Na przełomie listopada i grudnia 1942 r. na Zamojszczyźnie doszło do masowych wysiedleń wsi. „Aktion Zamosc” objęła powiaty zamojski, biłgorajski, hrubieszowski i tomaszowski.
Uroczystości przywołujące pamięć poszkodowanych i ofiar odbyły się w Zamościu i Skierbieszowie. Wzięli w nich udział świadkowie wydarzeń m.in. Pani Jadwiga Czerw z Zamościa: – Moja mama z pięciorgiem dzieci była wysiedlona do obozu w Zamościu, później do przejściowego w Zwierzyńcu. Wywozili nas chyba do Treblinki, za Lublinem w pociągu wybuchł tyfus. Niemcy uciekli.
– Wysiedlenia na Zamojszczyźnie były elementem opracowanego kilka miesięcy wcześniej przez Konrada Meyera Generalnego Planu Wschodniego, który dotyczył zagospodarowania terenów podbitych przez Niemców w ramach polityki Lebensraumu, czyli niemieckiej przestrzeni życiowej na Wschodzie. Zamojszczyzna pokazuje, że nigdy wcześniej na taką skalę te działania wysiedleńcze nie były przeprowadzone – mówi dr Janusz Kłapeć z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Lublinie.
CZYTAJ: W Zamościu upamiętniono 79. rocznicę tragedii wysiedleń
– Mamę zabrali do szpitala zakaźnego w Opolu, mnie i braci do domu dziecka – opowiada Jadwiga Czerw. – Z domu dziecka zabrali nas do Sadurek. To były tzw. rodziny na odżywianie. Żyjemy, ale odbiło to się na moich siostrach. Były chore nerwowo. Ja pięć lat nie chodziłam. Tego etapu się nie zamknie.
– Zaczęto od Skierbieszowa, a w zasadzie od podskierbieszowskiej wsi Sady. Stamtąd właśnie pierwsi wysiedleńcy trafili do obozów przejściowych – dodaje dr Janusz Kłapeć.
– O godzinie 6 Niemcy obstawili te wioski. Mój tata był wypędzony na stójkę pod żandarmerię – wspomina Augustyn Szozda. – Pojechali wysiedlać Cieszyn, tatę wzięli jako furmana. Jak tata wrócił, my byliśmy już wysiedleni do obozu przejściowego w Zamościu. Była mama i nas troje.
– Te wysiedlenia miały przebieg bardzo brutalny. Ekipy wysiedleńcze zostawiały dosłownie do pół godziny na spakowanie się i przejście do punktu zbiorczego gdzieś w centrum danej wsi. Później kolumny wysiedleńcze były pędzone bądź do obozu przejściowego w Zamościu, bądź do najbliższej stacji kolejowej – mówi dr Janusz Kłapeć.
– Wszystkich spędzono na rynek. Tam zwolniono niektóre zawody: młynarzy, kowali, ślusarzy, służbę zdrowia. Okazało się, że mogą być potrzebni Niemcom – opowiada Zenon Bujnowski.
– Pierwsza selekcja była przeprowadzana niejako na miejscu, były takie cztery podstawowe grupy. Przynależność do grupy decydowała o losie wysiedlonych – mówi dr Janusz Kłapeć. – Część zakwalifikowanych jako nieprzydatni trafiała na przykład do obozu koncentracyjnego Auschwitz czy później na Majdanku. Część była wywieziona na roboty do Rzeszy, a część – na przykład dzieci – zakwalifikowana do zniemczenia.
– Byliśmy wysiedleni ze Szczebrzeszyna do obozu w Zwierzyńcu, następnie do Zamościa, do Lublina i z Lublina do Niemiec – dopowiada Zenon Bujnowski.
CZYTAJ: Obchody 79. rocznicy wysiedlenia Skierbieszowa i okolicznych wsi
– Następstwa owych wysiedleń nie skończyły się wraz z wyzwoleniem czy końcem niemieckiej okupacji – zaznacza dr Janusz Kłapeć. – Wiele rodzin zostało rozbitych, dzieci pozbawione rodziców. Nie ma dokładnych badań o następstwach psychologicznych czy socjologicznych akcji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie.
Od końca 1942 do sierpnia 1943 roku wysiedlono 300 wsi. Z 30 tys. dzieci objętych akcją ok. 10 tys. zginęło lub zaginęło, 4,5 tysiąca poddano germanizacji. Do Polski wróciło ok. 800 dzieci.
AP / opr. WM
Fot. AP