Pierwszego stycznia minęło 5 lat od powołania Wojsk Obrony Terytorialnej. Są najmłodszym rodzajem Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, a służyć w nich mogą wszystkie chętne osoby zdolne do czynnej służby wojskowej.
O tym, jak zmienia się WOT i jak teraz formację postrzegają Polacy – w materiale Filip Karmana.
Wojska Obrony Terytorialnej przez złośliwych były nazywane „armią Antoniego Macierewicza”. Początkowo formacja liczyła 7 tys. żołnierzy. Pod koniec ubiegłego roku było ich ponad 4 razy więcej. Terytorialsi mieli i nadal mają pomagać lokalnym społecznościom. Powiększone szeregi to nie jedyna zmiana. Kapitan Damian Stanula, rzecznik prasowy 2. Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej przyznaje, że ostatnie 5 lat to dla żołnierzy ochotników prawdziwy test, bo nowych zadań jest wiele. – Kiedy powstawała nasza formacja, nie myśleliśmy, że w tak krótkim czasie będziemy musieli podjąć tak ważne zadania. Nie mówię tu tylko o sytuacjach kryzysowych, ale mam też na myśli COVID i obecną sytuację na Białorusi.
Patrole w rejonie polsko-białoruskiej granicy to od kilku miesięcy codzienność dla terytorialsów. Równie ważne jest ich zaangażowanie w zwalczanie epidemii. – Żołnierze WOT są w zasadzie wszędzie. Są w szpitalach tymczasowych, w placówkach medycznych, pobierają wymazy, są w punktach szczepień, są w domach. Dowoziliśmy mieszkańcom konieczne zaopatrzenie, byliśmy wspólnie z funkcjonariuszami policji, sprawdzaliśmy, czy z mieszkańcami jest wszystko w porządku podczas przebywania na kwarantannie – mówi kpt. Stanula.
To właśnie w przyszpitalnym punkcie wymazowym pracuje Wojciech Grzechnik, jeden z lubelskich żołnierzy WOT. – Powodem wstąpienia do Wojsk Obrony Terytorialnej była miłość do ojczyzny, patriotyzm. W punkcie pobrań pracuję dobrowolnie. Tygodniowo to 4-5 dni, w skali miesiąca to zależy, ponieważ studiuję. To kwestia połączenia obowiązków na uczelni z obowiązkami tutaj – mówi Wojciech Grzechnik.
Po 5 latach nastroje wokół Wojsk Obrony Terytorialnej uległy dużej zmianie. Odbiór społeczny zdecydowanie się poprawił, choć jeszcze nie u wszystkich. – Bardzo dużo pomagają ludziom. Są różne kataklizmy: roztopy na wiosnę czy zimą. Dowożą ludziom jedzenie. W razie zagrożenia będą grupą szybkiego reagowania. Byłoby lepiej przeznaczyć środki na armię zawodową – mówią mieszkańcy Lublina.
Politolog z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, dr Grzegorz Gil, uważa, że powołanie WOT w 2017 roku było odrobieniem pracy domowej. – Tego typu formacje funkcjonowały już wcześniej między innymi we Francji. Głównym zadaniem tych sił jest odciążanie wojsk regularnych w reagowaniu kryzysowym. To nie oznacza, że siły WOT to mięso armatnie. Ostatnie lata pokazują, że jest idea i potencjał, by doposażyć tych żołnierzy w odpowiedni sprzęt – zaznacza dr Grzegorz Gil.
CZYTAJ: Kpt. Damian Stanula o pomocy żołnierzy WOT w czasie pandemii
To właśnie wyposażenie Wojsk Obrony Terytorialnej w sprzęt budziło kontrowersje wśród żołnierzy zawodowych. – Jestem przekonany, że kolejne 5 lat to czas na zdanie testu przez popularnych terytorialsów, że ta inwestycja, nawet jeśli jest nieco kosztem wojsk regularnych, po prostu ma sens i opłaca się w tym niestabilnym, turbulentnym XXI wieku – mówi dr Grzegorz Gil.
W tym roku zostaną utworzone 3 nowe brygady WOT. Na Lubelszczyźnie powstanie 19. Brygada Nadbużańska, na Podkarpaciu – Przemyska, a na Mazowszu – Stołeczna.
W skali kraju jest obecnie 15 brygad Obrony Terytorialnej. Średnia wieku polskiego terytorialsa to 32 lata.
FiKar / opr. WM
Fot. nadesłane