Na szkody powstałe w wyniku działalności bobrów skarżą się mieszkańcy gminy Kurów. Tamy tworzone przez te zwierzęta doprowadzają do spiętrzania wody między innymi na rzece Kurówce i zalewania okolicznych łąk i pól uprawnych. Bobry upodobały sobie także okolice stawów w Olesinie.
– W ostatnich latach ogromnie się uaktywniły – przyznaje członek zarządu Koła Wędkarskiego w Kurowie Piotr Księżniak. – Chodzi tu głównie o to, że bobry rozkopują nam groble. Podkopują się, próbują dotrzeć do rzeki. Boimy się o to, żeby nie spuściły nam wody ze stawów. Tutaj są wyrwy i głębokości ok. 1-1.5 metra. Na bieżąco trzeba to wszystko rozkopywać, nawozić nowy materiał i uszczelniać. Tutaj wszędzie po kolei są zrobione takie podkopy, są już głębokie. Na bieżąco próbujemy to naprawiać, ale nie jesteśmy w stanie wszystkiego zrobić. Robimy tyle, ile możemy. To już trwa ok. 2 lat. Jest tego coraz więcej. Było spokojnie do czasu. Bobry wyrządzają coraz większe szkody.
– Ten problem najczęściej występuje na terenie miejscowości Dęba, Wólka Nowodworska, Olesin, Kurów, Szumów – tam, gdzie mogą się zasiedlić chronione bobry – mówi Arkadiusz Małecki, wójt gminy Kurów. – Wystąpiliśmy do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie z wnioskiem o wydanie pozwolenia na redukcję populacji lub płoszenie bobrów na terenie gruntów, które są problemowe dla naszych mieszkańców.
– To nie jest problem jednej gminy, ale całego kraju – podkreśla Paweł Duklewski, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. – Szacunkowo, jeśli chodzi o województwo lubelskie, mamy ok. 10 tysięcy osobników. Aczkolwiek są to dane bardzo ostrożne, ponieważ na pewno nie wszystkie bobrze rodziny zostały policzone. Właśnie z tego względu, że często żyją w terenach niedostępnych dla człowieka. Jeśli chodzi o gminę Kurów, to faktycznie gmina złożyła do nas wniosek, jednakże w tym momencie procedura jest w toku, ponieważ wymagane są uzupełnienia wniosku.
– Musimy uzupełnić wniosek o konkretne numery działek – mówi Arkadiusz Małecki. – Podczas zebrań nie wiedzieliśmy, że musimy gromadzić te numery działek, dlatego też pojawiło się ogłoszenie do publicznej wiadomości mieszkańców o zgłaszanie konkretnych miejsc. Myślę, że to jest potrzebne Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska do dogłębnego sprawdzenia problemu, bo decyzja musi być oparta na wizji lokalnej, więc numery działek są potrzebne do tego, żeby pracownicy pojechali, zobaczyli i podjęli decyzję, że rzeczywiście w tym miejscu populacja bobra jest zbyt duża i potrzeba dokonać redukcji czy płoszenia.
– Odstrzał jest jednym ze sposobów, na które wydajemy zgody. Inna metoda to odłów – informuje Paweł Duklewski. – Jednak to nie jest proste. Prywatna osoba raczej nie poradzi sobie z przeprowadzeniem odłowu w odpowiedni sposób. Nie dość, że bobra trzeba złapać, to jeszcze wybrać mu miejsce, w którym nie będzie powodował tych samych problemów, co wcześniej, i tam go wypuścić. Dodatkowo można próbować płoszenia. Zaznaczam, że tutaj też jest potrzebne zezwolenie. Płoszenie może odbywać się w różny sposób, ale płoszenia typowo soniczne, typowo hukowe, jak armatki, mogą zupełnie się nie sprawdzić, ponieważ bóbr będzie się chował, a z czasem może się przyzwyczaić do płoszących dźwięków. Słyszałem też o metodzie zapachowej, aczkolwiek nie znamy bezpośrednio jej skuteczności. W miejscach, gdzie przebywa bóbr, rozkłada się czy wylewa odpowiednie substancje, które mają imitować naturalnych drapieżników, przeciwników bobra, czyli niedźwiedzia czy wilka.
– Dokąd w ogóle ich nie było, a to będzie ok. 10-15 lat, to były tam łąki, z których praktycznie nikt nie korzystał – mówi jeden z mieszkańców. – A teraz zastawiły główny ruch melioracyjny w parunastu miejscach. Przy tych suszach po prostu podnoszą poziom wód gruntowych, zabezpieczają spływ wody. Ten główny rów, tam za stodołą, i to na tym rowie, tylko 2 km dalej budują sobie tamy.
– Bobry teraz budują też na rzece. Przy stawach płynie rzeka Kurówka, na tej rzece też spiętrzają wodę, zaczynają się robić problemy. Miejscami trzeba rozbierać te tamy, brakuje wody. Powstają duże zalewiska. Ludzie mają też pola blisko rzek, więc boimy się o to, żeby ich nie pozalewało – skarży się kolejny mieszkaniec.
Dodajmy, że w ciągu roku około dwudziestu gmin zwraca się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska z wnioskiem o zgodę na redukcję populacji bobrów.
O tym, czy taka zgoda będzie wydana gminie Kurów, dowiemy się za kilka tygodni.
ŁuG / opr. WM
Fot. ŁuG