Rolnik spod Lublina, Krzysztof Stefaniak, poszedł na 10 dni do aresztu. Mężczyzna nie chciał zapłacić 500 złotych grzywny. Karę rolnik dostał za brak oznakowania części świń w swojej chlewni, co stwierdziła jedna z przeprowadzonych kontroli.
Przed Aresztem Śledczym w Lublinie, gdzie stawił się ukarany gospodarz, pikietowali rolnicy z Agrounii.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Pikieta Agrounii pod Aresztem Śledczym w Lublinie
– Rolnik zostanie zamknięty na 10 dni za to, że w dużym, kilkusetnym stadzie kilka świń nie miało kolczyków – mówi lider Agrounii Michał Kołodziejczak. – Prawo mówi jasno, że te kolczyki niekoniecznie musiały już wtedy wisieć na uszach u tych świń, bo miały dodatkowo tatuaż. W Polsce dużo łatwiej urzędnikowi jest skazać rolnika, ukarać go za to, że stara się wszystko dobrze zrobić. Pan Krzysztof nie zapłacił, bo nie czuje się winny. Dzisiaj czuje się poszkodowany przez państwo.
– To było specjalnie ukartowane, żeby zapłacić za sprawę i przestraszyć – twierdzi ukarany rolnik spod Lublina, Krzysztof Stefaniak. – Urzędnik może kłamać, a ja przedstawiłem świadków. Ale to ludzie ze wsi nie są wiarygodni.
Sprawa sięga 2019 roku, kiedy w gospodarstwie Krzysztofa Stefaniaka stwierdzono ognisko afrykańskiego pomoru świń. W związku z tym wybito stado liczące kilkaset zwierząt. W gospodarstwie odbyły się też dwie kontrole. Pierwszą przeprowadzili lekarze z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie, drugą – z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie.
– W protokołach są rozbieżności – mówi mecenas Elwira Kister, która reprezentowała rolnika przed sądem. – W protokole zostało zaznaczone, że zwierzęta są oznakowane, natomiast w protokole kontroli przeprowadzonej przez Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w dniu 17 lipca, czyli dzień później, zostało zapisane, że około 90 procent zwierząt nie było prawidłowo oznakowanych. Jedynym dowodem, na którym sąd się oparł w zakresie stwierdzenia, że nie został spełniony obowiązek należytego oznakowania zwierząt, był protokół sporządzony w dniu 17 lipca 2019 roku.
Jak udało nam się dowiedzieć, zdaniem sądu kontrola przeprowadzona przez lekarzy z Powiatowego Inspektoratu Weterynaryjnego w Lublinie była nierzetelna, stąd taka, a nie inna decyzja sądu. – Zwierzęta muszą być znaczone, co wynika wprost z Ustawy o systemie identyfikacji i rejestracji zwierząt – podkreśla Katarzyna Szczubiał z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie. – Z dokumentacji wynika, że nie wszystkie zwierzęta były oznakowane. Ustawa o systemie identyfikacji i rejestracji zakłada, że każda sztuka ma założony na małżowinę uszną kolczyk albo zrobiony tatuaż. Nie chodzi o to, żeby kolczyki znajdowały się w szufladzie, tylko właśnie na małżowinie.
Znakowanie zwierząt jest bardzo ważne, bo pomaga na przykład w walce z ASF. – Zawsze, jak znajdziemy ognisko tak poważnej choroby jak afrykański pomór świń, to natychmiast potrzebujemy wiedzieć, jakie są powiązania tego gospodarstwa. Jest tak z wielu powodów, nie tylko poprzez przemieszczenie zwierząt. Znając numer tych zwierząt, wiemy również, gdzie się urodziły, dokąd pojechały, dokąd zostały sprzedane, a to powoduje, że możemy szybciej znaleźć wszystkie miejsca powiązane z ogniskiem – tłumaczy Katarzyna Szczubiał.
Rolnik domaga się też odszkodowania za świnie wybite w związku z ASF. Straty sięgają ponad 200 tys. zł. Odszkodowania jednak nie przyznano. Dlaczego?
– Podstawą nieuwzględnienia odwołania, czyli oddalenia powództwa o odszkodowanie, było niewypełnienie przez rolnika, zdaniem sądu, innych obowiązków bioasekuracyjnych, a dotyczących należytego zabezpieczenia jednego wjazdu do gospodarstwa. Sąd przyjął, że w tym zakresie nie zostały spełnione obowiązki bioasekuracyjne, ponieważ nie została zapewniona należyta dezynfekcja pojazdów i osób wjeżdżających do tego gospodarstwa – mówi Elwira Kister.
Sam rolnik ma wątpliwości co do wykrycia w jego hodowli ogniska ASF. – Nie mówiłbym do końca, czy było to ASF, bo trzeba byłoby brać wycinki wcześniej i gdzie indziej. U nas trzeba to sprawdzać. Chodzi o zniszczenie całego rolnictwa w Polsce. Nie tylko u mnie. Gdzie teraz na Lubelszczyźnie można znaleźć sztukę? Trzeba jechać 100 kilometrów – twierdzi Krzysztof Stefaniak.
Rolnik nie wyklucza złożenia do sądu skargi kasacyjnej w kwestii dotyczącej nieprzyznanego mu odszkodowania.
Przed Aresztem Śledczym w Lublinie w obronie rolnika spod Lublina pikietowało kilkanaście osób.
MaTo / opr. WM
Fot. Krzysztof Radzki