Święta Bożego Narodzenia u książąt Pawła i Matyldy Sapiehów w Siedliskach były czasem niezwykłym. Wigilia była dniem, kiedy na pańskim dworze i pod strzechą serwowano takie same potrawy.
– Siła tradycji była niepodważalna. Wynikało to z poszanowania mieszkańców dworu, jak również przywiązania mieszkańców do tradycji i kultury polskiej – mówi Joanna Łuszczyńska-Lewko z Siedlisk. – Sapiehowie wprowadzili w Siedliskach otwartość na drugiego człowieka. Bo oni rzeczywiście darzyli swoich mieszkańców wielką empatią. Pamiętali o tym szczególnie w okresie wigilijnym, kiedy rozdawali prezenty. Ci najstarsi mieszkańcy rzeczywiście pamiętają, że takie prezenty od księżnej pani czy od księżniczek dostawali.
– Dla bardzo religijnej rodziny Sapiehów to czas radości i pojednania – podkreśla prawnuk księcia Pawła Sapiehy, Jakub Czekaj z Krakowa. – Najcenniejsze jest troskliwość i czas poświęcony innym. Już cały grudzień poświęcony był na przygotowania. Prowadzone były częste polowania we własnych lasach dla pozyskania dla gości dworu oraz służby mięsa i wykonania przetworu. Były też zakupy ciepłej bielizny dla wszystkich kategorii służby: domowej, leśnej, dla fornali i ubogich ze wsi, materiały na spódnice dla kobiet, na spodnie dla mężczyzn, ubranka dla dzieci. Dla zarządców i ich rodzin różne pożyteczne drobiazgi sprowadzano głównie z Czech. Dla naszych dzieci kupowane były różne zabawki edukacyjne, dla starszych – książki.
– W wielu dworach ziemiańskich w Wigilię panowie wybierali się ponownie na świąteczne polowanie, żeby nie przeszkadzać paniom – opowiada historyczka Dominika Lipska. – Wieczorem, gdy zauważono na niebie pierwszą gwiazdkę, siadano w jadalni, czyli w najważniejszym pomieszczeniu. Różnie to było w różnych w dworach, ale czasami jadalnia była inaczej przystrojona, a choinka była zamknięta w salonie. Pod choinką były umieszczone prezenty.
– Drzewko, jak nazywano choinkę, stało w korytarzu gościnnym w dworze na parterze. Zabawki choinkowe robiło się samemu – mówi Jakub Czekaj. – Dzieci, a było ich 5, robiły swoje prezenty własnoręcznie. Po odśpiewaniu kolęd dzieci najpierw rozdawały prezenty służbie, a dopiero potem oglądały własne. Uczyły się w ten sposób radości z dawania. Jak były starsze, same organizowały akcję prezentową. Kolacja wigilijna była skromna. Nie był to aż tak ważny element świąt. Zanim zasiadło się do stołu, pan domu w obecności wszystkich domowników czytał odpowiedni ustęp Ewangelii o Narodzeniu Jezusa. Potem składano sobie życzenia i łamano się opłatkiem. Obowiązywał post od mięs. Jadano dania charakterystyczne dla regionu: barszcz, kapustę z grzybami, pierogi ruskie i z kaszą gryczaną, gołąbki z kaszą i grzybami, kutię. Jadano szczupaki z dworskich stawów, nigdy karpie, zaś na deser kompot z suszu, sernik wiedeński i piernik. Ważna była kutia – mak z pszenicą, miodem i orzechami, bez cukru. Te potrawy, które były jednakowe na stole u państwa i u mieszkańców Siedlisk, podkreślały fakt, że wszyscy są równi wobec cudu Narodzenia Pana.
Paweł i Matylda z Windisch-Graetzów Sapiehowie mieszkali w Siedliskach od 1893 roku do II wojny światowej. Mimo upływu lat do dziś są mile wspominani, a ich potomkowie często goszczą w miejscowości.
AP / opr. AKos
Fot. pixabay.com