Najpierw jako wsparcie dzieci, teraz również dla seniorów. W Lublinie rozwija się dogoterapia

img 20211202 165519 2021 12 03 184350

Lublin stawia na dogoterapię. Po wprowadzeniu tej metody wspierania rozwoju i rehabilitacji dzieci z niepełnosprawnością intelektualną, psy rozpoczęły też aktywizację osób starszych.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Zajęcia z dogoterapii w Lublinie

Dziennikarze Radia Lublin odwiedzili dogoterapeutki, aby przyjrzeć się ich pracy.

– Jest do rodowodowy bokser. Suczka ma 7 miesięcy. Nazywa się Whoopi Goldberg. W tej chwili prowadzi ze mną zajęcia aktywizujące seniorów – mówi Magdalena Świątkowska, pracownik Zespołu Ośrodków Wsparcia w Lublinie, behawiorysta COAPE i dogoterapeutka. – Z czasem chcemy zdać egzamin psa certyfikowanego, jak będzie miała 2 lata. Suczka ma imię gwiazdy Hollywood, ponieważ jak się urodziła, była czarna, a w hodowli musiała być na „W”, dlatego Whoopi. Po polsku seniorzy wołają na nią Łupinka. Żeby wybrać psa, musi być on przede wszystkim stabilny emocjonalnie, spokojny, opanowany. To, co najważniejsze, żeby odpowiednią socjalizację i habituację przeszedł w wieku szczenięcym. Musi poznać, powiedzmy 12 różnych osób, różnie poruszających się, 12 różnych powierzchni, odgłosów. Tak zwana „złota dwunastka”. 12 powierzchni, to znaczy, że musi przejść przede wszystkim po piachu, wodzie, powierzchni śliskiej, przezroczystej, szkle. Żeby różne doznania nie powodowały w nim lęku i strachu, bo one u psa mogą powodować agresję. Tego nie chcemy w ogóle u naszych psów, nie tylko tych, które biorą udział w dogoterapii. Wszystkie szczeniaki powinny być właściwie socjalizowane – dodaje.

– Moja jest bardziej agresywna, bo była dwa razy pogryziona. Mam małego pieska, nazywa się Mika, jakiejś japońskiej rasy. To towarzystwo w domu. Mieszkam sama, to mam chociaż pieska, do kogo odezwać. Nie można było wyjść w czasie pandemii, a ja zawsze wyszłam, kiedy chciałam. Wzięłam pieska i poszłam. To duży przyjaciel. Poszłaby za mną chyba i w ogień – tłumaczy seniorka.

– Zwierzęta są moją miłością od najmłodszych lat. Śmieję się, że jako mała dziewczynka, mając 9 lat pracowałam już jako petsitter, bo chodziłam po osiedlu i pytałam, czy mogę wyprowadzić pieska – twierdzi Magdalena Świątkowska. – Chciałam iść na weterynarię, ale poszłam na ekonomię. W pewnym momencie stwierdziłam, że chcę kontynuować swoją miłość do psów, bo zawsze je miałam. Skończyłam podyplomową behawiorystykę COAPE, później zrobiłam kurs trenera psów i ostatnio zawodowy kurs dogoterapeuty. Tak jak dziś się tutaj spotykamy, to seniorzy wychodzą zadowoleni, uśmiechnięci. Te emocje, które gdzieś tam się gromadzą w ciągu naszego życia, w tym tempie, w którym żyjemy, jest dużo trudniej wyzwolić. To jest taka chwila na relaks. Pies ma wyższą temperaturę ciała niż my, więc dotyk miękkiej sierści psiaka powoduje obniżenie ciśnienia krwi. Pies wszystkich wita, cieszy się każdym, merda ogonem. Później jest troszeczkę część teoretyczna, ciekawostki z zakresu behawiorystyki, dogoterapii. W międzyczasie jest też interakcja z psem. Osoby chcą sobie z nim zrobić zdjęcie – dopowiada.

– Do naszych ośrodków, Centrum Dziennego Pobytu dla Seniorów oraz Klubu Seniora przychodzą osoby najczęściej samotne, które potrzebują kontaktu z drugim człowiekiem ze względu na swój stan zdrowia, niepełnosprawność i samotność – informuje Anna Walczak z Zespołu Ośrodków Wsparcia w Lublinie. – Najczęściej przychodzą po to, żeby poczuć się troszkę lepiej, spotkać się z rówieśnikami. Kiedy zaczynaliśmy, sama się zastanawiałam, czy rzeczywiście pies się odnajdzie w naszych grupach i czy seniorzy będą zadowoleni z takiego towarzystwa. Po pierwszych zajęciach okazało się, że wszyscy są zadowoleni. Piesek z radością wbiega do grupy i wita się po kolei z uczestnikami. Widać na twarzach naszych podopiecznych uśmiech. Podczas tych zajęć okazuje się, że prawie każdy miał kontakt z jakimś zwierzątkiem. Nasi seniorzy opowiadają o swoich doświadczeniach, historiach z czasów, kiedy mieli zwierzęta. Opowiadają o tym, jak byli z nimi zżyci, o relacjach między człowiekiem a zwierzęciem – dodaje.

