Myśliwy, który śmiertelnie postrzelił 16-latka z Kazachstanu, nie miał prawa strzelać, bo nie rozpoznał właściwie terenu i warunków, w których polował. Tak podczas dzisiejszej rozprawy ocenił powołany w sprawie biegły.
Do tragedii doszło na początku listopada 2020 roku w Kluczkowicach niedaleko Opola Lubelskiego. Oskarżony podczas pierwszej rozprawy powiedział, że myślał, iż strzela do dzika.
Proces dobiega końca i budzi sporo kontrowersji.
Zdaniem eksperta sprawca nie był w stanie ocenić, że strzela do dzika. – Stąd w ogóle nie powinien oddawać strzału – mówił na sali sądowej biegły Zdzisław Woś. – Oznaczało to stworzenie niebezpieczeństwa nie tylko dla chłopców, którzy znajdowali się w sadzie. Ewentualne niebezpieczeństwo spowodowania uszczerbku na zdrowiu i wypadku śmiertelnego mogło istnieć dalej na kierunku strzału, ponieważ oskarżony nie rozpoznał tego terenu. Nie miał więc prawa dokonać odstrzału – w jego mniemaniu – zwierzęcia. Nie podjął żadnych czynności, które uprawniałyby go do oddania strzału.
CZYTAJ: „To sprawa bez precedensu”. Ruszył proces oskarżonego o śmiertelne postrzelenie 16-latka
Co więcej – zdaniem biegłego – myśliwy nie był właściwie przygotowany do polowania, które de facto było nielegalne. Chodzi o lunetę, której używał oskarżony: – Jej jakość jest fatalna. Nadaje się ona do polowań tylko w dobrych warunkach oświetleniowych, a nie po zmroku, jak to miało miejsce feralnego wieczoru – dodał biegły.
Do tragedii doszło na początku listopada 2020 roku w godzinach nocnych w sadzie niedaleko internatu Zespołu Szkół Zawodowych w Kluczkowicach. Oskarżony, wraz ze znajomym, udali się na polowanie na dziki. Szukali ich, jeżdżąc samochodem. Myśliwy, myśląc, że mierzy do dzika, strzelił do 16-letniego chłopca. Kiedy koledzy nastolatka zaczęli krzyczeć, obaj mężczyźni odjechali z miejsca zdarzenia. Postrzelony 16-latek zmarł na skutek odniesionych obrażeń.
CZYTAJ: Śmiertelne postrzelenie 16-latka w Kluczkowicach: prokuratorskie zarzuty dla zatrzymanych
Obaj mężczyźni usłyszeli poważne zarzuty. – Dariusz Ch. usłyszał zarzuty zabójstwa w zamiarze ewentualnym, natomiast drugi oskarżony zarzut nieudzielenia pomocy i poplecznictwa – mówi prokurator Dorota Brzozowska-Fałek z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Obrońca głównego oskarżonego nie zgadza się z postawionymi zarzutami. – O zabójstwie nie może być mowy – mówi mecenas Paweł Wierzba. – Nie ma żadnego dowodu nawet na zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Gdy mówimy o zabójstwie z zamiarem ewentualnym, osoba, która oddaje strzał, musi godzić się z tym, że oddaje strzał do człowieka. Kiedy strzelam w witrynę sklepu czy dom mieszkalny, muszę godzić się z tym, że moja kula może dosięgnąć ewentualnej osoby. W tym momencie mieliśmy: noc, święto, teren łowiecki, postać przypominającą dzika. Nie mieliśmy, żadnych informacji, że ktokolwiek tam się znajduje – uważa adwokat.
CZYTAJ: Śmiertelne postrzelenie 16-latka w Kluczkowicach. Oskarżony stanął przed sądem
Sam oskarżony nie przyznał się do winy. Podczas pierwszej rozprawy mówił, iż – oddając strzał – myślał, że strzela do dzika.
– To absurd – mówi pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, mecenas Karolina Kuszlewicz. – Musimy powiedzieć dość, sytuacjom, że wystarczy stwierdzić: „pomyliłem z dzikiem”. Zginął 16-letni chłopiec, który przyjechał do Polski uczyć się. Wszyscy chcemy czuć się bezpiecznie. Myślę, że ta sprawa krzyczy: „Dość pomyłek z ręki myśliwych”.
Z formalnego punktu widzenia oskarżony wciąż należy do Koła Łowieckiego nr 47 „Bekas”. Jak się okazuje, w dniu tragedii nie wpisał się do księgi polowań, pomimo takiego obowiązku.
– Sprawdziliśmy i takiego wpisu nie było. Nie było nawet logowania się do aplikacji. Niestety wtedy człowiek ten odpowiada za kłusownictwo. Dla nas niepojęte jest, że ten człowiek po oddaniu strzału oddalił się z miejsca wypadku i uciekł. W tej chwili trwa postępowanie wewnętrzne, żeby usunąć tego pana z szeregu Polskiego Związku Łowieckiego – mówi prezes tego koła Zbigniew Wójtowicz.
Kolejną rozprawę zaplanowano na 19 stycznia.
Sąd ma przesłuchać kolegę postrzelonego nastolatka, który miał być świadkiem całego zdarzenia. Dariuszowi Ch. może grozić nawet dożywotnie pozbawienie wolności.
MaTo / opr. ToMa
Fot. archiwum