Joe Sacco to mistrz komiksowego reportażu, co udowodnił realizując swoje relacje z Palestyny, Strefy Gazy czy też pisząc i rysując o wojnie w byłej Jugosławii. Jego najnowszym dziełem jest Hołd dla ziemi (wyd. timof comics), skupiający się na rdzennych mieszkańcach Ameryki Północnej.
Przemierzając kanadyjskie Terytoria Północno-Zachodnie Sacco wysłuchuje zwykłych ludzi, aktywistów, polityków, byłych wodzów, traperów i duchownych, którzy opowiadają o miłości do ziemi i życiu w zgodzie naturą oraz wysokich kosztach rozwoju i dziedzictwa kolonialnego. Kompozycja albumu Sacco jest należyta – zaczyna od przeszłości, a kończy spoglądając w przyszłość, sygnalizuje symbole, po czym stopniowo je wyjaśnia. A w trakcie tej długiej reporterskiej opowieści ludzi o ludziach opisuje ich los. Rdzenni mieszkańcy doliny rzeki Mackenzie żyją dla ziemi, lecz bogactwa naturalne występujące na tych terenach nie mogły nie mieć wpływu na ich życie. Nowe miejsca pracy, inwestycje, drogi, rurociągi, powolne wymieranie kultury i utrata całego pokolenia. Sacco mówi o przykościelnych szkołach z internatem, do których na lata trafiały dzieci i obarcza je odpowiedzialnością za zlikwidowanie więzi łączących dzieci z rodzinami i ziemią. Zresztą wystarczy przywołać tu słowa pierwszego premiera Kanady: „Indiańskie dzieci powinno się pozbawić rodzicielskiego wpływu w największym możliwym stopniu i jedynym sposobem na osiągnięcie tego będzie umieszczenie ich w centralnych szkołach zawodowych, w których przyswoją sobie zwyczaje i sposób myślenia białego człowieka”. O karczowaniu ludzi bohaterowie albumu Sacco mówią bez ogródek, opisując dalsze konsekwencje interwencji białego człowieka w życia „dzikusów”, na czele z alkoholizmem, falą samobójstw i wykorzystywaniem seksualnym.
Wstrząsające relacje historii mówionych, jak również precyzyjne, wręcz instruktażowe sceny związane z wydobywaniem surowców, narysowane są przez Sacco w niezwykle pieczołowity sposób. Czarno-białe miliony kresek to znak rozpoznawczy tego artysty, będącego nie bez przesady nazywanym spadkobiercą Roberta Crumba i Arta Spiegelmana. Sacco wczuwa się w każdy kadr powodując, że oglądanie jego wysiłków może stać się niezwykle przyjemnym doświadczeniem. Prawdę mówiąc, kiedy przyjrzeć się z bliska, Sacco sprawia wrażenie jakby namiętnie wykorzystywał wszystkie rysunkowe triki znane rysowników komiksów – kreski stawiane pod przeróżnym kątem, kropki, linie poziome i pionowe. Pierwsze plansze Hołdu dla ziemi to fenomenalnie przedstawiona natura, chwilę później – precyzyjnie narysowane ciężarówki i samochody, a co dalej? Proszę zwrócić uwagę na ubiór bohaterów i misterne wzory na ich swetrach. I choć Sacco rysuje tak, że można jego rysunki analizować godzinami, jest to forma graficzna nie przysłaniająca treści i świetnie z nią korespondująca. Reportaż i relacje mówione sprzyjają rysowaniu gadających głów, jednak Sacco ma w swoim graficznym arsenale znacznie więcej broni – rysuje to, co widzi, ale korzysta też z archiwalnych zdjęć, zawsze znajdując coś, co przyciągnie oko na danej planszy. Warto zaznaczyć, że – podobnie jak we wcześniejszych albumach autora, tak i w tym Sacco rysuje siebie. Nie jest jednak bohaterem, a stojącym w tle świadkiem opowiadanych historii.
Hołd dla ziemi to reportaż perfekcyjny, wciągający i wibrujący w głowie po lekturze. Joe Sacco w świetnej formie.