Poprzebierani za brodaczy młodzi mężczyźni wyszli w środę 29 grudnia na ulice Sławatycz w powiecie bialskim, by pożegnać stary rok. To jedyna taka w Polsce, licząca ponad 100 lat, lokalna tradycja.
Pan Jarosław za brodacza przebiera się, odkąd skończył 14 lat. Z reporterką Radia Lublin rozmawiał zza swojej maski: – To nasza tradycja. Nie ma innej opcji, żeby jej nie podtrzymywać i nie przekazywać. Będę miał syna, to też będę chciał, żeby wystąpił kiedyś jako brodacz. My byśmy chcieli raczej bawić, niż straszyć, ale nie ukrywamy tego, że jak dzieci, dziewczyny czy panny się boją i uciekają, jest fajnie. Czujemy się bardziej docenieni – mówi pan Jarosław.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Brodacze na ulicach Sławatycz
– To zwyczaj pożegnania starego roku. Przez 3 ostatnie dni w roku na ulice Sławatycz wychodzą brodacze. Są to tacy przebierańcy, ubrani w wysokie czapki zdobione bibułą i ręcznie wykonanymi kwiatami z bibuły. Na torsie mają kożuch odwrócony baranicą na wierzch, natomiast na nogach słomianki, czyli pokrycie z wiązanej słomy. Oczywiście jeszcze mają długie, siwe brody, od których wywodzi się ich nazwa. Są one wykonane z włókna lnianego. Symbolizują mądrość, starość, doświadczenie i ten stary rok – wyjaśnia Arkadiusz Misztal, wójt gminy Sławatycze.
CZYTAJ: Jedyna taka tradycja w Polsce. Brodacze ze Sławatycz trafili na listę UNESCO
W ręku mają duży drewniany kostur, którym biorą dziewczyny i dzieci na tak zwane chocki, czyli podrzucają na tym kiju, żeby taka osoba miała szczęście i powodzenie w przyszłym roku. Brodacze mają za zadanie pożegnać stary rok, wszystko, co stare, złe, niedobre. I tym samym przywitać nowy, nadchodzący rok – tłumaczy Arkadiusz Misztal.
– Kapelusz robi się mniej więcej około miesiąca. Wymaga to bardzo dużo pracy, szczególnie zręczności palców. Pomagają nam żony, dziewczyny, czasami mama, która potrafi ładnie zwijać kwiatki z bibuły. Maska to kolejny atrybut, który wymaga zdolności artystycznych. Nie dość, że trzeba wykazać się cierpliwością do zszycia grubej skóry, z której jest wykonana, to jeszcze ją ładnie i pomysłowo ozdobić, żeby była straszna i zarazem ciekawa – dodaje pan Jarosław.
– Jest fajnie. Przyjechałam z córką i wnuczką. Podobają mi się ci brodacze. Na żywo inaczej to się odbiera. Najważniejsze, że jest olbrzymi wkład tych młodzieńców, którzy się przebierają. Jak robią czapki, to miesiącami. To wielka frajda dla naszej gminy i województwa lubelskiego, że takie coś u nas istnieje. To zwyczaj znany na całą Polskę i świat, wszędzie o tym słychać. Bardzo mi się podoba, jak za dzieciństwa, tak i teraz, jak jestem dorosły. Jesteśmy szczęśliwi, że mamy coś takiego w naszym regionie – mówią widzowie.
Dziś odbył się też konkurs na najlepsze przebranie brodacza. Organizatorem wydarzenia był Gminny Ośrodek Kultury w Sławatyczach.
Dodajmy, że w połowie grudnia miejscowy zwyczaj żegnania starego roku przez brodaczy został wpisany na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
MaT / opr. LysA
Fot. Bartosz Wołoszko