W Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie 6 grudnia odbyły się „Zoomikołajki”. Pracownicy przytuliska prezentowali zwierzęcych podopiecznych oraz zachęcali do odpowiedzialnej i przemyślanej adopcji.
– Pod swoimi skrzydłami mamy blisko 400 podopiecznych: zwierzęta egzotyczne, około 120 kotów i 200 psów – mówi Dorota Okrasa, pracownica biura schroniska. – To, co słyszymy w schronisku, to szczek radosny, ale też szczek rozpaczy. Bowiem tak naprawdę pobyt w takim miejscu nie zastąpi im domowego ciepła, ciepła ludzkich rąk, jakkolwiek my, pracownicy, byśmy się nie starali – a bardzo zależy nam, żeby doczekały tu nowego domu w jak najbardziej komfortowych warunkach. Na pewno na zwierzęta niekorzystnie wpływa ogromna liczba współtowarzyszy. Większość z nich jest przyzwyczajona do tego, że są same, jedne jedyne i mają tylko swojego opiekuna.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Zoomikołajki w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie
– Zwierzę to może być prezent, ale pod warunkiem, że to prezent oczekiwany, przemyślany przez całą rodzinę i świadomy – podkreśla Bartłomiej Gorzkowski, kierownik egzotarium w lubelskim schronisku. – Absolutnie nie może to być prezent niespodzianka. To jest odpowiedzialność na długie lata – kilkanaście czy, w przypadku żółwi, kilkadziesiąt lat. Jeżeli decydujemy się na taki prezent, powinniśmy przygotowywać się do niego już od długiego czasu. Musimy zapewnić zwierzakowi odpowiednie miejsce bytowe i zdobyć wiedzę, która pozwoli się nim zająć.
– Dzisiaj obalamy też mit, że zwierzęta ze schroniska są ze skazą, są skrzywione. Niestety taka bujda panuje wśród osób, które noszą się z zamiarem adopcji – mówi Dorota Okrasa. – Mają pewne obawy, że to zwierzęta z przywarami. A tak naprawdę zachowanie pupila kształtuje opiekun. Wynika ono ze zrozumienia potrzeb zwierzaka i tolerancji tego, że zwierzę może mieć na coś ochotę, ale i nie mieć. Może mieć potrzebę odpoczynku, niekoniecznie głaskania.
Ważne jest, aby dostrzegać nastroje zwierzęcia. Tu najbardziej pomocny może być jego ogon.
– Często ludzie mówią: „mój kot jest fajny, mruczy, chce, żeby go głaskać, ale po chwili podrapie albo ugryzie i ucieka”. Trzeba obserwować nie tylko to, co się usłyszy, czyli mruczenie, które wprawia nas w świetny nastrój, ale także ogon zwierzęcia, bo to jest barometr nastroju kota – mówi Dariusz Ornal, zoopsycholog, trener psów. – W momencie kiedy kot chce być głaskany, ogon jest „wyluzowany”: pozostaje w bezruchu albo na raz na jakiś czas się porusza. Trzeba szczególnie patrzeć na końcówkę ogona. Zawinięta jest ona wtedy w haczyk. Kiedy kot zacznie machać ogonem, od razu przerywajmy głaskanie, bo on już sobie tego nie życzy.
– Psy natomiast okazują radość machając rozluźnionym ogonem, od boku do boku. Ale gdy pies jest agresywny, też macha ogonem. Tylko robi to sztywnym ogonem, a te machnięcia są systematyczne, jak ruch wahadła zegara – wyjaśnia Dariusz Ornal.
– Zwierzę musi być przede wszystkim wyborem tej konkretnej osoby, która na kilka czy kilkanaście lat zwiążę z nim swój los. Taka osoba powinna mieć możliwość dobrania zwierzaka pod swój styl życia, własny temperament. Adopcja to proces, która nie polega wyłącznie na tym, że wchodzę, wybieram i na tym kończy się wizyta w schronisku. Na początku staramy się, jak najwięcej dowiedzieć o osobie, która chce od nas adoptować zwierzę. Bowiem nie każdy pies jest dla każdego i na każde warunki – wyjaśnia Dorota Okrasa.
– Jako rodzice znamy swoje dzieci i wiemy, na ile można im zaufać, na ile można je obciążyć obowiązkami. Bowiem wiadomo, że na rodzicach będzie spoczywał obowiązek nie tylko wychowania dzieci, ale i zwierzaka. Jeżeli chcemy dziecku zrobić frajdę, musimy przede wszystkim przeanalizować, czy my też chcemy tę frajdę mieć – apeluje Dariusz Ornal.
– Pamiętajmy, że posiadanie zwierząt to powinien być przywilej dla ludzi odpowiedzialnych, którzy będą te zwierzęta szanować i traktować odpowiedzialnie – stwierdza Bartłomiej Gorzkowski.
LilKa / opr. WM / ToMa
Fot. Iwona Burdzanowska