Mieszkańcy ul. Fredry skarżą się na stan jedynej drogi dojazdowej do swoich domów. Jej właścicielem jest Zamojskie Stowarzyszenie Działkowców.
Ulica Aleksandra Fredry ma 650 m długości. Jest drogą nieutwardzoną, pełną dziur, o załatanie których nikt nie dba.
– Psujemy sobie samochody – narzekają mieszkańcy. – Ta ulica jest w opłakanym stanie. Żużlówka jest wypłukana, są dziury podmyte, bo żużel już opadł. Jest tylko kwestia tego, żeby te dziury załatać. Mamy problemy, żeby większy samochód dojechał, bo prezes nie pozwala. Na chwilę obecną nikt nie chce się tego podjąć – ani pan prezes działek, z kolei Zarząd Dróg Grodzkich nie może tego zrobić, bo oni ich blokują – dodają.
– Nie możemy całkowicie pozwolić na to, żeby mieszkańcy zawładnęli terenem ogrodu działkowego bez jakiegoś uregulowania. Zaczynają się tam teraz budować, przybywa coraz więcej mieszkańców, codziennie, notorycznie wożą ziemię. Nie broniliśmy im tego. W tej drodze jest taki problem, że mamy infrastrukturę ogrodową. Jest wodociąg – mówi Henryk Jaśkowski, prezes Zarządu Zamojskiego Stowarzyszenia Działkowców.
– Wstawił jakiś płot, ktoś dalej zaczął się budować, więc zagrodził mu nawet wjazd – informuje mieszkanka.
– Postawiliśmy płot, bo nie chcemy, żeby nam tam jeżdżono. Chcemy zaznaczyć, żeby wszyscy widzieli. Już się tak przyzwyczaili do tego, że to jest niczyje. To niestety jest czyjeś i musimy o to dbać, bo to jest nasze mienie. Płot tylko oddziela teren ogrodu działkowego od innej działki – dopowiada Henryk Jaśkowski.
– Idzie zima. Zastanawiamy się jako mieszkańcy, kto będzie nam to odśnieżał – dodaje mieszkanka.
– Działkowcy nie będą tamtędy w zimie jeździć. Wobec tego, kto będzie jeździł, to niech sobie odśnieża. My tego nie będziemy bronić – twierdzi Henryk Jaśkowski.
– Od wielu lat utrzymywaliśmy tę drogę w takiej technologii, w jakiej ona była urządzona, czyli utwardzaliśmy ją w ostatnich latach gruzem, nawoziliśmy destruktu asfaltowego pochodzącego z frezowania nawierzchni asfaltowych. Poprawiliśmy warunki użytkowania tej drogi, zarówno mieszkańcom, jak i działkowiczom, bo oni też z tego korzystali. Nigdy nikt nie stwarzał większych problemów z tego powodu, aż do pewnego momentu. Zarządca ogródków działkowych kategorycznie wystosował do nas pismo, w którym zabrania prowadzenia jakichkolwiek prac na odcinku drogi, który przebiega po terenie ogródków działkowych – mówi Marcin Nowak z Zarządu Dróg Grodzkich w Zamościu.
Prezes stowarzyszenia zauważa, że nawożenie destruktu na drogę, podnosi jej wysokość: – Tam mamy studzienki. Są tam gdzieś pokrywy na tej drodze, więc jak tak się bez przerwy będzie podnosiło, to ta droga wyrówna się z płotem. Nie można tak naprawiać. Chodzi o to, żeby zatykać te dołki wytłuczone przez opony – mówi Henryk Jaśkowski.
Jedynym rozsądnym rozwiązaniem, zdaniem prezesa Jaśkowskiego, jest wykupienie drogi przez miasto.
– Miasto ze swojej strony jak najbardziej jest zainteresowane jak najszybszym uregulowaniem tego problemu, żeby mieszkańcy mogli do swoich nieruchomości dojeżdżać bez żadnych obaw. Jesteśmy na etapie wymiany pism z prezesem stowarzyszenia – tłumaczy Paweł Greszta, zastępca dyrektora Wydziału Geodezji i Gospodarki Nieruchomościami Urzędu Miasta.
Prezes stawia jednak warunek, by miasto przeniosło wodociąg.
– Miasto ze swojej strony weźmie temat przełożenia tego wodociągu na działkę stowarzyszenia poza pas drogowy, z tym że najszybciej ta inwestycja byłaby możliwa prawdopodobnie przy etapie modernizacji ulicy – dodaje Paweł Greszta.
– Mieszkańcy muszą poczekać i uzbroić się trochę w cierpliwość – twierdzi Henryk Jaśkowski.
Procedura zakupu drogi potrwa kilka, a nawet kilkanaście miesięcy.
AP / opr. LysA
Fot. AP