Martyna, Gabrysia i Iga – to imiona trojaczków urodzonych w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 4. W piątek 17 grudnia pierwsza dziewczynka opuściła szpital.
O tym, jak przebiegała ciąża oraz o pierwszych dniach życia maluszków, mówią ich rodzice Beata i Sebastian Węcławek.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Trojaczki urodzone w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 4
– Najpierw lekarze mówili, że może to być ciąża pozamaciczna, później miały być bliźniaki, a potem wyszło, że będą trojaczki – mówi Beata Węcławek. – To moja druga ciąża. W domu mamy prawie 4-letniego syna. Będzie nas dużo.
CZYTAJ: Lublin: trojaczki w SPSK4. Jedna z dziewczynek opuściła szpital
– Na początku był trochę strach, bo nie codziennie człowiek spotyka się z taką wiadomością. Zaczęliśmy szukać specjalisty, który zajmuje się takimi ciążami – opowiada Sebastian Węcławek.
Jak dodaje, niełatwo było wybrać imiona dla trojaczków. – Żona chciała inne, ja inne. Ale jakoś „po środku” wybrnęliśmy z tej sytuacji – dodaje pan Sebastian.
– Trzy dziewczynki urodziły się w 32. tygodniu ciąży. Miały masę ciała 1560, 1650, 1520 gramów. Były nie do końca wydolne oddechowo. W pierwszych dobach wymagały wsparcia oddechowego, ale bez intubacji, bez respiratora – mówi lekarz kierujący Oddziałem Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka SPKS4 w Lublinie dr n. med. Eulalia Majewska.
– Trojaczki poradziły sobie bardzo dobrze. Urodziłam je we wtorek, a już w sobotę zaczęłam je kangurować. Bardzo dzielne dziewczyny – opowiada Beata Węcławek.
CZYTAJ: W Lublinie urodziły się trojaczki. Wcześniaki przebywają w inkubatorach
– Jedna z nich Martynka, ta największa, dobrze już sobie radzi z jedzeniem. Nadaje się do wypisu do domu. Kolejne dwie dziewczynki zostaną wypisane około wtorku, ponieważ zdarza się im jeszcze troszeczkę „zapomnieć” o oddechu w czasie karmienia. Chcemy je jeszcze trochę w profesjonalnych warunkach przetrzymać, żeby nie narażać na niebezpieczeństwo zakrztuszenia w domu – wyjaśnia dr n. med. Eulalia Majewska.
– To jest i szok, i szczęście. To niespodziewana sytuacja. Człowiek liczył na jedno, wyszło troje. Ale fajnie, cieszymy się. Jest duża radość – dodaje Beata Węcławek.
– Jest fajnie. Zawsze chcieliśmy mieć dużą rodzinę i będziemy ją mieli – mówi Sebastian Węcławek.
Jak mówią lekarze, w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 4 trojaczki przychodzą na świat najwyżej raz do roku.
InYa / opr. ToMa