Obowiązek szczepienia kotów przeciwko wściekliźnie wprowadzono na terenie powiatów: opolskiego, puławskiego, ryckiego i łukowskiego. Mieszkańcy tego rejonu Lubelszczyzny są zobowiązani do trzymania psów na ogrodzonym terenie, a kotów w zamknięciu.
Rozporządzenie wydane przez wojewodę lubelskiego ma związek z licznymi przypadkami wścieklizny w województwach sąsiednich: mazowieckim i świętokrzyskim.
– Tam tych przypadków zarówno u zwierząt domowych, jak i dzikich jest już dużo – mówi Wojewódzki Lekarz Weterynarii w Lublinie, Paweł Piotrowski. – Stwierdzono już ponad 110 przypadków. Takiej sytuacji nie było od bardzo dawna. W związku z tym podjąłem decyzję, żeby objąć zwierzęta domowe pełniejszą ochroną. Pomimo tego że niedawno prowadziliśmy akcję szczepienia lisów wolno żyjących, chcemy zabezpieczyć też zwierzęta domowe, zwłaszcza koty. Powinny one być szczepione, ponieważ często uciekają, są samodzielne.
Mieszkańcy zagrożonych powiatów mają jednak pewne wątpliwości.
– Jestem jak najbardziej za szczepieniem zwierząt, tylko że mam koty niewychodzące, więc nie wiem jeszcze, jak odniosę się do tej sytuacji – mówi jedna z mieszkanek.
– Na naszej działce mieszka kot. Dokarmiamy go, a on nam łapie myszy. Ale nie wiem, czy go mogę złapać, zaszczepić i z powrotem wypuścić? – pyta się inna.
– Jesteśmy za tym, aby szczepić dla własnego bezpieczeństwa, jeżeli kot jest wychodzący. Nigdy nie zalecamy szczepienia kota, który siedzi w bloku i nigdy nie opuszcza swego miejsca zamieszkania. Natomiast kot wychodzący, który wraca wieczorem albo po kilku dniach, może się zatknąć z dzikim zwierzęciem – mówi Jacek Krasucki, lekarz weterynarii.
– Osobiście bardzo cieszę się z tych nakazów. Nawet przed pojawieniem się ryzyka wścieklizny w naszym regionie, bardzo wiele osób uchybiało obowiązkowi szczepienia psów przeciw wściekliźnie. A kiedy ktoś słyszał o szczepieniach kotów, łapał się za głowę – mówi Karolina Stępień, wiceprezes Fundacji Po Ludzku Do Zwierząt – Przyjazna Łapa. – Bardzo wiele osób twierdzi, że skoro pies nie wychodzi z posesji albo jest uwiązany, nie powinno się go szczepić. A jest to ogromny błąd. Bo wścieklizna była, jest i będzie zawsze. Należy sobie uświadomić, że jest to choroba śmiertelna; bardzo poważne zagrożenie dla nas wszystkich i dla naszych zwierząt.
– W naszej okolicy jeszcze nie stwierdzono przypadku wścieklizny, ale jest ich dosyć dużo w rejonie Radomia – informuje Zbigniew Szymański, wiceprezes Koła Łowieckiego nr 91 „Azotrop” w Puławach. – Szczególnie należy uważać spacerując po lesie. Zwierzę chore na wściekliznę przede wszystkim zatraca poczucie lęku. Nie ucieka, jest osowiałe, stoi. Gdybyśmy spotkali takie zwierzę – lisa, sarnę, jenota czy nawet zająca, który nie ucieka – nie zbliżajmy się do niego, nie głaskajmy, nie próbujmy mu udzielać pomocy, ponieważ ono różnie może się zachować. Może nas ugryźć. A wścieklizna przenosi się przez ślinę i przez krew. Jeżeli dostanie się do krwioobiegu człowieka, jest on zakażony. W dodatku choroba początkowo nie daje objawów. Dopiero po 2-3 tygodniach, a wtedy jest już za późno – ostrzega Zbigniew Szymański.
– Nie ma obowiązku szczepienia ludzi przeciw wściekliźnie, w związku z tym większość osób nie jest zaszczepiona, czyli jest wrażliwa na tego wirusa. Jeśli wcześnie wykryjemy zakażenie, taki człowiek jest oczywiście do uratowania. Niestety jeżeli już pojawią się objawy, jest to choroba śmiertelna – informuje Jacek Krasucki.
– Co prawda już od kilkudziesięciu lat nie było przypadku wścieklizny u ludzi, ale może się to zdarzyć. Dlatego wprowadzamy taką prewencję – wyjaśnia Paweł Piotrowski.
Wścieklizna jest jedną z najdłużej znanych i najgroźniejszych chorób odzwierzęcych. Atakuje centralny układ nerwowy, a okres inkubacji choroby wynosi od kilku dni do kilku miesięcy.
ŁuG / MaTo / opr. ToMa
Fot. archiwum