśli chodzi o nasze ostatnie spotkanie, to jechaliśmy do szpitala. Pomodliliśmy się w intencji o spokojne przejście do domu Pana.
Księdza infułata Jana Pęzioła wspominali pielgrzymi, wójt gminy Wąwolnica Marcin Łaguna, członkowie regionalnego Towarzystwa Przyjaciół Wąwolnicy – Wiesława Dybała i Edyta Furtak-Łuka oraz proboszcz miejscowej parafii ksiądz Jerzy Ważny.
ŁuG/ opr. DySzcz
Fot. Piotr Michalski