Ratownicy, poszukujący dwóch górników zaginionych po wstrząsie w kopalni Bielszowice starają się dotrzeć do nich z dwóch stron, przebierając zwałowisko skał, które przysypały podziemne wyrobisko na odcinku 50-60 metrów. Akcja może potrwać jeszcze długo.
Do wstrząsu w tzw. ruchu Bielszowice – części należącej do Polskiej Grupy Górniczej (PGG) kopalni Ruda w Rudzie Śląskiej – doszło w sobotę przed godz. 9.00 w rejonie jednej ze ścian 780 metrów pod ziemią. Wstrząs miał magnitudę ok. 2,5.
Według informacji przekazanej PAP przez rzecznika PGG Tomasza Głogowskiego, po wstrząsie doszło do obwału skał w tzw. upadowej, czyli nachylonym chodniku, łączącym dwa poziomy kopalni, biegnącej w rejonie jednej ze ścian. To tam są poszukiwani górnicy. Akcję ratowniczą rozpoczęto ok. 9.30.
– Po wstępnym spenetrowaniu tego rejonu stwierdzono obwał skał na odcinku 50-60 m. Teraz ratownicy z dwóch stron starają się dotrzeć do poszkodowanych. W sumie jest tam sześć zastępów ratowniczych, czyli około 30 ratowników. Są to zastępy z kopalni Bielszowice, z okolicznych kopalń i Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu – poinformował rzecznik.
W wyrobisku, przynajmniej na razie, jest atmosfera zdatna do oddychania. Nie wiadomo, w którym dokładnie miejscu mogą być zaginieni górnicy. Akcja przebierania zwałowiska może potrwać jeszcze długo. – Na tym etapie jest to ręczna praca – powiedział Głogowski.
Rzecznik spółki sprecyzował, że podczas wstrząsu w bezpośrednio zagrożonym rejonie były trzy osoby: – Dwóch pracowników jest poszukiwanych, natomiast trzeci z górników, sztygar, zdołał się wycofać bez obrażeń – powiedział i dodał, że siedmiu pracowników, o których wcześniej informowała PGG, pracowało w całym rejonie wydobywczym, czterem z nich nie groziło niebezpieczeństwo. Według PGG, górnicy prowadzili pod ziemią prace konserwacyjne.
Zaginieni górnicy to dwaj ślusarze – jeden ma 31, a drugi 42 lata. O poszukiwaniu dwóch pracowników zostały już powiadomione ich rodziny.
Przedstawiciele branży górniczej zauważają, że choć w minionych latach dochodziło do poważnych wypadków w śląskich kopalniach przed Barbórką, to jednak nie przypominają sobie, by miały one miejsce w samo górnicze święto. Na sobotę w wielu miejscach regionu zaplanowano obchody Dnia Górnika – podobnie jak w poprzednim roku, skromniejsze z powodu pandemii.
Najsilniejsze wstrząsy, spowodowane eksploatacją górniczą, związane są z wyrównaniem naprężeń w ziemi, wywołanych kumulowaniem się wpływów prowadzenia wydobycia i naprężeń naturalnych. Występują głównie tam, gdzie są uskoki tektoniczne. W Polsce całość wydobycia rud miedzi i ok. 70 proc. wydobycia węgla kamiennego prowadzone jest w warunkach zagrożenia tąpaniami, czyli podziemnymi wstrząsami.
Jak wynika z danych Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, w ubiegłym roku na obszarze działania polskich kopalń węgla kamiennego zaistniało 1578 wstrząsów zaliczonych do kategorii wysokoenergetycznych, wobec 1295 rok wcześniej (wzrost o blisko 22 proc.).
Przeważająca część wstrząsów, nawet jeżeli są silnie odczuwalne na powierzchni, nie wywołuje negatywnych skutków. Te, które powodują uszkodzenia w infrastrukturze pod ziemią lub na powierzchni, nazywane są tąpnięciami. W latach 2016-2020 w górnictwie węgla kamiennego takich tąpnięć było 11, z czego jedno w roku 2020.
Najczęstszą przyczyną wstrząsów jest odprężenie górotworu wskutek eksploatacji węgla, co skutkuje uwolnieniem skumulowanej w górotworze energii. Większość z nich nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla górników i mieszkańców terenów górniczych. Obok wybuchów metanu i pyłu węglowego, tąpnięcia są najczęstszymi przyczynami górniczych wypadków.
RL/ PAP/ opr. DySzcz
Fot. PAP/Hanna Bardo