– Mogę powiedzieć o owczarkach niemieckich. Mieszkałam w domu z ogrodem, więc miały swobodę. Moje dzieci wychowywały się w tym okresie, więc jedna córka uczyła się chodzić, trzymając się za sierść. Psy były dla dzieci po prostu jak niańki. Może to śmiesznie zabrzmi, ale ponieważ pies był duży mając 3 latka, mąż sadzał córkę na psie jak na koniu. Przejeżdżała sobie parę kroków po podwórku. Niesamowity kontakt. Traktuje się go jak domownika, wypełnia czas, przestrzeń. Też reguluje ruch w domu, bo trzeba zwierzęciem się zajmować. Jednocześnie ono potrafi tak między ludźmi stworzyć atmosferę, że nie ma mowy o tym, żeby było nudno. Bardzo dobrze wspominam ten czas, kiedy owczarki były z nami. Później zmieniły się warunki, więc następnych niestety nie mamy – mówi podopieczna.

– W ośrodku dla dzieci z niepełnosprawnością pracuje pani Agnieszka, dogoterapeutka, która ma psy z dużym, wieloletnim doświadczeniem w pracy z dziećmi. Są to setery irlandzkie. Reakcja na psa jest bardzo podobna jak w przypadku osób starszych. Sama miałam okazję widzieć takie zajęcia z psami. Dzieci natychmiast się uśmiechają, starają się przemieścić jak najbliżej tego psa. Na pewno widać, że wszyscy zauważają obecność zwierzęcia – dopowiada Anna Walczak.

– Mój pies to seter irlandzki, Fado. Drugi, z którym też pracuję to Cynka. Fado może się przywitać, ale nie wydaje głosu – informuje Agnieszka Gerung-Białas, dogoterapeuta. – Dobrze poprowadzona terapia daje duże efekty. Czasami jest to aktywizacja dziecka do tego, żeby w ogóle zaczęło wodzić wzrokiem, skupiło uwagę. W tym pomaga pies lub wyciszenie się, zrelaksowanie. Przy okazji jest w tym wszystkim pies. Nie wszystkie rasy się nadają do dogoterapii. Rasy psów bojowych, obronnych, stróżujących, absolutnie nie, ze względu na to, że zostały one kiedyś stworzone do konkretnego celu – obrony, stróżowania. To się nazywa pierwotna użytkowość danej rasy. Nie możemy ich wykorzystać do pracy w dogoterapii, ponieważ zdarzają się sytuacje agresji ze strony dziecka, podopiecznego w stosunku do terapeuty i wtedy możemy mieć niefajną sytuację ze strony psa. Ja wprowadzam szczeniaka zawsze ze starszym psem, dorosłym i przygotowanym, na zajęcia tylko wybrane, z wybranymi dziećmi. Szczeniak po prostu przyzwyczaja się do atmosfery, która panuje na zajęciach. Jest ona zupełnie inna niż na co dzień – dodaje.

– Dziecko, które przychodzi do ośrodka napięte, krzyczące głośno, widać, że jest w stanie napięcia psychicznego, po kontakcie z psem wycisza się. Radość dziecka w trakcie trwania zajęć, jego wyciszenie i spokój tego dnia to już jest ogromny sukces. Jeżeli cokolwiek może sprawić, że dziecko czuje tę radość wtedy, kiedy koncentruje się na zajęciach z pieskiem, nie ma ataków epilepsji. Większości dzieci towarzyszy również właśnie epilepsja i ryzyko ataków padaczkowych każdego dnia. Zmniejszenie ilości i intensywności tych ataków to już jest sukces – tłumaczy Elżbieta Waniurska, psycholog, obecnie kierownik Dziennego Ośrodka Adaptacyjnego dla dzieci i młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną.

– Mam nadzieję, że te zwierzęta z nami zostaną. W Zespole Ośrodków Wsparcia na zajęcia przychodziły też koty, były pudle, alpaki u dzieci. Mieliśmy zajęcia z końmi i zawsze te zajęcia budziły radość – mówi Anna Walczak.

TSpi / InYa / opr. LysA

Fot. Iwona Burdzanowska

Exit mobile version