Mieszkańcy Świdnika znaleźli w swoim mieszkaniu węża. Podejrzewali, że gad prawdopodobnie wydostał się z paczki z butami zakupionymi przez Internet. Na miejsce zostali wezwani wolontariusze Fundacji Epicrates.
CZYTAJ: Wąż w jednym z mieszkań w Świdniku. Prawdopodobnie wydostał się z przesyłki
– Sygnał dostaliśmy we wtorek (18.01) późnym wieczorem – mówi Joanna, wolontariuszka Fundacji. – Telefon, że jest potrzeba wyjazdu do takiego zwierzęcia, otrzymaliśmy po godzinie 21.00. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że panu domu udało się tego węża zabezpieczyć w pudełku. Określiliśmy, że jest to wąż zbożowy – gatunek, który u nas w kraju w ogóle nie występuje. Naturalnie żyje w Stanach Zjednoczonych, w północnej Ameryce. Był to dość młody osobnik. Raczej nie mógł zbyt długo przebywać na wolności, bo bardzo szybko uległby wychłodzeniu. Tego gatunku węże uciekają ze źle zabezpieczonych zbiorników stosunkowo często. Wykorzystują wszelkie możliwe szczeliny. Zabezpieczyliśmy węża i przewieźliśmy do miejsca, gdzie bezpiecznie czeka teraz na ustalenie, co się z nim dalej stanie – czy jest to zguba któregoś z mieszkańców bloku, czy faktycznie wyszedł on z paczki, koło której został znaleziony.
– Jako lubelskie egzotarium, dział miejskiego schroniska dla zwierząt, który został stworzony do tego typu sytuacji, na terenie samego Lublina wyjeżdżamy średnio 50/60 razy w roku. Są to przeróżne sytuacje – mówi Bartłomiej Gorzkowski, prezes lubelskiej Fundacji Epicrates, kierownik lubelskiego egzotarium w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt. – Natomiast jako Fundacja Epicrates działamy poza Lublinem. Ta fundacja powstała z inicjatywy naszych wolontariuszy po to, żeby przenieść tę naszą działalność na rzecz zwierząt egzotycznych poza Lublin. Tam jest podobna liczba interwencji, nawet więcej. Zdarza się, że mamy ok. 100 interwencji rocznie.
– Właścicielowi mieszkania wcześniej, na podstawie zdjęć w Internecie, udało się określić, że jest to wąż zbożowy, natomiast trzeba pamiętać, że do każdego węża, do którego się wyjeżdża, należy podejść jak do gatunku niebezpiecznego – mówi wolontariuszka Joanna. – Najpierw, zachowując wszystkie standardy bezpieczeństwa, trzeba według swojej wiedzy określić gatunek i stopień zagrożenia, a dopiero później można przystępować do jakichkolwiek czynności. Z racji tego, że wiedzieliśmy, jakich rozmiarów będzie ten wąż, szybko potwierdziliśmy podejrzenia właściciela mieszkania i w sposób bezpieczny dla węża umieściliśmy go – z racji na panujące temperatury – w styropianowym pojemniku i na spokojnie przewieźliśmy do miejsca przetrzymywania.
– Trudno tu mówić o wyjątkowej interwencji, ponieważ z takimi sytuacjami spotykamy się dosyć często – mówi Bartłomiej Gorzkowski. – Nas już chyba nic nie zdziwi. Działamy od kilkunastu lat, widzieliśmy już chyba wszystko, natomiast zdarza się, że takie zwierzęta są przysyłane za pomocą Poczty Polskiej czy firm kurierskich Nie do końca jest to legalne, co warto podkreślić. Zdarza się, że ze źle zabezpieczonej przesyłki wąż, jaszczurka, czy jakieś inne zwierzę sobie wyjdzie. Wyjazdów do takich sytuacji, do firm kurierskich, gdzie w magazynie przemieszcza się jakieś nietypowe zwierzę, jest kilka, kilkanaście. Natomiast znacznie częściej mamy sytuacje celowego porzucenia zwierzęcia. Chodzi głównie o okres wakacyjny, kiedy zwierzęta kupione jako żywy prezent na Dzień Dziecka czy komunię zdążą się znudzić albo zaczynają przeszkadzać w planach urlopowych. Takich sytuacji jest najwięcej, ale również zdarzają się takie, gdzie zwierzęta uciekają wykorzystując gapiostwo właściciela, który na przykład nieodpowiednio zabezpieczył terrarium.
– Zawsze powtarzam, że nie każdy powinien mieć zwierzę – podkreśla Bartłomiej Gorzkowski. – To nie jest obowiązek. Posiadanie zwierzęcia powinno być przywilejem dla ludzi odpowiedzialnych, którzy myślą, którzy są rozsądni. Natomiast faktycznie często jest tak, że zwierzęta są kupowane jako prezent, pod wpływem chwili. Niejednokrotnie widziałem sytuacje w sklepie zoologicznym, gdzie przychodzi mama z dzieckiem, dziecko zobaczy jakieś ładne, kolorowe zwierzątko, zaczyna wrzeszczeć, tupać nóżką, płakać. Mama dla świętego spokoju kupuje, a potem okazuje się, że rzeczywistość, faktyczna opieka nad zwierzakiem różni się od tego, o czym mówił sprzedawca. Zwierzę rośnie, potrafi zachorować. Lekarzy weterynarii, którzy potrafią leczyć egzotyczne zwierzęta, w Polsce jest kilkunastu. Dostęp do nich jest utrudniony, a takie leczenie często jest też kosztowne. Bardzo często są później sytuacje, że zwierzę zostało kupione za 50-60 złotych, gdy przychodzi czas wizyty u lekarza, ten mówi, że leczenie będzie kosztowało 200-300 złotych albo więcej. I zdarzają się ludzie, którzy wolą to zwierzę wyrzucić i kupić nowe, bo tak jest taniej i prościej.
– Trudno stwierdzić, skąd wąż mógł się wziąć w tej przesyłce – mówi Jadwiga Kniaź-Rycaj, asystent ds. hodowlanych w Ogrodzie Zoologicznym w Zamościu. – Czy podróżował z innymi paczkami, po prostu wyszedł z jednej i wszedł do drugiej. To nie powinno mieć miejsca, bo zwierzęta nie powinny być nadawane żadnymi paczkami ani listami. Być może w danym bloku być może ktoś hoduje węże i jeden z nich niepostrzeżenie wyszedł z mieszkania. Węże zbożowe składają jaja w okolicach kwietnia-czerwca i wykluwają się w lipcu-wrześniu, więc ze zdjęcia nie stwierdzam, że jest to młodziutki wąż. Ogród zoologiczny nie przyjmuje takich zwierząt. Najlepiej zgłosić to do odpowiednich służb. Mamy w ogrodzie wykaz ośrodków rehabilitacji zwierząt na terenie województwa lubelskiego. Jest na przykład taki ośrodek w Załuczu Starym przy Poleskim Parku Narodowym. Tam można przekazywać gady, ptaki i ssaki.
– Trzeba być przygotowanym na to, że każdy może się spotkać z taką sytuacją – zaznacza Bartłomiej Gorzkowski. – Jak mówiłem, w samym Lublinie mamy kilkadziesiąt interwencji rocznie, a to mówi samo za siebie. Ponad 1000 zwierząt przez 13 lat działalności trafiło do lubelskiego egzotarium. Jeżeli zauważymy takie zwierzę, nie próbujemy go łapać samodzielnie. Samych węży żyje ponad 3 tysiące gatunków. 20 procent z nich to są gatunki jadowite. Od dobrych kilku lat w Polsce nie wolno posiadać zwierząt jadowitych, z pewnymi wyjątkami, co nie znaczy, że takich zwierząt w polskich domach nie ma. Odkąd stały się nielegalne, stały się popularne i zdarzają się również ucieczki albo porzucenia zwierząt niebezpiecznych. Jeżeli je zauważymy, nie udajemy bohatera, nie łapiemy tego zwierzaka. Obserwujemy gdzie jest i dzwonimy na numer alarmowy lub na numer straży miejskiej. W Lublinie mamy to szczęście, że od wielu lat działają tutaj procedury działania ze zwierzętami. Jeżeli zadzwonimy na przykład na numer straży miejskiej, oni powiadomią odpowiednią placówkę – w zależności od tego, jakie to będzie zwierzę. Natomiast co ważne – obserwujmy, gdzie ten zwierzak jest do czasu przyjazdu służb. Bowiem bywały takie sytuacje, że ktoś nam zgłaszał węża na blokowisku, my docieraliśmy na miejsce po godzinie, na drugim końcu miasta, w godzinach szczytu i znalezienie tego zwierzaka było praktycznie niemożliwe. Dopiero za kilka dni ktoś inny zauważył go 300-400 metrów dalej. A w międzyczasie różne rzeczy mogły się zdarzyć. A więc obserwujemy, dzwonimy na służby, nie udajemy bohaterów, nie łapiemy.
Wąż przebywa obecnie pod fachową opieką wolontariuszy z Fundacji Epicrates. Jak podała w czwartek (20.01) wieczorem Fundacja w swoich mediach społecznościowych, udało się już ustalić właściciela węża. Jak się okazuje zwierzę jest uciekinierem, a nie podróżnikiem.
A rady specjalistów – zarówno w kwestii postępowania z niebezpiecznymi zwierzętami, jak też odpowiedzialnego ich kupowania – warto wziąć do serca.
RMaj/ opr. DySzcz